piątek, 19 lipca 2013

Part 16

BLAIR


Cholera,mogłam jej nie pożyczać tego zeszytu-myślała Blair kopiąc ze złością kamień.
Był zimny wieczór,za pół godziny mijała godzina policyjna i jeśli Victor odkryje,że jej nie ma,będzie źle. Kiedy wyszła nie było go,ale z pewnością wróci o dziesiątej,żeby upuścić szpilkę. Dotychczas nie spóźnił się ani razu,więc nie sądziła,żeby dziś zrobił wyjątek.
Kierowała się w stronę najbardziej oddalonego od szkoły internatu,Domu Mut,w którym mieszkała Meri,dziewczyna,z którą od początku roku chodziła do klasy. Rozmawiały raptem ze dwa razy,ale nie było jej przez ostatni tydzień,więc to Blair musiała jej pomóc nadrobić zaległości.
Miller przyzwyczaiła się,że ludzie darzą ją zaufaniem,mimo że często jest arogancka i opryskliwa. Zaczęło się od jej siostry bliźniaczki,która nie przejmowała się humorami siostry i na siłę zaciągała ją do zabawy. Była jej za to wdzięczna,bo dzięki temu nauczyły się na sobie polegać i wspierać się nawzajem.
Nie to,że poza tym nienawidziła siostry. Przeciwnie-kochała ją. Miały ze sobą bliźniaczą więź,która jest zagadką nawet dla naukowców. Raz,kiedy Blair o mały włos nie utopiła się w basenie,to Brenda wyczuła,że coś jest nie tak,mimo iż była z mamą gdzie indziej i szybko zawołała Eddie'go. Siostrzyczka uratowała jej życie i miała wobec niej poważny dług,którego nie spłaciła do tej pory.
Ale Brenda potrafiła być czasem strasznie denerwująca,jak to młodsza siostra. Wprawdzie przewyższała ją wiekiem o zaledwie pięć minut,ale to wystarczyło. Jej nieustanne paplanie o ciuchach i torebkach denerwowało czerwonowłosą. No i ten jej zaraźliwy zapał do wszystkiego...
Meri zaś była nieśmiałą uczennicą,która utrzymywała kontakt tylko z Blair. Podobnie jak ona miała duszę samotnika. I być może to sprawiło,że Blair marzła teraz na dworze zamiast siedzieć we wspólnym i sączyć ciepłe kakao. Dziewczyna miała egzotyczną urodę;kiedy Blair zapytała ją o pochodzenie wyznała,że jej matka pochodzi z Bliskiego Wschodu,zaś jej ojciec jest rodowitym Anglikiem. Stąd też wzięło się jej imię.
Kiedy dotarła pod dom Mut,światło było zapalone jedynie w salonie.
-Czy jest Meri?-spytała opiekunki domu,siwowłosej kobiety w wieku Trudy.
-Wyszła-oznajmiła kobieta-Powiedziała,że musi pilnie coś załatwić w szkole.
-O tej porze?-Blair zdziwiła się brakiem troski u opiekunki.
-Zadzwonił do mnie wasz woźny w imieniu dyrektor Mercer i poinformował o tym osobiście. To jakieś poważne sprawy rodzinne,ale powinna wrócić niedługo. Może wejdziesz i zaczekasz?
-Nie mogę-pokręciła głową-Muszę być w domu przed godziną policyjną.
-W porządku. Przekazać jej coś?
-Nie.
Pięknie-pomyślała z goryczą-Już nie żyję.
Ale...zaraz. Dlaczego Victor miałby po nią dzwonić i kazać jej przyjść do szkoły?Przecież w każdym domu są telefony stacjonarne,a jeśli przyjechaliby jej rodzice,zaczekałaby w domu.
Chyba,że nie chodzi o je rodziców...
Od niecałego miesiąca traciła kontakt z Megan,która teraz wszędzie chodziła z Ruterami i Nickiem. Biorąc pod uwagę fakt,że Megan i Lily się nie znosiły,ciężko było uwierzyć,że się zaprzyjaźnili. Zachowywali się dziwnie;kiedy byli sami szeptali między sobą,a gdy tylko pojawiał się ktoś „obcy” milczeli. A pewnego razu Blair usłyszała,jak Nick mówi coś o jakimś kluczu...
Potarła ręce i skuliła się,gdy zawiał wiatr. Z jej ust wydobywały się obłoczki pary. W tym roku zima nadejdzie wcześniej niż się spodziewała.
Już miała wrócić z powrotem do Domu Anubisa,gdy nagle dostrzegła słabe światło odbijające się od murów Domu Mut. Był położony najbliżej stróżówki,budynku prowadzącego do wyjścia z kampusu. I to właśnie tam Blair dostrzegła błysk.
Zmarszczyła brwi i ruszyła za światłem. Kiedy się zbliżała,coraz głośniej było słychać śpiew,ale brzmiał dziwnie. Nie przypominał żadnego języka,którego znała Blair.
Podeszła do drzwi budynku,tak,żeby nikt nie zdołał jej zauważyć z okna.
Gorzej będzie jeśli ktoś wyjdzie.
Serce podskoczyło jej do gardła,gdy męski głos ze śpiewu przeszedł w krzyk. Teraz wyraźnie zrozumiała „Powstań!”.
Ktoś tam odprawia rytuał-pomyślała z drżąc z zimna i ze strachu. Objęła się ramionami i nasłuchiwała dalej,ale nastała cisza.
Zamiast odgłosów,dostrzegła jak światło przygasa.
Idzie tu!-pomyślała i szybko uciekła spod drzwi.
Ale wtedy światło pojawiło się znowu. Wydawało się lekko wyblakłe,jakby ktoś wyprał z niego kolor.
I wtedy zauważyła cień.
Ogromny,czarny cień przypominający...psa?Albo dzika?Blair nie była w stanie go zidentyfikować.
Cofnęła się o krok gotowa uciekać.
Potwór kłapnął paszczą i ryknął przeraźliwie. Blair poczuła,że nie chce tam stać ani chwili dłużej.
Następnego ranka wstała niewyspana. Całą noc przewracała się z boku na bok wciąż mając przed oczyma straszny cień. Gdyby nie widok śpiącej Megan,już dawno schowałaby głowę pod kołdrę i trzęsła się w spokoju,zaś fakt,że przyjaciółka może się obudzić i zacząć ją przesłuchiwać działał uspokajająco.
I tak muszę im powiedzieć-westchnęła w duchu Blair obserwując,jak unosi się kołdra pod oddechem Megan. Światło położonej nieopodal latarni sprawiało,że jej skóra była blada jak mleko,a włosy lśniły upiornym blaskiem.
Zupełnie jak ten cień-pomyślała obracając się do ściany i kolejny raz bezskutecznie próbując zasnąć.
A fakt,że specjalnie wstała wcześniej,żeby dorwać całą czwórkę przy śniadaniu nie pomagał w ukryciu worów pod oczami.
