wtorek, 25 czerwca 2013

Krótka przerwa

Hej!,
Jak sugeruje tytuł posta,robię sobie króciutką przerwę,być może tylko na tydzień,a może i troszkę dlużej. Powód?Okazuje się,że waldzio działa również na innych płaszczyznach i tym razem zadbał o to,by mój ukochany Rafa Nadal pożegnał się z Wimbledonem w 1 rundzie ;_; I'LL FIND YOU WHEREVER YOU ARE!!!!
Jestem po prostu w ciężkim szoku i nie mam siły pisać,a nie mam już zapasu rozdziałów więc blogowanie nie ma sensu. Reakcja z gifu trzyma mnie cały czas
Wytrzymacie?Pewnie,że wytrzymacie!Są przecież Sapphire,MClarke ze swoimi opowiadaniami,żeby trzymać poziom gdy ja będę się zbierać:)
Do zobaczenia <3

piątek, 21 czerwca 2013

Part 13

NICK

Następnego ranka chłopak siedział ze spuszczoną głową w jadalni i bawił się łyżeczką ze swoich płatków. Wciąż nie dawała mu spokoju dziwna kobieta uwięziona w stróżówce. Była trochę...obłąkana,ale to co mówiła dziwnie pokrywało się zresztą. Ona też miała sen?Kim była w takim razie?I kim byli ci „oni”?No a Megan i Lily?To gadanie,że były ważniejsze od wszystkiego?
Lily...
Chłopak pokręcił głową. Nie wierzył,że ta słodka,niewinna istotka mogła być w coś zamieszana. Była na to za delikatna. Ale jej siła charakteru-godna podziwu. Zrobiła na nim naprawdę duże wrażenie.
-Nad czym tak dumasz?-jak na zawołanie potomkini Fabiana i Niny usiadła na krześle obok i podparła głowę dłońmi.
Niewinna...
Nick potrząsnął głową i popatrzył na nią. Jej duże orzechowe oczy były rozbawione.
-Co tu robisz tak wcześnie rano?-spytał odsuwając od siebie nietknięte śniadanie.-Nawet Trudy jeszcze śpi.
-A ty?-odbiła piłeczkę-Byłeś tu dużo wcześniej.
-Nie mogę spać-przyznał-Cały czas myślę...wiesz o czym.
Lily westchnęła i odrzuciła głowę do tyłu. Jej złociste włosy opadły swobodnie na ramiona.
-Ja też.-odparła nieco zakłopotana-Ta kobieta jest trochę rąbnięta no nie?Gadała o jakichś przywołaniach,że ja i Megan jesteśmy cenne...chyba nie chodziło o handel ludźmi co?
Nick parsknął śmiechem. Pomysł Lily był absurdalny,ale kto wie o co w tym wszystkim chodzi?
-Oczywiście,że nie-odparł poważnie-Na pewno nie.
-No to co w takim razie?
Skąd mógł wiedzieć?Wiedział tyle co i ona. Ale rozumiał ją. Bała się. Zwyczajnie się bała i potrzebowała zapewnienia,że wszystko będzie w porządku.
-Tego musimy się dowiedzieć.
Dziewczyna uniosła lekko kąciki ust i otworzyła usta,ale wtedy usłyszeli ciche trzaśnięcie drzwi. Wymienili zaniepokojone spojrzenia i nasłuchiwali.
Stukot obcasów. Cichy,ledwie słyszalny. A potem skrzypienie schodów.
-Mercer-szepnęła Lily.-Co ona tu robi tak wcześnie rano?
-Może to nie ona?-zasugerował Nick.
-A kto inny chodzi w szpilach piętnastkach?
Zachichotał cicho i zakrył usta dłonią.
-Ma kompleks niższości-uznał po chwili.-Myślisz,że poszła do Victora?
-Być może-przytaknęła Lily.-Chodźmy za nią.
-Co?
Zanim zdążył się zorientować,Lily była już przy schodach. Dała znak,żeby był cicho i powoli ruszyła po drewnianych stopniach. Nick skrzywił się,gdy skrzypnęły pod jego krokami.
Lily zgięła się wpół i podreptała na palcach pod drzwi. Chłopak usiadł obok niej. Pochylił się,żeby lepiej słyszeć i poczuł owocowy zapach szamponu Rutter'ówny.
Słodka...
Rozkoszował się nim przez chwilę,aż blondynka szturchnęła go w ramię. Wtedy się zorientował,że wąchał jej włosy.
