MEGAN
Megan Clarke zdusiła w sobie
ochotę by zwymiotować,gdy usłyszała nowinę jaką mieli do
przekazania rodzice. Zamiast tego wpatrywała się w nich z
niedowierzaniem dostrzegalnym w szeroko otwartych niebieskich oczach.
Nie wiedzieć czemu miała wrażenie,że dostała solidnego kopa w
żołądek. Jej rodzice wciąż...grr,to zbyt obrzydliwe i szokujące
by o tym myśleć.
-Słucham?-wydusiła z siebie
wreszcie
-Wiem,że to dla was
szok,ale...-zaczęła Mara.
-Szok?-parsknęła Megan
przerywając jej-Czy wyście upadli na głowę?
-Megan Hershey Clarke masz w tej
chwili przestać mówić tak o swojej matce!-warknął Jerome
taktownie nie wspominając,że i jego to uraziło.
Megan przewróciła oczami
słysząc swoje znienawidzone drugie imię. Nikt poza jej rodziną i
instytucjami publicznymi,do których należała go nie znał i
chciała żeby tak zostało. A ojciec musiał się naprawdę bardzo
wkurzyć,jeśli je wymienił. Nie dała się zastraszyć.
-Ale czy to rozsądne z waszej
strony?-spytała łagodniejszym tonem.
-Cóż,stało się-stwierdziła
Mara dotykając płaskiego brzucha-Nie planowaliśmy tego,ale się
cieszymy.
-W zasadzie dlaczego nie?-dodał
wesoło Jerome.
Jason milczał i Megan nie była
pewna,czy ten jeden jedyny raz będzie jej sojusznikiem,czy też
będzie jak zwykle.
-A chociażby dlatego,że to
szesnaście lat różnicy?-podsunęła starsza z rodzeństwa rzucając
bratu rozpaczliwe spojrzenie. Jason ocknął się z szoku i zamrugał
długimi jasnymi rzęsami skrywającymi orzechowe oczy.
-Megan przestań być
sceptyczna-westchnęła Mara-Musisz się z tym pogodzić.
-Wyluzuj siostrzyczko-uśmiechnął
się nagle Jason.-Będzie niezła zabawa.
Miała ochotę zacisnąć czarne
paznokcie na szyi brata. Jak zwykle musiał się dobrze bawić jej
kosztem.
Jerome uśmiechnął się swoim
słynnym uśmiechem intryganta.
-Tak Meggy-przytaknął-To
będzie zabawne.
Mara szturchnęła go lekko w
żebra,ale uśmiechnęła się. Rodzice wyglądali na takich
szczęśliwych. Nie mogła tego znieść.
Poderwała się z łóżka
Blair.
-Skoro tak dobrze się
bawicie...
Powiedziała i wyszła
trzaskając drzwiami.
Czasem miała wrażenie,że
dorośli są kompletnie nieodpowiedzialni i teraz miała tego
doskonały przykład. Jak oni wyobrażali sobie przyszłość?Przecież
nie są już najmłodsi. A ona i Jason wkrótce opuszczą dom na
stałe....
Ale przynajmniej wtedy ucieknie
od problemu.
Nie mogła uciec natomiast przed
Dustinem,który stał w holu i wysłuchiwał z uwagą ojca,który z
ożywieniem mówił coś o sarkofagu stojącym w holu.
Na jego widok serce jej się
ścisnęło. Wyglądał cudownie w brązowym T-shircie z guzikami i
ciemnych dżinsach. Jego oczy promieniały,gdy śmiał się ze słów
Fabiana. Zawsze gdy miała doła potrafił ją rozbawić do łez,a
ona z zachwytem wpatrywała się w jego oczy,które przybierały
barwę bursztynu ilekroć się śmiał. Westchnęła tęsknie i
ruszyła po schodach mając nadzieję,że przejdzie niezauważona.
Marne szanse. Gdy tylko
postawiła pierwszy krok,schody zaskrzypiały i Rutter'owie zwrócili
się w jej kierunku. Skrzywiła się przeklinając w duchu wiek
Anubisa.
Dustin nagle spoważniał i
odchrząknął na jej widok,a jego piękne oczy zastygły w bezruchu.
Przestań!-chciała
krzyknąć Megan stawiając kroki w dół. Poczuła że pęknie jej
serce,jeśli jeszcze raz ujrzy na jego twarzy tak doskonale maskowany
smutek-Nie patrz tak na mnie,chcę żebyś znów się śmiał.
I żeby było tak jak
kiedyś...
Postawiwszy ostatni krok na dole
zastygła w bezruchu sparaliżowana nagłą myślą. Czy rzeczywiście
mogłaby znieść wszystko łagodniej,gdyby Dustin był przy niej?
