DUSTIN
W poniedziałek wszyscy z
ciężkim sercem zerwali się z łóżek i ponownie poszli do
szkoły.Było to cięższe tym bardziej,że wciąż mieli do odkrycia
funkcję tajemniczego klucza.Dustina wciągnęła ta dziwna
zagadka.Wydawało mu się,że to zwykła,nudna szkoła,w której
jedyną rozrywką będą dyskoteki na sali gimnastycznej i
wagary,natomiast kryła w sobie o wiele więcej atrakcji.
Na śniadaniu nie było jeszcze
wszystkich.Przy stole siedzieli tylko Dustin i Lily.Evan
stwierdził,że musi wyjść szybciej i wziął ze sobą kanapki,co
spotkało się ze zgryźliwym komentarzem na temat pupilków
nauczycieli wygłoszonym przez Megan wkraczającą do jadalni.
-Co to?Zjazd rodzinny
Rutterów?-spytała zgryźliwie krzyżując ramiona-Coś
kiepski.Można się dołączyć?
Dustin dał znać siostrze
gestem,żeby ją zignorowała.Lily niemal dostawała szału,gdy tylko
się odezwała.
Megan wzięła do ręki tosta i
ugryzła go.
-Czy ktoś umarł?-spytała na
widok swego milczącego byłego chłopaka i jego irytującej siostry.
-Wszystko w porządku-odparł
Dustin
-To co tacy cisi
jesteście?Rozumiem,że jest poniedziałek,ale heloou,nie można
robić z tego tragedii.
Lily spuściła wzrok a Dustin
odchrząknął.Jak mógł jej powiedzieć,ze przerwała im dyskusję
o dziwnym kluczu i jeszcze dziwniejszym śnie?Wyśmiałaby ich.
Na szczęście wtedy do salonu
wkroczył Nick.
-O!Jesteście tu
wszyscy,super-oznajmił uradowany siadając obok Megan-Muszę z wami
porozmawiać
Pozostali popatrzyli po sobie.Co
Megan miała do tego?
-Słuchajcie:Megan i ja ostatnio
byliśmy przy stróżówce...wiecie,tym dziwnym budynku przy
wjeździe.
Rutterowie popatrzyli po sobie
zaniepokojeni.
-I złapała nas Mercer.Była
bardzo bardzo zła...
-No i?-Dustin robił się
niespokojny.
-Myślimy,że ona coś tam
ukrywa-wtrąciła,chociaż niechętnie Megan
-Co takiego?-zaciekawiła się
Lily
-A skąd mamy to wiedzieć?Po
prostu ukrywa i już-Megan nie zamierzała być uprzejma.
-Można wiedzieć co tam
robiliście?-spytał Dustin
-Cóż,my...-Nick spuścił
wzrok-Widzicie,ja i Megan mieliśmy dziwny sen.Byliśmy tam w środku
i był tam jakiś dziwny facet...
Lily zachłysnęła się sokiem
pomarańczowym.
-Ej laska,wrzuć na luz.To tylko
sen-skwitowała Megan
Lily kaszlnęła kilka razy,ale
wciąż nie mogła wydusić z siebie słowa.Dustin postanowił ją
wyręczyć.
-Co dokładnie było w tym śnie?
-Biegłam...uciekałam przed
kimś...on był straszny.Zobaczyłam ten budynek i tam uciekłam.Nie
chciałam wchodzić głębiej,ale coś mnie tam ciągnęło.Weszłam
do jakiegoś dziwnego pokoju za organami i tam był on,ten
facet.Krzyczał,że przed nim nie ucieknę.I wtedy...
-Obudziłem się-dokończył
Nick
Dustin przestraszył się teraz
nie na żarty.Osunął się na krześle wciągając powietrze ze
świstem.
-Co jest Dustin?-spytała
podejrzliwie Megan-Chyba się nie boisz?
-Mnie się śniło dokładnie to
samo-wtrąciła Lily
-Gadasz-szepnęła Megan
wytrzeszczając oczy
-Od kiedy?
-Zaczęło się jakoś tydzień
przed przyjazdem.I zawsze urywa się w tym samym momencie.
-Ok,ja pasuję-oznajmiła Megan
unosząc ręce-To nie jest normalne
-Z pewnością-przytaknął
Nick-Ale czemu my troje?
Popatrzyli po sobie
zdezorientowani.
-Dustin,ty nie?-chciała
wiedzieć Megan
Pokręcił głową.Dziewczyna
wciągnęła głośno powietrze i wypuściła je ze świstem.
-Mamy jedno wyjście-oznajmił
Nick-Musimy tam pójść.Dzisiaj
-Słyszałeś,co mówiła
Mercer.Nie mam ochoty czyścić kibli w całej szkole.