-Co ty wyprawiasz?-syknęła odrzucając gniewnie złociste pukle.
-Ładnie pachną-bąknął czerwieniąc się.-Przepraszam.
Machnęła ręką i przyłożyła ucho do drzwi.
Ta słodka i niewinna istotka jak sam ją określił na jego oczach zmieniała się w ostrą i pewną siebie dziewczynę. To przez ciekawość-pomyślał-Kiedy była czymś zafascynowana łamała wszelkie bariery. Podobnie jak ze strachem zresztą. Granica się zaciera...
-...mało czasu,wiesz o tym. Musisz ich znaleźć jak najszybciej-usłyszeli podniesiony głos Victora..
-Wiem-westchnęła Joy.-Ale jak?Skąd mam wiedzieć,gdzie szukać?
-Rutterowie-podsunął Rodenmar.
Lily zmarszczyła gniewnie brwi. Przypomina małe lwiątko-pomyślał z uśmiechem Nick.
Kobieta prychnęła.
-Naprawdę sądzisz,że ta mała blondyneczka i jej brat są tymi kogo szukamy?
„Blondyneczka” wciągnęła głęboko powietrze. Nick położył jej dłoń na ramieniu kręcąc głową.
-A kogóżby innego?-Victor był nieustępliwy-Są potomkami Wybranej.
Tym razem to Nick otworzył usta ze zdziwienia. To był trop...
-A Pośrednik?O ile mi wiadomo nikt nim wcześniej nie był-odezwała się po chwili milczenia Mercer.
-Tu się zaczyna problem-przytaknął Victor-Ale zajmij się swoim zadaniem do diabła!Nie można czekać w nieskończoność!
Nick i Lily wzdrygnęli się,gdy Victor uderzył pięścią w biurko.
-Jeśli go nie znajdziemy to i pozostali będą bezużyteczni...
-On musi być tutaj!-zagrzmiał Victor-Nie ma innego wyjścia. A teraz idź już.
Na odgłos odsuwanego krzesła oboje niemal odskoczyli do tyłu. Zanim Joy otworzyła drzwi,stanęli obok korkowej tablicy.
Na widok dyrektorki uśmiechnęli się bezczelnie.
-Co tu robicie o tej porze?-spytała oskarżycielskim tonem.
-My tylko...-popatrzyli po sobie-Nie możemy spać,bo...
-Ten grafik nie daje nam spokoju-wtrąciła Lily-Przecież dziś nie nasza kolej na zmywanie.
-Jason się wypiera,więc chcemy mu udowodnić,że mamy rację.
Omiotła ich podejrzliwym spojrzeniem i skinęła lekko głową.
-Dobrze. A zatem skoro już nie śpicie,przekażcie reszcie wiadomość o Dniach Otwartych.
-Dniach Otwartych?-powtórzyła Lily
-Tak. Zawsze na początku semestru zapraszamy rodziców na pokaz talentów i takie tam.
Wymienili spojrzenia.
-Coś nie tak?-Joy zmarszczyła brwi
-Nie,wszystko dobrze. Przekażemy-zapewniła Lily.
-To świetnie.
Uśmiechnęła się nieco pogardliwie i zeszła na hol stukając obcasami.
-Po co robić Dni Otwarte dwa miesiące po rozpoczęciu roku szkolnego?-szepnął Nick,kiedy upewniając się,że Victor nie patrzy przemknęli na piętro dziewczyn.
-Właśnie-przytaknęła blondynka.-To na pewno ma związek z tą dziwną rozmową. I ze mną...
-Hej,nie przejmuj się-chłopak uśmiechnął się lekko i pogładził Lily po ramieniu.-To może być świetna okazja,żeby się czegoś dowiedzieć,tak?
Skinęła lekko głową.
-Trzeba powiedzieć reszcie. Pójdę do Megan...
-Nie boisz się,że rzuci w ciebie budzikiem?
-Racja. Poczekajmy do przerwy obiadowej. Trzeba zacząć się zbierać. Brenda i Blair mogą okupować łazienkę przez dwa dni.
-Dobrze. Do później-chłopak posłał jej kolejny powalający uśmiech,a Lily obróciła się na pięcie zamiatając włosami i poszła prosto do łazienki.
Ostrożnie,upewniając się,że Victor jest zajęty odświeżaniem Corbierre'a,Nick udał się na dół. Ponownie ułożył się na łóżku i słuchając cichego pochrapywania współlokatora myślał o pachnących truskawkami włosach jego siostry...


