środa, 31 lipca 2013

Part 17

EDDIE


Osirionie...osirionie...
Eddie Miller otworzył zaspane oczy na dźwięk ochrypłego szeptu wydobywającego się z głębi jego podświadomości. Zamrugał kilka razy i zorientował się,że nie znajduje się w swojej własnej sypialni. Pomieszczenie było niskie i puste,a w powietrzu unosiła się ciężka mgła. Mężczyzna od razu zorientował się,że ma wizję. Zdziwiło go to nieco,bo ostatnią miał kilkanaście lat temu. Najwyraźniej jednak Osirion wewnątrz niego obudził się z dniem,w którym usłyszał głos w Domu Anubisa przy odwożeniu dzieci i nie zamierzał tak łatwo znów zasypiać.
Ostrożnie podniósł się z łóżka i ruszył do drzwi. Jego bose stopy wydawały głuche odgłosy,gdy stąpał po zakurzonej podłodze. Wyjrzał za róg. Pusto. Wyszedł na wąski korytarz i rozejrzał się. Na pokrytych postrzępioną tapetą ścianach wisiały dwa zakurzone portrety,a w samym korytarzu znajdowały się jeszcze dwie pary drzwi. Zmarszczył brwi próbując przywołać w pamięci właściwe wspomnienie.
Osirionie...
Tym razem głos dobiegał zza drzwi wyjściowych. Bez wahania przekręcił gałkę i wszedł do ogromnego pokoju z organami.
Tak. Wiedział już gdzie był.
Było ciemno;pośrodku został ustawiony krąg ze świec,a w nim stał mężczyzna.
Victor!-sapnął Eddie w duchu-Co on robi?
Obok niego w kręgu stała kobieta,a także dwie zakapturzone postacie.
Złote płaszcze-zauważył-Z pewnością Tajne Stowarzyszenie.
Ktoś,kto widziałby taką scenę pierwszy raz w życiu z pewnością zwróciłby uwagę zgromadzonych osób żądając wyjaśnień. Ale nie Eddie,który widział podobne sceny kilkanaście razy. Z doświadczenia wiedział,że lepiej wtedy milczeć i przyglądać się,bo każdy szczegół może być na wagę złota. Lub nawet życia...
Podszedł bliżej. Jego kroki rozeszły się echem,ale zdaje się,że nikt tego nie usłyszał. Dla pewności skrył się w cieniu pod filarem.
Wszystko potem wydarzyło się w błyskawicznym tempie. Błysnął nóż,kobieta krzyknęła. Buchnęła para ze świecy. Victor coś zawołał;głos zdawał się dobiegać z daleka i Eddie nie usłyszał go wyraźnie. Ale za to ryk,który wydobył się z gardła cieniowej bestii-owszem.
Cień przypominał wilka.
Większy niż wilk. To wilkor.-pomyślał przyglądając się scenie z zapartym tchem.
Nie miał czasu się zastanawiać nad tym,co to było,bo owo „coś” weszło w ciało kobiety,która krzyknęła przeraźliwie i upadła na podłogę. Gdy powstała wymamrotała kilka słów i odwróciła się w jego stronę.
Eddie zdusił krzyk. Joy!
W jej oczach płonął ogień. To było coś więcej niż błyszczące na czerwono oczy grzeszników Ammit. Zdawało mu się,że go widzi. Zrobiła krok w jego stronę,przewracając zgasłą świecę,ale oto cień wymknął się z jej ciała . Jęknęła przeciągle i odwróciła się do niego.
-Wielki Secie,Panie Ciemności i Chaosu,jestem na twoje usługi. Przysięgam sprowadzić Ci Boską Trójkę,albo złożę Ci w ofierze mojego syna byś mógł wstąpić w jego ciało i stąpać na Ziemi po kres jego dni.
Zwierzę wydało z siebie syk i okrążyło Joy po czym...ją połknęło.
-Nie!-krzyknął wyciągając rękę. Z jakiegoś powodu nie mógł się ruszyć. Poczuł,że coś ściska go za ramię.
-Myślałeś,że to już koniec?-Frobisher-Smythe wysyczał mu prosto do ucha. Towarzyszyła mu silna woń rozkładającego się ciała. -Niespodzianka!
I wtedy wszystko ponownie ogarnęła mgła...
Obudził się łapiąc łapczywie oddech. Nie-pomyślał-To się nie mogło zdarzyć.
Zza zasłoniętych okien przebijały się pierwsze promienie porannego słońca. Jak długo śnił?W filmach zawsze,gdy ludzie się budzą po koszmarze jest noc.
Spojrzał na śpiącą obok niego Patricię. Na jej usianej drobnymi zmarszczkami twarzy malował się delikatny,ledwie zauważalny w półmroku uśmiech.
Przynajmniej ona spała dziś dobrze-pomyślał gorzko.
Poczuł,że gardło ma suche jakby połknął szklankę piasku. Delikatnie,żeby nie obudzić żony wysunął się z łóżka i zamknął po cicho drzwi od sypialni.
W drodze do kuchni przejrzał się w lustrze. Wyglądał okropnie;jego twarz był zmęczona,miał wory pod oczami i potargane włosy. Właśnie,włosy. Ostatnio zauważył,że zaczęły się przerzedzać. Chyba po jego pierwszego sięgnęła niewidzialna ręka starości. Kiedy ostatnio widział Jerome'a,jego włosy były bujne jak zawsze,Fabiana nieco przyblakły,ale wciąż były tak samo ułożone,a Alfie...no cóż.