Tradycyjnie siedzieli w jadalni sami pochylając się nad stołem i szepcząc. Nie zawsze wstawali pierwsi,tylko wtedy gdy mieli coś ważnego do omówienia. Blair podpatrzyła jak Megan wstaje i ubiera się i poszła za nią. Całe szczęście,że z nią mieszkała,inaczej mogłaby przegapić okazję.
Gdy zobaczyli Blair umilkli. Dustin odchrząknął.
-Hej Blair-zagadnął-Co tu robisz?
-To samo co wy-odparła unosząc podbródek-Przyszłam na śniadanie.
Megan posłała Nickowi podejrzliwe spojrzenie. Chłopak jednak nie odpowiedział.
Bez słowa usiadła przy stole i wsypała sobie do miski płatki. Ich szum był jedynym dźwiękiem wypełniającym pomieszczenie.
-Nie krępujcie się,mówcie dalej-ponagliła-Wiem o wszystkim.
Lily otworzyła usta.
-A-ale co wiesz?-wyjąkała.
-Być może więcej niż wy. Myślcie,że jak chodzicie sobie na przerwy wszędzie razem i kręcicie się wieczorami po domu to nikt tego nie zauważy?No i jeszcze gadanie o jakimś kluczu Bóg wie do czego...
Znieruchomieli. Jedynie Megan skrzyżowała ręce na piersi i oznajmiła bojowo:
-To może nas oświecisz?Co takiego wiesz?
-Megan!-syknął Dustin przez zęby-Nie powinnaś...
-Nie mów mi co powinnam a czego nie. Te czasy się skończyły-odwarknęła-Niech powie co wie. Nikt nie każe mi się rewanżować.
Blair skinęła głową. Była pewna,że i tak to zrobią.
-A więc...-zaczęła-Wczoraj wieczorem poszłam do Meri...
-Kto to jest Meri?-odezwał się Nick.
-To ta dziewczyna z naszej klasy-wyjaśniła Lily.-Wszędzie chodzi sama.
-Ta terrorystka?-parsknęła Megan.
-To,że jest większej części pochodzenia arabskiego nie znaczy wcale,że jest terrorystką Meg-powiedział spokojnie Dustin-Bądź bardziej tolerancyjna.
Dziewczyna przewróciła oczami w odpowiedzi.
-Kontynuując-wtrąciła z naciskiem Blair-Poszłam do niej wieczorem,żeby oddała mi zeszyt z angielskiego,ale opiekunka powiedziała mi,że jej nie ma. Podobno Victor zadzwonił po nią w imieniu Mercer.
-Victor?-zdziwił się Nick-Po co?
Blair wzruszyła ramionami.
-Podobno jakieś sprawy rodzinne.
-Przed dziesiątą?-Lily zmarszczyła brwi-To podejrzane...
-No co ty?-spytała ironicznie Megan. Zwróciła się do Blair.-Co dalej?
-Meri mieszka w domu Mut. Wiecie,ten najbliżej bramy...
Wymienili zaniepokojone spojrzenia. Nie było pytań,więc mówiła dalej:
-I kiedy miałam już wracać zauważyłam światło padające na dom. Pochodziło ze stróżówki.
Teraz mieli oczy okrągłe jak spodki. Nachylili się bliżej by nie uronić ani jednego słowa.
-Podeszłam tam i usłyszałam śpiew. Był dziwny,na pewno nie w jakimś znanym języku. Potem ktoś krzyknął „powstań!”. To był mężczyzna. I wtedy zrobiło się cicho. Myślałam,że ktoś będzie wychodził i podeszłam pod okno,bo schowałam się obok drzwi. Ale to nie był koniec. Zobaczyłam wielki cień.
-Jaki?-spytała Megan rozszerzając niebieskie oczy.
-Przypominał...właściwie nie wiem co to było...pies,albo jakiś tygrys. To coś ryknęło przeciągle,a ja uznałam,że miałam już dość.
Lily zakryła usta rękoma,zapewne próbując sobie wyobrazić cień. Megan gapiła się na Millerównę z szeroko otwartymi oczami a Dustin i Nick kręcili głowami ze zdumienia.
-Wiedziałem!-oznajmił tryumfalnie Nick uderzając pięścią w stół-Tam się dzieje coś niedobrego. No i ta kobieta...
-Kobieta?-tym razem to Blair wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Tak. Ktoś ją tam trzyma.-przytaknął Dustin.
Blair przejechała dłonią po twarzy.
-Wow-skwitowała-To bardziej pokręcone niż mi się wydawało.
-Ok,zrobimy tak-powiedział Nick-Przyjmiemy cię do...klubu. Widziałaś za dużo,żeby cię nie wplątywać.
-No dzięki-odparła z przekąsem-A ja myślałam,że dostałam się tu za ładne oczy.
Zignorowali jej słowa.
-Opowiemy ci wszystko później.-dodał pospiesznie widząc,że Ashley wchodzi do salonu.
-Hej Ash-uśmiechnęła się Lily-Co tam?
Blondynka ziewnęła machając ręką. Miała na sobie jeszcze piżamę.
-Wiecie może czy będzie dzisiaj w szkole Mercer?Mam do niej sprawę.
Pokręcili głowami.
-Wczoraj jej nie było?-spytała podejrzliwie Megan.
-Była rano,ale po południu mieliśmy za nią zastępstwo z Gibbsem.
Skrzywiła się. Stary pan Gibbs uczył historii i jego lekcje stanowiły dla uczniów katorgę.
Megan uniosła brwi jakby chciała oznajmić „Widzicie?Wszystko się ze sobą łączy”.
-No trudno-westchnęła Ashley i wyszła-Najwyżej stracę szansę. Trzeba było myśleć wcześniej. Moja wina,moja wina,moja bardzo wielka wina...
-Co myślicie?-spytał Dustin-To może być trop.
-Mercer często zachowuje się dziwnie-wyjaśnił czerwonowłosej Nick-Widzieliśmy ją raz jak wychodziła ze stróżówki. Z jakąś butelką.
-Myślicie,że to ona trzyma tam tę kobietę?-spytała Blair nalewając w końcu mleka do płatków.
-Pewności nie mamy-przyznała Lily-Ale nie była tam bez powodu.
Megan otworzyła usta,żeby poczęstować Lily kolejnym warknięciem,gdy zagrzmiał nad nimi głos Victora.
-Co wy tu robicie o tej porze hmm?Dawno powinniście już zjeść,skoro wstajecie pierwsi.
-Żałuje nam pan?-powiedział zaczepnie Nick.
Victor zmarszczył brwi i podszedł do niego. Oparł dłonie na krzesłach i wysyczał:
-Uważaj chłopcze. Twoja matka też lubiła sobie ze mną pogrywać i wierz mi. Nie zawsze kończyło się to dla niej pomyślnie.
-Moja...matka?-wymamrotał zaszokowany Nick-Znał pan moją mamę?
Victor tylko odchrząknął i wygonił ich z kuchni ręką.
Blair przemknęła obok niego zastanawiając się,czy to możliwe by to jego głos słyszała wczoraj wieczorem.