Taaa...nie ma to jak wąchać włosy xD
Postanowiłam iż Joy będzie cierpieć. Za waldzia. Za Jerome'a. Za wszystko. Czy betoniarka czy tir to nie wiem,ale siem zastanowię^^
Btw.ostatnio miałam okazję zobaczyć przez chwilę "tył" Eugene'a w "Grze o tron" Moja reakcja:
I tak jego włoski są najlepsze ^^
Mogliby mi zrobić tą Jarę w "Grze o tron" xD Hershey byłaby szlachcianką c:
Serio. Na odwołanie durnych pomysłów waldzia nie ma co liczyć. A tak przynajmniej mordka by się ucieszyła :D I kto wie,może tak powstałoby Teugene?. Takie tam,psychologiczne wymysły Beansy Boo :)

Do napisania <3

piątek, 14 czerwca 2013

Part 12

MEGAN


-Na co czekamy?Wchodzimy!-oznajmiła czarnowłosa zaganiając resztę do środka.
-Eeee,Meg,a może wrócimy tu później?-spytał nieśmiało Dustin
-Boisz się pająków i ciemności?-ironizowała
Nie do wiary.Tyle czasu go znała i nie wiedziała,że jest takim cholernym tchórzem?Jak w takim razie mogła z nim być?
Ach tak,dzieciństwo.Wieczory spędzane z nim przy bajkach i kakao,zamki z piasku,wspólna jazda na rowerze.To nic,że nigdy zbyt dobrze nie jeździła.Liczyło się spędzanie razem czasu.A potem...samo jakoś wyszło.
Mieli w szkole jakiś pseudo bal.Megan za nic nie chciała się na niego wybrać.Nie jej klimaty,muzyka,ludzie.Wszystko na opak.A jednak gdy dowiedziała się,że Dustin się wybiera i to z jakąś laską ze starszej klasy,niemal wpadła w szał.Nic do niego nie czuła,ale był jej bardzo bliski.Tak jakby byli przeciwnymi biegunami magnesu.Nie mogli się rozłączyć.To by było nieludzkie.
Poszła tam i pierwszym co zobaczyła była ta mała zdzira całująca go.Jak ona miała na imię?Alice?Alison?
Nieważne.
Ważne było,że się całowali i Megan poczuła się,jakby ktoś wymierzył jej cios w żołądek.
Tego było już za wiele.
Wybiegła ze szkoły.Nie dbała o to gdzie biegnie...po prostu chciała by wiatr porwał ją ze sobą i nigdy więcej nie wracać do tego co się wydarzyło.Znalazła się nad rzeką nieopodal.Przysiadła na wielkim kamieniu i płakała.Megan Clarke po raz pierwszy w życiu szczerze zapłakała.
Przesiedziała tam dobrą godzinę,ale to nic.Lubiła samotność.Lubiła przebywać sama,ale nie chciała być samotna do końca życia.Potrzebowała...miłości.
Nie miała pojęcia czym jest miłość.Wiedziała,ze rodzice ją kochają,jednak to było coś innego.Rodzicielska miłość jest jak oddychanie.Niezbędna i nieustanna.Miała wrażenie,że podobnie jest z tą prawdziwą,ale kto mógł ją tego nauczyć?
I czy miłości w ogóle da się nauczyć?-pytała siebie brodząc palcami w zimnej wodzie.-Jest taka dziwna,niby jej nie chcesz,ale jednak przychodzi.
-Można?-usłyszała nad sobą łagodny męski głos. Uniosła głowę i zobaczyła jego. Dustin Rutter stał nad nią z tym swoim luzackim uśmiechem i pytał czy może do niej dołączyć.
Wzruszyła ramionami. Nadal była na niego zła. Kątem oka dostrzegła jak usiadł obok niej i przyglądał się moczy sobie palce.
-Ciekawe zajęcie-skwitował-Nie odmroziłaś sobie palców?
-Jestem silniejsza niż ci się wydaje-warknęła i popatrzyła na niego gniewnie.
-Nieprawda-stwierdził swobodnie-Jesteś taka jak każdy. Na zewnątrz możesz być twarda jak skała,ale w środku kruszysz się łatwo jak porcelana.
Otworzyła usta ze zdziwienia. Przejrzał ją. Przez tyle lat tylko jej się wydawało,że on jej nie zna. A tak naprawdę być może znał ją nawet lepiej niż ona sama.
-Po co tu przyszedłeś?-spytała ponownie spuszczając wzrok.
-Powiedz mi,że się mylę-tak jakby w ogóle jej nie usłyszał.
-Co?
-No powiedz-prowokował.
-Mylisz się.
-Wiesz,że nie...
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Dobra!-krzyknęła Megan na skraju furii-Boże,gorzej niż z Jasonem. Nie,nie mylisz się. Ja tylko udaję taką twardą. Tak naprawdę jestem inna.
-Wiedziałem o tym-wzruszył ramionami.
-To po co kazałeś mi to powtarzać?
-Żebyś przyznała się przed samą sobą. To nigdy nie jest łatwe.
-Masz dyplom z psychologii?-mruknęła ponownie bawiąc się patykiem.-Po co tu przyszedłeś?Nie widzisz,że chcę być sama?
-Lubisz się okłamywać co?-rzucił zaczepnie.-Gdybyś chciała być sama nie przychodziłabyś na bal.
Jest bystrzejszy niż mi się wydaje-pomyślała z podziwem-Przez tyle lat udawać,że kupuje tą szopkę o buncie i nie zdradzić się aż do tej pory...
Westchnęła kreśląc krzyżyki na piasku.