Postawił na stole szklankę i z cichym szumem wlał do niej wody. Wypił ją łapczywie za jednym razem,a potem następną. Och tak. Teraz lepiej.
Eddie oblizał wilgotne wargi i wytężył umysł. Co to właściwe było?Sen czy wizja?Jedno łączyło się z drugim,każde było zbyt dziwne jak na rzeczywistość,chociaż...Anubis nigdy nie był zwyczajnym miejscem.
Czy to możliwe,że Frobisher miał rację?Że to nie był koniec?Że to co zobaczył rzeczywiście miało miejsce?
I Joy...Eddie nigdy zbytnio za nią nie przepadał,zwłaszcza po tym,jak odbiła Marze Jerome'a. Lubił Marę i wiedział,że w głębi duszy bolało ją to,że popchnęła swojego ukochanego w ramiona innej dziewczyny. Jerome ją skrzywdził,to prawda. Ale za to właśnie go kochała. Za to,że nigdy nie robił niczego właściwie,chociaż intencje miał szczere.
Ale...czy zasługiwała na połknięcie przez jakiegoś szakala?
Ziewnął przeciągle i spojrzał na kalendarz. O cholera. To dzisiaj. Dzisiaj były w szkole Dni Otwarte i wybierał się na nie razem z Patricią. A ściślej mówiąc-za niecałe cztery godziny.
Kolejny powód,dla którego miał wizję.
Usiadł na stole i bawił się kciukami.Wiedział,że teraz nie mógłby już zasnąć. Cały czas plątały mu się w głowie interpretacje snu. Nie przekona się,która z nich jest prawdziwa,dopóki nie przekona się,co się dzieje w Anubisie.
-Eddie?-Patricia stanęła w drzwiach kuchni z zaniepokojoną miną-Wszystko dobrze?
Skinął głową. Nic nie było dobrze. Dlaczego przed nią udawał?
-Czemu wstałeś tak wcześnie?Wiesz,że dzisiaj jedziemy do szkoły.
-Nie mogłem spać.-przyznał spuszczając głowę by uniknąć jej oskarżycielskiego wzroku.-Przepraszam.
Zacisnęła mocniej pasek puchowego szlafroka i usiadła naprzeciwko niego.
-Eddie,spójrz na mnie.-zażądała. Uniósł głowę-A teraz powiedz mi prawdę.
Westchnął wpatrując się w jej bladozielone oczy. Zbyt dobrze znała jego i jego zdolności by coś takiego przeszło jej uwadze.
-Miałem wizję.
Otworzyła usta.
-Ostatnią miałeś w trzeciej klasie liceum-wymamrotała zdumiona.
-Wiem.-przesunął ręką po twarzy.-Ale ta była...inna. Nie wiem do końca czy to był sen czy wizja.
-Powiedz co to było...
Gdy wyjaśnił jej wszystko,kobieta pokręciła głową.
-Nie wierzę-oznajmiła-To zbyt mroczne nawet jak na Victora.
-Patricio,czy moje wizje kiedyś kłamały?-spytał-Albo się nie sprawdzały?
-Zawsze się sprawdzały-odparła ponuro-I zawsze pokazywały prawdę.
Skinął głową.
-A więc nie ma podstaw by twierdzić,ze tym razem jest inaczej.
-Ale co z Joy?Jak to coś ją...połknęło?
Wzruszył ramionami.
-Nie wiem. Trzeba to sprawdzić.
Wstał od stołu i spojrzał za okno. Słońce unosiło się nad horyzontem coraz bardziej,zapraszając do tańca wszystkie barwy świata. Było tak prawdziwe i niezaprzeczenie dobre,że aż trudno w to uwierzyć.
Patricia podeszła do niego. W jej oczach barwy trawy dostrzegał błysk zdenerwowania połączony z nutą troski.
-Jak chcesz to zrobić?-spytała-Nie możesz ot tak po prostu iść do Victora i go przesłuchać.
-Nie. Czas powierzyć dzieciom to brzemię. Ja się starzeję.
Uśmiechnęła się blado.
-Dla mnie wciąż jesteś tym irytująco przystojnym Amerykaninem,w którym się zakochałam.
Zachichotał i objął ją. Na jej głowie dostrzegł kilka siwych włosów.
-A ty wciąż jesteś tą natrętną Gadułą,która całowała się ze mną po raz pierwszy.
-I nie ostatni-mruknęła i wpiła się w jego usta. Zaskoczony odwzajemnił pocałunek.
-Eddie...-zaczęła odsuwając usta na milimetr-Myślisz,że sobie poradzą?
-Kto?-zmarszczył brwi.
-Dzieci. Chcesz obarczyć ich odpowiedzialnością za losy świata.
-Mnie nikt nie pytał o zdanie-uśmiechnął się-I dałem radę.
Przygryzła wargę. Widać było,że się wahała.
-A nie myślisz,że to będzie dla nich szok?
-Nie dla wszystkich. Czas powołać nową kadrę Sibuny.
Patricia roześmiała się krótko.
-Zapytaj Amber o prawa autorskie.
-Myślę,że się zgodzi-przytaknął-Muszę porozmawiać z Niną. To w końcu też jej decyzja.
-To decyzja całej Sibuny-sprzeciwiła się-Nie tylko wasza.
-Masz rację-skinął wolno głową.-Trzeba się spotkać dzisiaj.
-Tak-uścisnęła go za rękę-Ale na razie,może zróbmy coś z tak cudownie rozpoczętym porankiem?
Eddie uśmiechnął się i natychmiast zapomniał o nocnych koszmarach.

