EDDIE
Osirionie...osirionie...
Eddie Miller otworzył zaspane
oczy na dźwięk ochrypłego szeptu wydobywającego się z głębi
jego podświadomości. Zamrugał kilka razy i zorientował się,że
nie znajduje się w swojej własnej sypialni. Pomieszczenie było
niskie i puste,a w powietrzu unosiła się ciężka mgła. Mężczyzna
od razu zorientował się,że ma wizję. Zdziwiło go to nieco,bo
ostatnią miał kilkanaście lat temu. Najwyraźniej jednak Osirion
wewnątrz niego obudził się z dniem,w którym usłyszał głos w
Domu Anubisa przy odwożeniu dzieci i nie zamierzał tak łatwo znów
zasypiać.
Ostrożnie podniósł się z
łóżka i ruszył do drzwi. Jego bose stopy wydawały głuche
odgłosy,gdy stąpał po zakurzonej podłodze. Wyjrzał za róg.
Pusto. Wyszedł na wąski korytarz i rozejrzał się. Na pokrytych
postrzępioną tapetą ścianach wisiały dwa zakurzone portrety,a w
samym korytarzu znajdowały się jeszcze dwie pary drzwi. Zmarszczył
brwi próbując przywołać w pamięci właściwe wspomnienie.
Osirionie...
Tym razem głos dobiegał zza
drzwi wyjściowych. Bez wahania przekręcił gałkę i wszedł do
ogromnego pokoju z organami.
Tak. Wiedział już gdzie był.
Było ciemno;pośrodku został
ustawiony krąg ze świec,a w nim stał mężczyzna.
Victor!-sapnął Eddie w
duchu-Co on robi?
Obok niego w kręgu stała
kobieta,a także dwie zakapturzone postacie.
Złote płaszcze-zauważył-Z
pewnością Tajne Stowarzyszenie.
Ktoś,kto widziałby taką scenę
pierwszy raz w życiu z pewnością zwróciłby uwagę zgromadzonych
osób żądając wyjaśnień. Ale nie Eddie,który widział podobne
sceny kilkanaście razy. Z doświadczenia wiedział,że lepiej wtedy
milczeć i przyglądać się,bo każdy szczegół może być na wagę
złota. Lub nawet życia...
Podszedł bliżej. Jego kroki
rozeszły się echem,ale zdaje się,że nikt tego nie usłyszał. Dla
pewności skrył się w cieniu pod filarem.
Wszystko potem wydarzyło się w
błyskawicznym tempie. Błysnął nóż,kobieta krzyknęła. Buchnęła
para ze świecy. Victor coś zawołał;głos zdawał się dobiegać z
daleka i Eddie nie usłyszał go wyraźnie. Ale za to ryk,który
wydobył się z gardła cieniowej bestii-owszem.
Cień przypominał wilka.
Większy niż wilk. To
wilkor.-pomyślał przyglądając
się scenie z zapartym tchem.
Nie miał czasu się zastanawiać
nad tym,co to było,bo owo „coś” weszło w ciało kobiety,która
krzyknęła przeraźliwie i upadła na podłogę. Gdy powstała
wymamrotała kilka słów i odwróciła się w jego stronę.
Eddie
zdusił krzyk. Joy!
W jej oczach płonął ogień.
To było coś więcej niż błyszczące na czerwono oczy grzeszników
Ammit. Zdawało mu się,że go widzi. Zrobiła krok w jego
stronę,przewracając zgasłą świecę,ale oto cień wymknął się
z jej ciała . Jęknęła przeciągle i odwróciła się do niego.
-Wielki Secie,Panie Ciemności i
Chaosu,jestem na twoje usługi. Przysięgam sprowadzić Ci Boską
Trójkę,albo złożę Ci w ofierze mojego syna byś mógł wstąpić
w jego ciało i stąpać na Ziemi po kres jego dni.
Zwierzę wydało z siebie syk i
okrążyło Joy po czym...ją połknęło.
-Nie!-krzyknął wyciągając
rękę. Z jakiegoś powodu nie mógł się ruszyć. Poczuł,że coś
ściska go za ramię.
-Myślałeś,że to już
koniec?-Frobisher-Smythe wysyczał mu prosto do ucha. Towarzyszyła
mu silna woń rozkładającego się ciała. -Niespodzianka!
I wtedy wszystko ponownie
ogarnęła mgła...
Obudził się łapiąc łapczywie
oddech. Nie-pomyślał-To się nie mogło zdarzyć.
Zza zasłoniętych okien
przebijały się pierwsze promienie porannego słońca. Jak długo
śnił?W filmach zawsze,gdy ludzie się budzą po koszmarze jest noc.
Spojrzał na śpiącą obok
niego Patricię. Na jej usianej drobnymi zmarszczkami twarzy malował
się delikatny,ledwie zauważalny w półmroku uśmiech.
Przynajmniej ona spała dziś
dobrze-pomyślał gorzko.