-Dlaczego tam poszłaś?-spytał wyrywając jej patyk z ręki i odrzucając go na bok. Zmusił żeby na niego popatrzyła. Jego ciepłe brązowe oczy nawet pomimo ciemności wyglądały na smutne.-I proszę,nie kłam już więcej
Megan nabrała powietrza w płuca i powoli je wypuściła. Zastanawiała się,czy warto powiedzieć prawdę,czy lepiej skłamać.
Nie. Dość życia w zakłamaniu. Ten jeden jedyny raz będzie prawdziwą Megan Clarke,nie ta udawaną przez siedemnaście lat.
-Bo...chciałam...-mimo najszczerszych chęci gardło jej się zacisnęło blokując słowa,które mogły wszystko zmienić. Dustin ujął jej dłonie. Były przyjemnie ciepłe. Jason zawsze nazywał ją wampirzycą właśnie przez zimną skórę.
-Dowiedziałam się,że idziesz na bal z tą jak jej tam...
-Amanda-wtrącił spokojnie.
-Nieważne. I ja chciałam się przekonać....chciałam sprawdzić....czy ty z nią jesteś,bo...-westchnęła ciężko czując,że serce wali jej jak szalone iw dodatku znajduje się w okolicy gardła.-Bo mi się podobasz.
Czuła,jak jej policzki robią się czerwone,ale nie zraziła się tym i mówiła dalej.
-Kiedy ją pocałowałeś wszystko było dla mnie jasne.
-To ona mnie pocałowała,nie ja ją. Poszedłem z nią,bo chciała się zemścić na byłym chłopaku i tyle.-wyjaśnił lekko drżącym głosem i Megan pomyślała,że on również ma do powiedzenia to,co ona bała się powiedzieć przez dziesięć lat.-A ty...
Pogładził palcem po je dłoni. Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko. Jego dotyk był jak balsam.
-Ty też mi się podobasz,ale myślałem,że o tym wiesz...i dlatego zgrywasz niedostępną.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Tyle czasu stracili na podchody... Nagle zrobiła się odważniejsza. Spojrzała mu w oczy i oznajmiła:
-Nigdy w życiu nie udawałabym dla ciebie kogoś kim nie jestem. Znasz nie tą wersję mnie co trzeba
Kąciki ust Dustina uniosły się w uśmiechu.
-A kiedy poznam tę prawdziwą?
-Och,znasz ją bardzo dobrze...
Nie czekając na jego odpowiedź, Megan pochyliła się i pocałowała go. W jej głowie kłębiły się różne myśli,lecz na żadną z nich nie miała w tym momencie ochoty. Chciała,by ta chwila trwała wiecznie.
Wiem,co to miłość-pomyślała wtedy z tryumfem-Nareszcie.
Wrócili na bal razem i bawili się do późnej nocy pieczętując swój nowo zawarty związek. Było cudownie,taniec,muzyka,poncz i...
-Megan wszystko dobrze?-spytał Nick bacznie jej się przyglądając-No chodź!
Zobaczyła,że w tunelu są już wszyscy i czekają tylko na nią. Potrząsnęła głową i ruszyła za Lily.
Tunel był krótki i już po chwili znajdowali się wewnątrz ponurego domostwa,które zarówno Megan,Nick i Lily widywali w snach.
-Czemu tu jest tak ciemno?-jęknęła Lily
-Bo nie jasno!-warknęła Megan-Po co ktoś,kto chciałby coś ukryć miałby zwracać na to uwagę światłem?
Megan poczuła,że Lily kurczy się dzięki jej słowom.
Nic a nic nie zmądrzała-skwitowała-Wciąż jest tak słodko naiwna jak kiedyś.
-Nie ma ktoś latarki?-spytał Dustin-Przydałoby się cokolwiek.
-Telefony muszą wystarczyć-uciął Nick wyjmując swój.
Mdłe światło ekranu spowodowało,że wszyscy na chwilę się skrzywili
-No chodźcie-zawołała Megan do Rutterów,gdy ci z niepewnymi minami stali przy drzwiach,jakby gotowi byli uciec.
-Nie. Boję się.-szepnęła Lily.
Megan przewróciła oczami,gdy brat objął ją ramieniem.
-Lily ma rację-stwierdził-To zbyt niebezpieczne. Nie wiemy co tu może być.
-Och,dajcie spokój-zdenerwował się Nick-Od prawie miesiąca mamy jakieś dziwaczne sny w tym miejscu. To jest nasza szansa,żeby dowiedzieć się dlaczego. Nie chcecie z niej skorzystać?
Dustin wahał się przez chwilę,ale Lily była nieugięta.
-Kiedy indziej-odparła-Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.
-A kiedyś będziesz?-spytała zaczepnie Megan-Czy znowu będzie tak jak wtedy?
-Czyli jak?-wtrącił zdezorientowany Nick.
-Ona wie o czym mówię-odparła chłodno Megan
-Przestań Meg-poprosił Dustin obejmując ciaśniej siostrę.-Zawsze musisz być taka bezpośrednia?
-Bo co?Bo mówię prawdę?
-Bo jesteś wredna...
-A ty jesteś tchórzem!
-Ile jeszcze razy będę was dzisiaj uspakajał?!-prawie wrzasnął Nick-To nie jest najlepsze miejsce na kłótnie. Musimy działać razem.
-Wybacz Nick,nie dziś-powiedział Dustin-Dzisiaj to niemożliwe. Sam widzisz dlaczego.
Przez blade światło wyświetlacza Megan dostrzegła cień sarkastycznego uśmiechu na twarzy blondyna.