Nie sądziłam,że wprowadzę nową postać,ale tak wyszło^^Opis Meri dodałam do reszty.
Ostatnio przeglądając fejsa zobaczyłam pytanie zadane przez fanpage "Olewam szkołę,idę do Anubisa". A pytanie brzmiało:"Jara-hot or not". Przegląd moich reakcji:
1. Większość na not-gniewne zmarszczenie brwi.
2. Jedno,albo dwa hot-westchnienie ulgi. Są jeszcze normalni ludzie na świecie
3. "Wolę Jeroy"-odruch wymiotny
4. "Jeroy forever" + lajki sugerujące,że są dla siebie stworzeni :
Dlatego drodzy fani Jeroy jeroy:Wonnt!. To wasze ukochane ścierwo,które nazywacie pairingiem NIGDY nie będzie tak genialne jak Jara. Miałoby szansę,gdyby przez 3 sezony był jakikolwiek znak,że takowa para powstanie.  Nie było?Przykro mi. Nie zasługuje nawet na to,żeby pisać nazwę z dużej litery jak wszystko co stworzył waldzio. Jestem tolerancyjną osobą,ale wszystko ma swoje granice. 
Sapphire,szykuj traktor i betoniarkę. Czas zrobić porządek.
Wasza rozjuszona do granic wytrzymałości,
Beansy Boo.