Poczuł,że gardło ma suche
jakby połknął szklankę piasku. Delikatnie,żeby nie obudzić żony
wysunął się z łóżka i zamknął po cicho drzwi od sypialni.
W drodze do kuchni przejrzał
się w lustrze. Wyglądał okropnie;jego twarz był zmęczona,miał
wory pod oczami i potargane włosy. Właśnie,włosy. Ostatnio
zauważył,że zaczęły się przerzedzać. Chyba po jego pierwszego
sięgnęła niewidzialna ręka starości. Kiedy ostatnio widział
Jerome'a,jego włosy były bujne jak zawsze,Fabiana nieco
przyblakły,ale wciąż były tak samo ułożone,a Alfie...no cóż.
Postawił na stole szklankę i z
cichym szumem wlał do niej wody. Wypił ją łapczywie za jednym
razem,a potem następną. Och tak. Teraz lepiej.
Eddie oblizał wilgotne wargi i
wytężył umysł. Co to właściwe było?Sen czy wizja?Jedno łączyło
się z drugim,każde było zbyt dziwne jak na
rzeczywistość,chociaż...Anubis nigdy nie był zwyczajnym miejscem.
Czy to możliwe,że Frobisher
miał rację?Że to nie był koniec?Że to co zobaczył rzeczywiście
miało miejsce?
I Joy...Eddie nigdy zbytnio za
nią nie przepadał,zwłaszcza po tym,jak odbiła Marze Jerome'a.
Lubił Marę i wiedział,że w głębi duszy bolało ją to,że
popchnęła swojego ukochanego w ramiona innej dziewczyny. Jerome ją
skrzywdził,to prawda. Ale za to właśnie go kochała. Za to,że
nigdy nie robił niczego właściwie,chociaż intencje miał szczere.
Ale...czy zasługiwała na
połknięcie przez jakiegoś szakala?
Ziewnął przeciągle i spojrzał
na kalendarz. O cholera. To dzisiaj. Dzisiaj były w szkole Dni
Otwarte i wybierał się na nie razem z Patricią. A ściślej
mówiąc-za niecałe cztery godziny.
Kolejny powód,dla którego miał
wizję.
Usiadł na stole i bawił się
kciukami.Wiedział,że teraz nie mógłby już zasnąć. Cały czas
plątały mu się w głowie interpretacje snu. Nie przekona się,która
z nich jest prawdziwa,dopóki nie przekona się,co się dzieje w
Anubisie.
-Eddie?-Patricia stanęła w
drzwiach kuchni z zaniepokojoną miną-Wszystko dobrze?
Skinął głową. Nic nie było
dobrze. Dlaczego przed nią udawał?
-Czemu wstałeś tak
wcześnie?Wiesz,że dzisiaj jedziemy do szkoły.
-Nie mogłem spać.-przyznał
spuszczając głowę by uniknąć jej oskarżycielskiego
wzroku.-Przepraszam.
Zacisnęła mocniej pasek
puchowego szlafroka i usiadła naprzeciwko niego.
-Eddie,spójrz na
mnie.-zażądała. Uniósł głowę-A teraz powiedz mi prawdę.
Westchnął wpatrując się w
jej bladozielone oczy. Zbyt dobrze znała jego i jego zdolności by
coś takiego przeszło jej uwadze.
-Miałem wizję.
Otworzyła usta.
-Ostatnią miałeś w trzeciej
klasie liceum-wymamrotała zdumiona.
-Wiem.-przesunął ręką po
twarzy.-Ale ta była...inna. Nie wiem do końca czy to był sen czy
wizja.
-Powiedz co to było...
Gdy wyjaśnił jej
wszystko,kobieta pokręciła głową.
-Nie wierzę-oznajmiła-To zbyt
mroczne nawet jak na Victora.
-Patricio,czy moje wizje kiedyś
kłamały?-spytał-Albo się nie sprawdzały?
-Zawsze się sprawdzały-odparła
ponuro-I zawsze pokazywały prawdę.
Skinął głową.
-A więc nie ma podstaw by
twierdzić,ze tym razem jest inaczej.
-Ale co z Joy?Jak to coś
ją...połknęło?
Wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Trzeba to sprawdzić.
Wstał od stołu i spojrzał za
okno. Słońce unosiło się nad horyzontem coraz
bardziej,zapraszając do tańca wszystkie barwy świata. Było tak
prawdziwe i niezaprzeczenie dobre,że aż trudno w to uwierzyć.
Patricia podeszła do niego. W
jej oczach barwy trawy dostrzegał błysk zdenerwowania połączony z
nutą troski.
-Jak chcesz to
zrobić?-spytała-Nie możesz ot tak po prostu iść do Victora i go
przesłuchać.
-Nie. Czas powierzyć dzieciom
to brzemię. Ja się starzeję.
Uśmiechnęła się blado.
-Dla mnie wciąż jesteś tym
irytująco przystojnym Amerykaninem,w którym się zakochałam.