-Dobra. Wy dwoje uciekajcie jeśli chcecie. Ja i Megan zostajemy,prawda?
Dziewczyna skinęła głową,ale nie była pewna czy to dostrzegł,więc dodała
-Zdecydowanie.
-No to...do później-powiedział Dustin obracając się na pięcie.
Wtem coś huknęło i wszyscy się wzdrygnęli. Megan niechętnie przyznała,że niemal nie dostała zawału. Przecież to zwykły...
No właśnie. Co to było?
-Uciekajmy stąd-pisnęła Lily,lecz Nick położył palec na ustach.
-Ciii...widzę światło. Na górze.
Zrobił kilka kroków w stronę niewyraźnego konturu schodów,a podłoga zaskrzypiała. Megan zamknęła oczy. Nie wiedziała,co jest gorsze: to,że na górze ktoś był,czy to,że ten ktoś mógł ich tutaj przyłapać.
Spojrzała na Lily. W niewyraźnym świetle jej blada twarz była biała jak kreda. Dustin starał się być dzielny,jednak dostrzegła,jak jego ramiona drżały.
Nick powoli wspinał się po schodach.
-Co?Zwariowałeś,nie idź tam!-syknęła Clarke'ówna,lecz Nick uspokoił ją gestem.
Jest bardzo odważny-przyznała z podziwem Megan-Albo bardzo głupi. Nie wiedziała,czy sama odważyłaby się tam pójść,jednak odwaga chłopaka i jej dodała sił. Powoli ruszyła więc za nim.
Słyszała za sobą ciężki oddech Lily,zagłuszany niekiedy jej własnym. Bała się...Megan Clarke się boi.
Ledwie dostrzegła sylwetkę Nicka przy drzwiach na gorę i o mały włos by na niego nie wpadła. Skinął ręką,żeby zaczaiła się po drugiej stronie. Usłyszała jęk. Ktoś coś mamrotał...
Serce zabiło jej szybciej,gdy usłyszała nieopodal kroki. Były jednak delikatne,tak jakby ten ktoś stąpał na palcach,albo unosił się nad ziemią...
Nick pokazał jej trzy palce. Dwa. Jeden...
-AAAAAAAAAA!!!-pisnęła przerażona postać gdy ją złapali. W tej samej chwili zapaliło się światło.
Megan,która zamknęła oczy zamrugała na widok nagłej jasności. Pierwszym co ujrzała było zaskoczone spojrzenie Nicka. Potem dopiero zwróciła uwagę na miotającą się w ich objęciach kobietę.
Popatrzyła na nich ze strachem. Miała trochę więcej niż trzydzieści lat,rude włosy i równo obciętą grzywkę. Jej bladozielone oczy zdawały się błagać o litość.
-Nie,błagam,zostawcie mnie,ja chcę stąd wyjść,chcę wyjść!-wrzasnęła.
-Ciii...już dobrze-powiedział Nick puszczając kobietę. Megan zrobiła to samo.-Nic ci nie zrobimy.
-Kim jesteście?Co tu robicie?Jesteście ich wysłannikami?-mamrotała przerażona.
-Spokojnie. My nie...eee-Megan się zawahała. Jak właściwie wytłumaczy jej,co tu robili?-My...jesteśmy tu,żeby pani pomóc.
-Oh,wyciągniecie mnie stąd?-spytała z nadzieją wpatrując się w Nicka. Musiał wzbudzać w niej poczucie bezpieczeństwa.
-Co się dzieje?-spytał Dustin wchodząc po schodach. Lily ciągnęła się za nim przestraszona.
Kobieta była zdezorientowana.
-Kim oni są?-wyszeptała
-To przyjaciele-odparła Megan trochę szorstko. Lily na pewno nie była jej przyjaciółką.-Jak się pani nazywa?
-Harriet. Harriet Denby. Ja...-nagle urwała i rozszerzyła oczy na widok Megan-To ty!
Dziewczyna zamrugała zdezorientowana.
-Nie sądzę. Nigdy pani nie widziałam. Pani mnie też nie.
-Och nie.-Harriet się uśmiechnęła-Ale wiem kim jesteś.
-Megan Clarke-podsunęła-Znała pani moich rodziców?
-Ależ nie. Śniłaś mi się.
Wszyscy nagle zdrętwieli i popatrzyli po sobie przerażeni. To się robiło coraz bardziej poważne. To nie może być przypadek.
-Doprawdy?-Megan siliła się na uprzejmość. Chyba pierwszy raz w życiu.
-Och tak. Tylko ty możesz ich przywołać. Jesteś im potrzebna. Bez ciebie nie mogą nic zrobić.
-Co takiego?-Lily nie wytrzymała napięcia i zadała pytanie nieco agresywnie.
Harriet popatrzyła na Lily ponownie się uśmiechając.
-Ty też mi się śniłaś. Obie jesteście dla nich cenniejsze od wszystkiego.
Lily i Megan wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Pierwszy raz chyba się ze sobą zgadzały.
-Bardzo to wszystko ciekawe-wtrącił Dustin spoglądając na zegarek-Ale musimy już iść. Spóźnimy się na lekcje.
-Nie zostawiajcie mnie tu!-jęknęła Harriet szarpiąc Nicka za rękaw.
-Wrócimy-oznajmił chłopak stanowczo-Obiecuję. Nie zostawimy tu pani samej.
-Naprawdę?-wyszeptała
-Tak.
-Mam nadzieję-powiedziała tak,jakby miała zamiar się rozpłakać.
-Chodźcie dziewczyny-ponaglił Dustin,kiedy znaleźli się przy sekretnym przejściu.
Megan nie była w stanie racjonalnie myśleć. Jej ruchy były jak zaprogramowane. Cały czas miała w głowie słowa Harriet.
Jesteś im potrzebna...