3 komentarze:

  1. Świeetny ^^
    Nowy odcinek :http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/07/stracone-marzenia-odcinek-3-juz-nigdzie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera. Czyli nie tylko ja mam odruchy wymiotne, jak parzę na tą słitf parkę, jak kąpią psa , śmieją się na śniadanku, że normalnie są komentarze 'omommomom' pod zdjęciami. mabian też nie zasługuje na pisanie z dużej litery. Jara na NOT? Hahahaha, dobra, to było niezłe, pożartowaliśmy sobie, teraz pomóżcie mi się podnieść z podłogi, pliss. Nie, serio, możecie już przestać. To już się nudne zaczyna robić. No podnieście mnie, bo się wkurzę. Haha, no bardzo śmieszne. JUŻ POWIEDZIAŁAM!
    Dlatego ja przerzuciłam się na twittera. Można się pośmiać z głupich twittów na temat pocałunku mabian. Ahh.
    Wiecie co? Ja bym nie chciała wam psuć zabawy, ale traktor i betoniarka nie wystarczą. Można by pożyczyć od Mickusia Bogusia ( oo zrymowałam, tak mi się napisało), jakąś sikirkę i tria. Trza czymś przewieść ciało, cnie? WŁÓŻCIE DO DO WORKA I PRZYWALCIE MU ŁOPATĄ!
    Blair w... właściwie, to ich klub też nazywa się Sibuna? Bo jakoś tak nie w temacie jestem, ehemm. Znaczy czytałam, ale czy to Sibuna. Niech Dustin (ahhh Fabianek Junior ♥) wyciągnie coś od tatusia na temat klubiku. Joylittka prosi tak łaadnie.
    Kurczę, uwielbiam cię. Wszystko w tobie jest tak nieziemsko zajebiste. Ten styl, to wszystko jest skhdfkhdfkshzkjgkjdf
    He he.
    Piszę petycję do Komorowskiego, aby wszystkich fanów jeroy wywieść z kraju i na Syberię. Niech cierpią szuje.