Tak Eddie. Joy zasługuje na pożarcie przez szakala!
A ja mam plana jak pozbyć się jeroy!
1.  Skontaktuję się z Frey'ami.(wyśle się Corbierre'a,a co!)
2. Oznajmię iż chcemy hajtnąć jeroy'a na zamku(wstrzymać się ze śmiechem aż nie skończę)
3.Hajtniemy ich(wiem,że boli,ale jeszcze troszkę...)
4. Potańcujemy,popijemy itp.
5. Gwóźdź programu:Zrobimy im Krwawe Gody by Benasy Boo!:
a). "Deszcze Castamere" jako wprowadzenie>>>https://www.youtube.com/watch?v=HilAVhm3BqI . Bójta się!
b)Zarżniemy Joy!(Beansy podchodzi,wbija nóż i oznajmia"Z pozdrowieniami od Jara shipper'ów!,)
c)Dżeruś będzie w szoku O.O
d).Walniemy go cegłą aż straci pamięć.
6. Podsyłamy Marusię. 
7. Dżeruś się zakochuje od pierwszego wejrzenia.
8. Znowu robimy ślub.
9. Fani Jary ocierają łzy radości("nie będę płakać,przecież nie będę tu płakać!")
10. HAPPY END!
A jednak te cholerne Krwawe Gody w "Grze o Tron" się do czegoś przydały. Robb i jego piękne włoski na miarę Dżerusia zostaną pomszczone! NIE RZUCIM ZIEMI,NIE DAMY SIĘ WALDZIOWI!
Tym razem proszę o przynajmniej 8 komentarzy na następny,a pojawi się dopiero około 12 sierpnia,ponieważ wyjeżdżam. Macie więc sporo czasu. 
Do zobaczenia <3

8 komentarzy:

  1. Nareszcie napisałaś !

    8 komentarzy? Będzie tyle ^^
    Rozdział cudowny *.*

    Miłego wypoczynku ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja załatwię cegłę!
    Jezusie Maryjo, Patt siwieje! Edzio jeszcze szybciej, gdyż iż to blondynek.
    Tajemnice Domu Emerytów właśnie nadchodzą.
    Podejrzewam, że szakaluś zaraz wypluł Joy (biedny, niestrawności dostał).
    Włosy Jerusia zawsze będą bujnę. Alfie ma kochaną szczecinkę, łysa pała mudżyńska <3
    Wow, nadal nienawidzę Joy. Coś szybko mi nie przejdzie.
    Rozdzialik świetny, fajnie jest odwiedzić naszych starych bohaterów. Chyba wyślem do ciebie waldzia. Niech się chłopak uczy!
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No i sie doczekałam!
    Zakoszę coś od rodziców, jak mamy popić to tylko za szczęście Jary!
    Mnie kieliszka za Jeroy nie zmusicie do podniesienia.
    Idę na casting na druhnę Mary. Ktoś musi jej kieckę trzymać, co nie?
    No i zajebiście, my się waldzowi nie damy, co to to nie.
    A może i jego by tak cegłą walnąć? Przydało by mu się w ten cholernie pusty łep.
    Rozdział cudaśny, cały taki zajebisty. Włosy Dżerusia Forever <33
    Wypijmy za młoda parę, Pana i Panią Clarke!
    Czeeekammm <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Blagam dodaj kolejny bo ja czekam i czekam i doczekac sie nie moge :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. genialne :) chce kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. ekstra ;p ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny jak zawsze :)
    Ciekawi mnie jak powiedza o tym młodym i czy to będzie dla nich szok jak okaże się że oni już zaczęli pracować jako sibuna :)
    Dodaj już proszę kolejny :)
    Pozdrawiam,
    Twoja Fanka ;*

    OdpowiedzUsuń