No. Jakoś się napisało i to jaki długaśny. Miałam nie uwzględniać spamu,ale kilka komentarzy było i minęło sporo czasu od ostatniego  ^^
Ostatnio mam fazę na mroczne szablony,tamten jakoś do mnie nie przemawiał.
Dziś ma wyjść film. Oh God,why?Jeroye'ów i innych śmieciarskich nie-anubisowych par ciąg dalszy :/
Oglądałam dziś odcinek,w ktorym Joy i Jerome myli psa Mary. Jak tak się rodzą miłości w życiu to ja dziękuję.
Jerome:Och spójrz Joy,jaką on ma lśniącą sierść!
Joy:Masz rację Jerome,to takie cudowne,że mamy takie same zdanie! Och,jak my do siebie pasujemy!
Jerome:Och Joy...
*le romantyczny kiss nad mokrym psem*
Interpretacja własna związku Jeroy, No.
Jara forever <3

wtorek, 4 czerwca 2013

Part 11

DUSTIN


W poniedziałek wszyscy z ciężkim sercem zerwali się z łóżek i ponownie poszli do szkoły.Było to cięższe tym bardziej,że wciąż mieli do odkrycia funkcję tajemniczego klucza.Dustina wciągnęła ta dziwna zagadka.Wydawało mu się,że to zwykła,nudna szkoła,w której jedyną rozrywką będą dyskoteki na sali gimnastycznej i wagary,natomiast kryła w sobie o wiele więcej atrakcji.
Na śniadaniu nie było jeszcze wszystkich.Przy stole siedzieli tylko Dustin i Lily.Evan stwierdził,że musi wyjść szybciej i wziął ze sobą kanapki,co spotkało się ze zgryźliwym komentarzem na temat pupilków nauczycieli wygłoszonym przez Megan wkraczającą do jadalni.
-Co to?Zjazd rodzinny Rutterów?-spytała zgryźliwie krzyżując ramiona-Coś kiepski.Można się dołączyć?
Dustin dał znać siostrze gestem,żeby ją zignorowała.Lily niemal dostawała szału,gdy tylko się odezwała.
Megan wzięła do ręki tosta i ugryzła go.
-Czy ktoś umarł?-spytała na widok swego milczącego byłego chłopaka i jego irytującej siostry.
-Wszystko w porządku-odparł Dustin
-To co tacy cisi jesteście?Rozumiem,że jest poniedziałek,ale heloou,nie można robić z tego tragedii.
Lily spuściła wzrok a Dustin odchrząknął.Jak mógł jej powiedzieć,ze przerwała im dyskusję o dziwnym kluczu i jeszcze dziwniejszym śnie?Wyśmiałaby ich.
Na szczęście wtedy do salonu wkroczył Nick.
-O!Jesteście tu wszyscy,super-oznajmił uradowany siadając obok Megan-Muszę z wami porozmawiać
Pozostali popatrzyli po sobie.Co Megan miała do tego?
-Słuchajcie:Megan i ja ostatnio byliśmy przy stróżówce...wiecie,tym dziwnym budynku przy wjeździe.
Rutterowie popatrzyli po sobie zaniepokojeni.
-I złapała nas Mercer.Była bardzo bardzo zła...
-No i?-Dustin robił się niespokojny.
-Myślimy,że ona coś tam ukrywa-wtrąciła,chociaż niechętnie Megan
-Co takiego?-zaciekawiła się Lily
-A skąd mamy to wiedzieć?Po prostu ukrywa i już-Megan nie zamierzała być uprzejma.
-Można wiedzieć co tam robiliście?-spytał Dustin
-Cóż,my...-Nick spuścił wzrok-Widzicie,ja i Megan mieliśmy dziwny sen.Byliśmy tam w środku i był tam jakiś dziwny facet...
Lily zachłysnęła się sokiem pomarańczowym.
-Ej laska,wrzuć na luz.To tylko sen-skwitowała Megan
Lily kaszlnęła kilka razy,ale wciąż nie mogła wydusić z siebie słowa.Dustin postanowił ją wyręczyć.
-Co dokładnie było w tym śnie?
-Biegłam...uciekałam przed kimś...on był straszny.Zobaczyłam ten budynek i tam uciekłam.Nie chciałam wchodzić głębiej,ale coś mnie tam ciągnęło.Weszłam do jakiegoś dziwnego pokoju za organami i tam był on,ten facet.Krzyczał,że przed nim nie ucieknę.I wtedy...
-Obudziłem się-dokończył Nick
Dustin przestraszył się teraz nie na żarty.Osunął się na krześle wciągając powietrze ze świstem.
-Co jest Dustin?-spytała podejrzliwie Megan-Chyba się nie boisz?