    Joylitte
    XXXX

    OdpowiedzUsuń
  3. Walec, motyka, młotek, siekiera, nóż (ostry i ten plastikowy z KFC na jakiś postój w drodze do Anubisa), piła, kopara, betoniarka, Bogusław (zawsze i wszędzie), żel do włosów (na wypadek spotkania z Eudżenkiem ^ ^), tir i Pudzianowski w ciężarówce.
    Sapphire, jak zawsze, perfekcyjnie przygotowana! :D
    Najlepszym dowodem na fałszywe zniszczenie Jary i nierealność jeroya, jest kwestie Dżerusia na końcu 3 sezonu.
    "JESTEŚ MOJĄ PIERWSZĄ, JEDYNĄ, PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ!!!"
    Normalnie śmiech na sali.
    Przykro mi Joy, nikt cię nie kocha, nadal.
    dżeroj jest parką sezonową, tak jak willome.
    Pamiętam jeszcze ten szał na jillow, jak ich bronili, kochali, pieprzyli o prawdziwej miłości...
    Od paru, ładnych miesięcy, nie spotkałam się z ani jednym bzdetem o willome. Żadnych gifów, filmików, przeróbek, nic... ahh ci wierni, prawdziwi fani.
    Przeprowadźmy eksperyment: Hajtniemy Jerome'a z K.T i zobaczymy reakcję widzów. Po niecałym miesiącu, dżeroy zginie w męczarniach i byłoby kerome.
    Jeruś nie jest osobą, która zakochuję się na prawo i lewo. Dżeruś był śliczny, kochany, a przede wszystkim był Dżerusiem. Tym Dżerusiem, który ma żal do rodziców, świata, nie ufa praktycznie nikomu, wykorzystuję innych dla swoich własnych korzyści, i nagle zauważa w Marusi kogoś więcej niż tylko nudziarską kujonkę. To ją pierwszą, obdarza bezgranicznym zaufaniem i w końcu oddaje jej swoje kochane serducho ^ ^
    UWAGA UWAGA TERAZ OPISUJEMY SYTUACJE jeroy!
    Pogłaskała go po ramieniu.
    Kazała olać zazdro Marusię.
    Śmiała się z nim.
    Jeruś zaprosił ją na randkę.
    Myli se psa (bardzo romantyczne)
    Chciał ją pocałować, ale Marusia zeszła po schodkach.
    Pocałował ją, przedtem wygłaszając "Nie mogę jeść, spać, srać, nanananana.
    Odkrył straszliwą prawdę.
    Beczał na scenie i z nią zerwał.
    Wypieprzył ją za drzwi.
    Potem Fabian wygłosił piękne zdanie o niedorobie joy.
    Sapphire się ucieszyła.
    Jeruś machnął list (z pomocą głupiej Trudy, która wcale nie zna się na miłości)
    Wybaczyła mu.
    Oglądali razem głupie sztuczne ognie (w tym momencie Sapphire miała nadzieję, że joy dostanie fajerwerkiem w ryj)
    W filmie nic nie robili.
    Chyba dancewali na końću, ale nie wiem.
    KONIEC
    Aż się wzruszyłam. To takie piękne, że chyba zaraz się porzygam.
    Zamykając temat wariactw waldzia, rozdział superaśny <3
    Joy z butelką? Ooo, pije się piwko po pracy? Flaszki, nieładnie.
    Dustin masz kosiać Megan <3 Tak baldzio, baldzio. NIE TAK BARDZO JAK TWÓJ OJCIEC MIAŁ ZAMIAR KOCHAĆ JEJ MATKĘ, OJ NIE!
    Lubiem Blair. I jej siostrzyczkę również ^ ^ Patricia się ładnych córek dorobiła c;
    Śliczniem piszesz <3 Tak lekko, z humorkiem, FAJNIE JEST!
    Też tak chce, zazdro Marusia D:
    Fani jeroy to tępe dzieci podstawówki (klasy 1-3 nie próżnują).
    Noo, więc czekam na następny :)
    KC <3
    Fankaa ^ ^

    OdpowiedzUsuń