Uniósł brwi.
-Czy ona musi o tym
wiedzieć?Pójdziemy dzisiaj,podczas przerwy na lunch.Wszyscy będą
w szkole,nikt się nie dowie.
-Jestem za-oznajmił Dustin
-I ja też-dodała Lily
-Dobra,zróbmy to-westchnęła
Megan po chwili wahania
-Ekstra-Nick uśmiechnął się
do dziewczyny.Dustin poczuł ukłucie zazdrości.Niby już nic ich
nie łączyło,ale dziwnie było patrzeć na swoją byłą z innym
chłopakiem.Nawet w tak nic nie znaczącej sytuacji.
-Hej wszystkim,o czym tak
dyskutujecie?-spytała zaspana Brenda wchodząc do kuchni i chwytając
za kubek kawy.Miała rozpięty sweter,lekko pogniecioną koszulę i
niezawiązany krawat.Jedynie jej włosy zebrane w kok prezentowały
się należycie.
-A tak sobie-odparła wymijająco
Lily-Nic takiego
-Taaak,w zasadzie to musimy już
iść-dodał Dustin-Do zobaczenia później
Zerwali się z krzeseł
pozostawiając osłupiałą dziewczynę samą.W holu wpadli na
Blair.Ta jednak popatrzyła na nich ze zdziwieniem i udała się do
salonu.Dustin odetchnął z ulgą w duchu.Nikt nie więcej nie
powinien wiedzieć o ich małym sekrecie.
Lekcje przeraźliwie się
dłużyły.Jedynie angielski z panią Valentine dało się
wytrzymać,pracowali w grupach,więc mogli zając się sobą.Pani
Valentine była starszą,ciemnoskórą kobietą z czarnymi włosami
obciętymi do szyi.Lubili ją.Zawsze była uśmiechnięta,a jej
lekcje rzadko kiedy bywały nudne.Zadzwonił dzwonek.
-No dobrze kochani,idźcie na
lunch.Dokończymy jutro.
Dustin i pozostała trójka czym
prędzej skierowali się do wyjścia,starając się uważać na
Mercer,która miała w zwyczaju kręcić się wtenczas po
korytarzach.Na szczęście dziś wybrała sobie ten piętro wyżej.
-Szybciej!-syknęła Megan do
Lily,która starała się zawiązać sznurówkę.
-Już idę-odparła i biegiem
dołączyła do pozostałych.
Pod stróżówką było pusto.
-A nie mówiłem?-powiedział
Nick-Nikogo tu teraz nie ma
Lily rozglądała się po
okolicy.
-Przerażająca-szepnęła
-Co ty nie powiesz?-prychnęła
Megan
Dustin patrzył na dziewczynę z
politowaniem.Wiedział,że tylko gra taką wredną i
niedostępną.Pozanał jej prawdziwe oblicze,tym bardziej teraz jej
maska była irytująca.
-Nick,dawaj klucz-nakazał
Dustin-Nie mamy tyle czasu.
Chłopak podszedł do drzwi i
włożył klucz do zamka.
-Nie da się-syknął próbując
go przekręcić
-Spróbuj jeszcze raz-nalegała
Megan-Mocniej!
-Nic z tego.Ani
drgnie-powiedział ponuro Dustin opierając się o ścianę.
-I już po wielkiej
tajemnicy-skwitowała Megan
-Jeszcze nie-oznajmiła
Lily-Przecież Mercer musi mieć ten klucz,nie?
-Jeśli sugerujesz,że mamy go
ukraść,to nie poznaję mojej własnej siostry
-Może nie będzie
trzeba?-zasugerował Nick-Można się za kimś zakraść
-Chyba jest okazja-powiedziała
Megan-Mercer tu idzie
-Za murek,już!-syknął Nick
-Zauważy nas-protestowała Lily
-Nie marudź,tylko chowaj się!
Dziewczyna jednak nie dała się
przekonać i pobiegła za żywopłot.
-Co za idiotka-mruknęła Megan
schylając się
Usłyszeli stukanie obcasów
Joy.Po chwili Mercer była już obok nich.
-Co ona trzyma?-spytał cicho
Dustin wychylając się lekko
-Nie wiem-odparł Nick
wyciągając szyję-Jakąś butelkę...
Dustin popatrzył na
siostrę.Przez wysoki krzew żywopłotu dostrzegł jedynie kawałek
blond czupryny.
Ma szczęście-pomyślał-Jak na
taką szarą myszkę wykazała się sprytem i odwagą.Mercer mogła w
każdej chwili ją zauważyć.