Zachichotał i objął ją. Na
jej głowie dostrzegł kilka siwych włosów.
-A ty wciąż jesteś tą
natrętną Gadułą,która całowała się ze mną po raz pierwszy.
-I nie ostatni-mruknęła i
wpiła się w jego usta. Zaskoczony odwzajemnił pocałunek.
-Eddie...-zaczęła odsuwając
usta na milimetr-Myślisz,że sobie poradzą?
-Kto?-zmarszczył brwi.
-Dzieci. Chcesz obarczyć ich
odpowiedzialnością za losy świata.
-Mnie nikt nie pytał o
zdanie-uśmiechnął się-I dałem radę.
Przygryzła wargę. Widać
było,że się wahała.
-A nie myślisz,że to będzie
dla nich szok?
-Nie dla wszystkich. Czas
powołać nową kadrę Sibuny.
Patricia roześmiała się
krótko.
-Zapytaj Amber o prawa
autorskie.
-Myślę,że się
zgodzi-przytaknął-Muszę porozmawiać z Niną. To w końcu też jej
decyzja.
-To decyzja całej
Sibuny-sprzeciwiła się-Nie tylko wasza.
-Masz rację-skinął wolno
głową.-Trzeba się spotkać dzisiaj.
-Tak-uścisnęła go za rękę-Ale
na razie,może zróbmy coś z tak cudownie rozpoczętym porankiem?
Eddie uśmiechnął się i
natychmiast zapomniał o nocnych koszmarach.
Tak Eddie. Joy zasługuje na pożarcie przez szakala!
A ja mam plana jak pozbyć się jeroy!
1. Skontaktuję się z Frey'ami.(wyśle się Corbierre'a,a co!)
2. Oznajmię iż chcemy hajtnąć jeroy'a na zamku(wstrzymać się ze śmiechem aż nie skończę)
3.Hajtniemy ich(wiem,że boli,ale jeszcze troszkę...)
4. Potańcujemy,popijemy itp.
5. Gwóźdź programu:Zrobimy im Krwawe Gody by Benasy Boo!:
a). "Deszcze Castamere" jako wprowadzenie>>>https://www.youtube.com/watch?v=HilAVhm3BqI . Bójta się!
b)Zarżniemy Joy!(Beansy podchodzi,wbija nóż i oznajmia"Z pozdrowieniami od Jara shipper'ów!,)
c)Dżeruś będzie w szoku O.O
d).Walniemy go cegłą aż straci pamięć.
6. Podsyłamy Marusię.
7. Dżeruś się zakochuje od pierwszego wejrzenia.
8. Znowu robimy ślub.
9. Fani Jary ocierają łzy radości("nie będę płakać,przecież nie będę tu płakać!")
10. HAPPY END!
A jednak te cholerne Krwawe Gody w "Grze o Tron" się do czegoś przydały. Robb i jego piękne włoski na miarę Dżerusia zostaną pomszczone! NIE RZUCIM ZIEMI,NIE DAMY SIĘ WALDZIOWI!
Tym razem proszę o przynajmniej 8 komentarzy na następny,a pojawi się dopiero około 12 sierpnia,ponieważ wyjeżdżam. Macie więc sporo czasu.
Do zobaczenia <3
Tak Eddie. Joy zasługuje na pożarcie przez szakala!
A ja mam plana jak pozbyć się jeroy!
1. Skontaktuję się z Frey'ami.(wyśle się Corbierre'a,a co!)
2. Oznajmię iż chcemy hajtnąć jeroy'a na zamku(wstrzymać się ze śmiechem aż nie skończę)
3.Hajtniemy ich(wiem,że boli,ale jeszcze troszkę...)
4. Potańcujemy,popijemy itp.
5. Gwóźdź programu:Zrobimy im Krwawe Gody by Benasy Boo!:
a). "Deszcze Castamere" jako wprowadzenie>>>https://www.youtube.com/watch?v=HilAVhm3BqI . Bójta się!
b)Zarżniemy Joy!(Beansy podchodzi,wbija nóż i oznajmia"Z pozdrowieniami od Jara shipper'ów!,)
c)Dżeruś będzie w szoku O.O
d).Walniemy go cegłą aż straci pamięć.
6. Podsyłamy Marusię.
7. Dżeruś się zakochuje od pierwszego wejrzenia.
8. Znowu robimy ślub.
9. Fani Jary ocierają łzy radości("nie będę płakać,przecież nie będę tu płakać!")
10. HAPPY END!
A jednak te cholerne Krwawe Gody w "Grze o Tron" się do czegoś przydały. Robb i jego piękne włoski na miarę Dżerusia zostaną pomszczone! NIE RZUCIM ZIEMI,NIE DAMY SIĘ WALDZIOWI!
Tym razem proszę o przynajmniej 8 komentarzy na następny,a pojawi się dopiero około 12 sierpnia,ponieważ wyjeżdżam. Macie więc sporo czasu.
Do zobaczenia <3