-Mnie się śniło dokładnie to samo-wtrąciła Lily
-Gadasz-szepnęła Megan wytrzeszczając oczy
-Od kiedy?
-Zaczęło się jakoś tydzień przed przyjazdem.I zawsze urywa się w tym samym momencie.
-Ok,ja pasuję-oznajmiła Megan unosząc ręce-To nie jest normalne
-Z pewnością-przytaknął Nick-Ale czemu my troje?
Popatrzyli po sobie zdezorientowani.
-Dustin,ty nie?-chciała wiedzieć Megan
Pokręcił głową.Dziewczyna wciągnęła głośno powietrze i wypuściła je ze świstem.
-Mamy jedno wyjście-oznajmił Nick-Musimy tam pójść.Dzisiaj
-Słyszałeś,co mówiła Mercer.Nie mam ochoty czyścić kibli w całej szkole.
Uniósł brwi.
-Czy ona musi o tym wiedzieć?Pójdziemy dzisiaj,podczas przerwy na lunch.Wszyscy będą w szkole,nikt się nie dowie.
-Jestem za-oznajmił Dustin
-I ja też-dodała Lily
-Dobra,zróbmy to-westchnęła Megan po chwili wahania
-Ekstra-Nick uśmiechnął się do dziewczyny.Dustin poczuł ukłucie zazdrości.Niby już nic ich nie łączyło,ale dziwnie było patrzeć na swoją byłą z innym chłopakiem.Nawet w tak nic nie znaczącej sytuacji.
-Hej wszystkim,o czym tak dyskutujecie?-spytała zaspana Brenda wchodząc do kuchni i chwytając za kubek kawy.Miała rozpięty sweter,lekko pogniecioną koszulę i niezawiązany krawat.Jedynie jej włosy zebrane w kok prezentowały się należycie.
-A tak sobie-odparła wymijająco Lily-Nic takiego
-Taaak,w zasadzie to musimy już iść-dodał Dustin-Do zobaczenia później
Zerwali się z krzeseł pozostawiając osłupiałą dziewczynę samą.W holu wpadli na Blair.Ta jednak popatrzyła na nich ze zdziwieniem i udała się do salonu.Dustin odetchnął z ulgą w duchu.Nikt nie więcej nie powinien wiedzieć o ich małym sekrecie.
Lekcje przeraźliwie się dłużyły.Jedynie angielski z panią Valentine dało się wytrzymać,pracowali w grupach,więc mogli zając się sobą.Pani Valentine była starszą,ciemnoskórą kobietą z czarnymi włosami obciętymi do szyi.Lubili ją.Zawsze była uśmiechnięta,a jej lekcje rzadko kiedy bywały nudne.Zadzwonił dzwonek.
-No dobrze kochani,idźcie na lunch.Dokończymy jutro.
Dustin i pozostała trójka czym prędzej skierowali się do wyjścia,starając się uważać na Mercer,która miała w zwyczaju kręcić się wtenczas po korytarzach.Na szczęście dziś wybrała sobie ten piętro wyżej.
-Szybciej!-syknęła Megan do Lily,która starała się zawiązać sznurówkę.
-Już idę-odparła i biegiem dołączyła do pozostałych.
Pod stróżówką było pusto.
-A nie mówiłem?-powiedział Nick-Nikogo tu teraz nie ma
Lily rozglądała się po okolicy.
-Przerażająca-szepnęła
-Co ty nie powiesz?-prychnęła Megan
Dustin patrzył na dziewczynę z politowaniem.Wiedział,że tylko gra taką wredną i niedostępną.Pozanał jej prawdziwe oblicze,tym bardziej teraz jej maska była irytująca.
-Nick,dawaj klucz-nakazał Dustin-Nie mamy tyle czasu.
Chłopak podszedł do drzwi i włożył klucz do zamka.
-Nie da się-syknął próbując go przekręcić
-Spróbuj jeszcze raz-nalegała Megan-Mocniej!
-Nic z tego.Ani drgnie-powiedział ponuro Dustin opierając się o ścianę.
-I już po wielkiej tajemnicy-skwitowała Megan
-Jeszcze nie-oznajmiła Lily-Przecież Mercer musi mieć ten klucz,nie?
-Jeśli sugerujesz,że mamy go ukraść,to nie poznaję mojej własnej siostry
-Może nie będzie trzeba?-zasugerował Nick-Można się za kimś zakraść
-Chyba jest okazja-powiedziała Megan-Mercer tu idzie
-Za murek,już!-syknął Nick
-Zauważy nas-protestowała Lily
-Nie marudź,tylko chowaj się!
Dziewczyna jednak nie dała się przekonać i pobiegła za żywopłot.