-Panie Rutter-skinęła głową
Fabianowi i spojrzała na Dustina,po czym minęła ich i ruszyła do
salonu. Dustin mruknął coś do ojca i po chwili poczuła jak jego
ręka ściska jej ramię. Nie musiała patrzeć by wiedzieć,że to
on. Zawsze miał ciepłe dłonie.
-Megan.
Odwróciła się. Jego głos był
łagodny i miękki. Przełknęła ślinę starając się spojrzeć mu
w oczy i równocześnie wyglądać na dumną i pewną siebie.
-Czy coś się stało?
Pokręciła głową
zafascynowana brzmieniem jego głosu. Z rozkoszą wpuszczała go w
uszy,sprawiając,że mózg wariował z tęsknoty a ona sama traciła
głos. Mimo suchości w gardle wykrztusiła:
-Nie.
Przechylił głowę spoglądając
w jej jasne oczy. Megan miała czasem wrażenie,że potrafią odbić
wnętrze jej duszy. Tak bardzo niebieskie i przezroczyste były. Tym
razem była pewna,że ją zdradzą.
-Przecież widzę-odparł z
rozbawieniem.
Zmarszczyła gniewnie brwi. I on
postanowił zabawić się jej kosztem?
Strząsnęła jego rękę.
-Zostaw mnie. Muszę zaczerpnąć
świeżego powietrza. Muszę być sama.
-Nie-zaprotestował
pewnie-Potrzebujesz się wygadać. Przejdźmy się.
-Kto ci powiedział,że akurat
tobie?-odparła obnażając słabość prawdziwego charakteru.
Dustin wzruszył ramionami.
-To nieważne komu. Ważne,żeby
się wygadać.
-Powiedział szesnastoletni
psycholog-zadrwiła.
Puścił jej słowa mimo uszu.
Megan wiedziała,że jej sarkazm nie robił na nim najmniejszego
wrażenia,ale stanowił jej jedyną obronę. Jak miecz bez rękojeści.
Wyszli z Anubisa i skierowali
się w dół,w kierunku stróżówki. Megan nie miała najmniejszej
ochoty się odzywać,ale Dustin zmusił ją.
-No więc będziemy tak szli w
milczeniu czy powiesz mi co cię trapi?
Uparcie zacisnęła usta,a
Dustin westchnął.
-Meg,daj spokój. Będzie ci
lepiej.
-Moja matka jest w
ciąży-wymamrotała.
Uniósł brwi ze zdziwienia.
-Naprawdę?To wspaniale!
Parsknęła z pogardą.
-Kolejny cholerny
optymista,który ma w dupie konsekwencje.
-Powinnaś czasami przestać być
taką pesymistką-powiedział jakby urażony. On sam był
realistą,ale jej słowa nieco go ubodły.-Dlaczego się nie
cieszysz?
-Po co im trzecie
dziecko?Przecież mają nas.
Dustin uśmiechnął się
porozumiewawczo.
-Mam ci wytłumaczyć jak do
tego dochodzi?Nie zawsze dzieje się to zgodnie z planem,wiesz?
-Wiem!-kopnęła ze złością
kamień. Za kogo on się uważał?
-Ale czemu nikt nie pomyśli o
konsekwencjach?
-Co masz na myśli?-Dustin
zmarszczył brwi i przystanął na chwilę.
-Moja mama nie jest już
najmłodsza...ciąża może źle wpłynąć na jej zdrowie. Nie chcę
żeby coś jej się stało. Jest potrzebna,mnie tacie i Dustinowi.
Była zaskoczona otwartością z
jaką się do niego odniosła. Ale tak właśnie działał na nią
Dustin. Potrafił sięgnąć do jej wnętrza i czerpać z niego
garściami.
-Nie przesadzaj-mruknął-Nie
jest przecież znowu taka stara.
-Ale i tak się o nią
boję-skwitowała i skrzyżowała ramiona na piersi-Czy teraz jak
odbyłam tę spowiedź możemy wrócić?
-Nie.-pokręcił przecząco
głową-Wcale nie jest ci lepiej. Coś jeszcze cię męczy.
-Nic mnie nie...-zaprotestowała
gwałtownie i urwała z przerażeniem odkrywając,że mógł ją
przejrzeć. Zawsze była mistrzynią w ukrywaniu emocji.
-Nie co?-uniósł brew.
-To nie twoja sprawa!-warknęła
rozwścieczona.-I tak zmusiłeś mnie żebym powiedziała ci
wystarczająco dużo.
-Ja cię
zmusiłem?-prychnął-Torturowałem cię,albo groziłem?Sama mi
powiedziałaś.