-Cholera,nic nie widzę-zaklnęła
Megan-Weszła do środka?
-Stąd nic nie widać-syknął
Dustin
-Lily widzi-Nick skinął głową
na Rutter'ównę-Zapytamy się później,co miała ze sobą
-Zapytamy co miała?Mieliśmy
tam wejść!-sprzeciwiła się Megan
-Zwariowałaś?I niby jak
później wyjdziemy?Mercer nas zauważy-skarcił czarnowłosą jej
były chłopak
Popatrzyła na niego spode łba
i zamilkła.
No proszę,jednak można utrzeć
jej nosa-pomyślał z satysfakcją.
-Lily!-syknął Nick-Weszła?
Pokiwała głową.
-Świetnie.Teraz będziemy tu
siedzieć aż stąd nie wyjdzie-skwitował Dustin-A co gorsza się
spóźnimy
-Są w życiu gorsze
rzeczy-odparła Megan
-Na przykład?
-Na przykład chowanie się po
krzakach z byłym chłopakiem
-Skoro ci nie pasuje to droga
wolna!
-Ej,ej spokój-uspokoił
Nick-Mamy obserwować tak?
Pokiwali głowami z niechęcią.
-Więc nie utrudniajcie życia
wszystkim dookoła i zajmijcie się tym.
Zawzięty jest-przyznał w
myślach Dustin-To musi być dla niego ważniejsze niż nam się
wydaje.
Na szczęście nie musieli długo
czekać.Mercer wyszła po jakichś pięciu minutach,ale z pustymi
rękoma.Jej kroki były niepewne,stąpała ostrożnie rozglądając
się na boki.Gołym okiem można było poznać,że ma nieczyste
sumienie.
-Polazła w końcu?-jęknęła
Megan wychylając się zza murka
-Tak-odparł Dustin-Co ona tam
miała?
-Spytajmy Lily-zasugerował Nick
Upewniając się,czy wredna
dyrektor nie nadchodzi,powoli wyszli z kryjówki.
-Lily co ona miała?-spytał jej
brat gdy nieco wystraszona dziewczyna wygramoliła się z krzaków
-Coś jakby napój...miał
dziwny kolor,jakby bursztynowy?-wyznała-I chyba pojemnik na kanapki.
-Kanapki?-prychnęła
Megan-Tylko tyle?Spodziewałam się czegoś gorszego.
-No a ten napój?-wtrącił
Dustin-Co to mogło być?
-Raczej nie herbatka-stwierdził
ponuro Nick-Ona tam kogoś ukrywa
Lily westchnęła i zrobiła
krok w głąb zarośli.
-To wszystko nie ma sensu.Jakieś
dziwne przedmioty,które nie wiadomo do czego służą,wredna
dyrektor i więzień w stróżówce?Pomyślcie,przecież to jest mega
dziwne i popaprane.
-Jest-przytaknął Nick-A my
musimy się dowiedzieć o co chodzi.
-Beze mnie-oznajmiła Lily-Ja
się na takie coś nie piszę...
-Lily no co ty!-Dustin
powstrzymał siostrę przed odejściem-Jesteś nam potrzebna
-Do czego?Sami nie wiemy czego
szukamy,więc po co szukać.A poza tym...Auć!
Dziewczyna chciała oprzeć się
o zarośnięty mur,lecz zamiast tego upadła.Dustin zmarszczył brwi
i odgarnął bluszcz.Pozostali wytrzeszczyli oczy.
-Lily-zaczęła Megan-Usłyszysz
to ode mnie tylko ten jeden raz.Jesteś genialna...
Wow,chyba najdłuższy dotychczas rozdział :3
Przepraszam,że tak długo trzeba było czekać,ale byłam trochę zapracowana no i jakoś nie mam weny ostatnio :c No nic. Cieszmy się z małych rzeczy.
HoA nie oglądałam już bardzo długo. Czasem mam ochotę,ale jak pomyślę,że Jeroy się zbliża to mam drgawki normalnie -_- Ech no nic. Cała nadzieja w tym pewnie beznadziejnym filmie. A zatem:
Następny za 5 komentarzy(nie uwzględniam spamu) . Nie wiem kiedy się ukaże,ale postaram się sprężyć ;)
See you ;*
Super *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :) Czekam na koolejne ♥ ; ]]
OdpowiedzUsuńMe gusta Dustin & Megan ^ ^
OdpowiedzUsuńTo oni powinni być razem a nie ich rodzice, kude no -,-
Wreeeeedna dyrektor ^ ^ Mercer to zuo w czystej postaci.
Rozdział cudny <3
Czekam na kolejny ^ ^
Pieprzyć Mabiany i Jeroye.