-Co za idiotka-mruknęła Megan schylając się
Usłyszeli stukanie obcasów Joy.Po chwili Mercer była już obok nich.
-Co ona trzyma?-spytał cicho Dustin wychylając się lekko
-Nie wiem-odparł Nick wyciągając szyję-Jakąś butelkę...
Dustin popatrzył na siostrę.Przez wysoki krzew żywopłotu dostrzegł jedynie kawałek blond czupryny.
Ma szczęście-pomyślał-Jak na taką szarą myszkę wykazała się sprytem i odwagą.Mercer mogła w każdej chwili ją zauważyć.
-Cholera,nic nie widzę-zaklnęła Megan-Weszła do środka?
-Stąd nic nie widać-syknął Dustin
-Lily widzi-Nick skinął głową na Rutter'ównę-Zapytamy się później,co miała ze sobą
-Zapytamy co miała?Mieliśmy tam wejść!-sprzeciwiła się Megan
-Zwariowałaś?I niby jak później wyjdziemy?Mercer nas zauważy-skarcił czarnowłosą jej były chłopak
Popatrzyła na niego spode łba i zamilkła.
No proszę,jednak można utrzeć jej nosa-pomyślał z satysfakcją.
-Lily!-syknął Nick-Weszła?
Pokiwała głową.
-Świetnie.Teraz będziemy tu siedzieć aż stąd nie wyjdzie-skwitował Dustin-A co gorsza się spóźnimy
-Są w życiu gorsze rzeczy-odparła Megan
-Na przykład?
-Na przykład chowanie się po krzakach z byłym chłopakiem
-Skoro ci nie pasuje to droga wolna!
-Ej,ej spokój-uspokoił Nick-Mamy obserwować tak?
Pokiwali głowami z niechęcią.
-Więc nie utrudniajcie życia wszystkim dookoła i zajmijcie się tym.
Zawzięty jest-przyznał w myślach Dustin-To musi być dla niego ważniejsze niż nam się wydaje.
Na szczęście nie musieli długo czekać.Mercer wyszła po jakichś pięciu minutach,ale z pustymi rękoma.Jej kroki były niepewne,stąpała ostrożnie rozglądając się na boki.Gołym okiem można było poznać,że ma nieczyste sumienie.
-Polazła w końcu?-jęknęła Megan wychylając się zza murka
-Tak-odparł Dustin-Co ona tam miała?
-Spytajmy Lily-zasugerował Nick
Upewniając się,czy wredna dyrektor nie nadchodzi,powoli wyszli z kryjówki.
-Lily co ona miała?-spytał jej brat gdy nieco wystraszona dziewczyna wygramoliła się z krzaków
-Coś jakby napój...miał dziwny kolor,jakby bursztynowy?-wyznała-I chyba pojemnik na kanapki.
-Kanapki?-prychnęła Megan-Tylko tyle?Spodziewałam się czegoś gorszego.
-No a ten napój?-wtrącił Dustin-Co to mogło być?
-Raczej nie herbatka-stwierdził ponuro Nick-Ona tam kogoś ukrywa
Lily westchnęła i zrobiła krok w głąb zarośli.
-To wszystko nie ma sensu.Jakieś dziwne przedmioty,które nie wiadomo do czego służą,wredna dyrektor i więzień w stróżówce?Pomyślcie,przecież to jest mega dziwne i popaprane.
-Jest-przytaknął Nick-A my musimy się dowiedzieć o co chodzi.
-Beze mnie-oznajmiła Lily-Ja się na takie coś nie piszę...
-Lily no co ty!-Dustin powstrzymał siostrę przed odejściem-Jesteś nam potrzebna
-Do czego?Sami nie wiemy czego szukamy,więc po co szukać.A poza tym...Auć!
Dziewczyna chciała oprzeć się o zarośnięty mur,lecz zamiast tego upadła.Dustin zmarszczył brwi i odgarnął bluszcz.Pozostali wytrzeszczyli oczy.
-Lily-zaczęła Megan-Usłyszysz to ode mnie tylko ten jeden raz.Jesteś genialna...

Wow,chyba najdłuższy dotychczas rozdział :3
Przepraszam,że tak długo trzeba było czekać,ale byłam trochę zapracowana no i jakoś nie mam weny ostatnio :c No nic. Cieszmy się z małych rzeczy.
HoA nie oglądałam już bardzo długo. Czasem mam ochotę,ale jak pomyślę,że Jeroy się zbliża to mam drgawki normalnie -_- Ech no nic. Cała nadzieja w tym pewnie beznadziejnym filmie. A zatem:
Następny za 5 komentarzy(nie uwzględniam spamu) . Nie wiem kiedy się ukaże,ale postaram się sprężyć ;)
See you ;*