Zmusiłeś mnie całym
sobą-pomyślała Megan-Wystarczy,że na mnie spojrzałeś...
-Nieważne-mruknęła-Wracajmy.
Znajdowali się kilka kroków od
stróżówki,a dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty się do niej
zbliżać. Zalała ją fala strachu i niepewności.
-Jeszcze nie-Dustin był dzisiaj
wyjątkowo uparty.
Megan odważyła się podnieść
wzrok z ciężkich butów i spojrzeć w jego łagodne oczy.
Dostrzegła w nich niepokój.
-Skoro ty powiedziałaś mi co
cię męczy...to może ja powinienem się zrewanżować?
Serce jej drgnęło,ale zdobyła
się tylko na wzruszenie ramionami.
-Jak chcesz.
Dustin ruszył w kierunku
stróżówki i oparł się o ceglaną ścianę. Megan spojrzała na
niego pytająco i podeszła do niego.
-Chodzi o to...ta cała
tajemnica-wskazał ręką na budynek-Uświadomiła mi...nie bardzo
wiem jak to powiedzieć...
Czarnowłosa przechyliła głowę
i w napięciu oczekiwała na ciąg dalszy usiłując wyłowić jego
słowa spośród bicia serca,którego łomot wypełniał jej uszy.
-Megan-westchnął-Znamy się
tak długo. Przez to całe zamieszanie stajemy się dla siebie obcy
zamiast dalej się przyjaźnić. Nie chcę żeby tak było
dalej,rozumiesz?
Panna Clarke odsunęła się od
chłopaka na kilka centymetrów.
-Chcesz
powiedzieć,że...-przełknęła z trudem ślinę-Chcesz,żeby było
jak dawniej?
-Tak.-skinął powoli głową-Chcę
byśmy znowu się przyjaźnili.
Megan poczuła jakby ktoś
zgasił w niej ogień. Dostała solidny kubeł zimnej wody,który
skutecznie ugasił pożar tęsknoty stopniowo wypalający jej ciało.
On tego nie czuł.
-Myślałam...-wykrztusiła-Że
ty też...aaa!
Dustin wytrzeszczył oczy i
zanim zdążył się zorientować,szczupła kobieca dłoń zacisnęła
się wokół ust Megan wciągając ją do środka budynku.
Hershey użyto za zgodą :D
Dobra,wiem,że za późno dodałam informację o 8 komentarzach,ale to nie zmienia faktu,że miało tyle być...
Coś dla fanów Mustin'a(ma się ten dar do wymyślania nazw xD). W sumie to lubię tę parę,ale nie mam pojęcia jak się potoczą ich dalsze losy ^^
Jutro szkoła -,-. Dołuje mnie to...
Następny tradycyjnie za 8 komentarzy :3
Do napisania ;)
Joy chce zgwałcić Megan? Boże, Mercer została pedofilem!
OdpowiedzUsuńTfu. Hershey to piękne imię. Jeruś się focha :C
Megan & Dustin <3 Lubiem ich ^ ^
Marusia i Jeruś nie próżnują. Małżeństwo na perfect ^ ^
Boże szkoła, zabijcie mnie.
Trzeba zabłysnąć. Tłuszczyk i majonez w gotowości.
Me włosy musza być piękne niczym siano Joy <3
< 3333
OdpowiedzUsuńMegan Hershey Clarke
OdpowiedzUsuńMegan Hershey Clarke
Dżizus, czy ja jestem w niebie? Marusia i Dżeruś będą mieli dzidzi ciekawe jak je nazwą, ja taka rozchichrana. Zrób mnie chrzesną! Ja jestem chrzesą wszystkich dzieciaków Jary na wszystkich blogaaach! ♥
Dżizus, Sapphire widze szaleje. Majonezik? Ja dżemu używam!
Zazdroszczę Anubisowi. Trchę się zastatanwiałam nad tym, jak to jest, że chłopcy i dziewczyny mieszkają w jednym domu i nigdy, no ten xD
Ahh, nie słuchajcie mnie
Ja się już na pocałunek przygotowuję, a ty mi z zuooo Dżoj wyjeźdzasz. Albo to była Denby, kto wie xD
Czekam z niecierpliwością na kolejną cudą cześć.
Twoja fanka ♥♥
Dawaj szybko kolejny...
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham twoje opowiadania... Oraz Megan i Dustina... ;)
Megan nie lubi imienia Hersley normalnie nie moge...
Czekam na nastepny z niecierpliwoscia... :)
Fanka N. <3
Rozdzial swietny z reszta jak zawsze. Nie moge doczekac sie nastepnego ;)
OdpowiedzUsuń