BLAIR
Cholera,mogłam jej nie
pożyczać tego zeszytu-myślała Blair kopiąc ze złością
kamień.
Był zimny wieczór,za pół
godziny mijała godzina policyjna i jeśli Victor odkryje,że jej nie
ma,będzie źle. Kiedy wyszła nie było go,ale z pewnością wróci
o dziesiątej,żeby upuścić szpilkę. Dotychczas nie spóźnił się
ani razu,więc nie sądziła,żeby dziś zrobił wyjątek.
Kierowała się w stronę
najbardziej oddalonego od szkoły internatu,Domu Mut,w którym
mieszkała Meri,dziewczyna,z którą od początku roku chodziła do
klasy. Rozmawiały raptem ze dwa razy,ale nie było jej przez ostatni
tydzień,więc to Blair musiała jej pomóc nadrobić zaległości.
Miller przyzwyczaiła się,że
ludzie darzą ją zaufaniem,mimo że często jest arogancka i
opryskliwa. Zaczęło się od jej siostry bliźniaczki,która nie
przejmowała się humorami siostry i na siłę zaciągała ją do
zabawy. Była jej za to wdzięczna,bo dzięki temu nauczyły się na
sobie polegać i wspierać się nawzajem.
Nie to,że poza tym nienawidziła
siostry. Przeciwnie-kochała ją. Miały ze sobą bliźniaczą
więź,która jest zagadką nawet dla naukowców. Raz,kiedy Blair o
mały włos nie utopiła się w basenie,to Brenda wyczuła,że coś
jest nie tak,mimo iż była z mamą gdzie indziej i szybko zawołała
Eddie'go. Siostrzyczka uratowała jej życie i miała wobec niej
poważny dług,którego nie spłaciła do tej pory.
Ale Brenda potrafiła być
czasem strasznie denerwująca,jak to młodsza siostra. Wprawdzie
przewyższała ją wiekiem o zaledwie pięć minut,ale to
wystarczyło. Jej nieustanne paplanie o ciuchach i torebkach
denerwowało czerwonowłosą. No i ten jej zaraźliwy zapał do
wszystkiego...
Meri zaś była nieśmiałą
uczennicą,która utrzymywała kontakt tylko z Blair. Podobnie jak
ona miała duszę samotnika. I być może to sprawiło,że Blair
marzła teraz na dworze zamiast siedzieć we wspólnym i sączyć
ciepłe kakao. Dziewczyna miała egzotyczną urodę;kiedy Blair
zapytała ją o pochodzenie wyznała,że jej matka pochodzi z
Bliskiego Wschodu,zaś jej ojciec jest rodowitym Anglikiem. Stąd też
wzięło się jej imię.
Kiedy dotarła pod dom
Mut,światło było zapalone jedynie w salonie.
-Czy jest Meri?-spytała
opiekunki domu,siwowłosej kobiety w wieku Trudy.
-Wyszła-oznajmiła
kobieta-Powiedziała,że musi pilnie coś załatwić w szkole.
-O tej porze?-Blair zdziwiła
się brakiem troski u opiekunki.
-Zadzwonił do mnie wasz woźny
w imieniu dyrektor Mercer i poinformował o tym osobiście. To jakieś
poważne sprawy rodzinne,ale powinna wrócić niedługo. Może
wejdziesz i zaczekasz?
-Nie mogę-pokręciła
głową-Muszę być w domu przed godziną policyjną.
-W porządku. Przekazać jej
coś?
-Nie.
Pięknie-pomyślała z
goryczą-Już nie żyję.
Ale...zaraz. Dlaczego Victor
miałby po nią dzwonić i kazać jej przyjść do szkoły?Przecież
w każdym domu są telefony stacjonarne,a jeśli przyjechaliby jej
rodzice,zaczekałaby w domu.
Chyba,że nie chodzi o je
rodziców...
Od niecałego miesiąca traciła
kontakt z Megan,która teraz wszędzie chodziła z Ruterami i
Nickiem. Biorąc pod uwagę fakt,że Megan i Lily się nie
znosiły,ciężko było uwierzyć,że się zaprzyjaźnili.
Zachowywali się dziwnie;kiedy byli sami szeptali między sobą,a gdy
tylko pojawiał się ktoś „obcy” milczeli. A pewnego razu Blair
usłyszała,jak Nick mówi coś o jakimś kluczu...
Potarła ręce i skuliła
się,gdy zawiał wiatr. Z jej ust wydobywały się obłoczki pary. W
tym roku zima nadejdzie wcześniej niż się spodziewała.
Już miała wrócić z powrotem
do Domu Anubisa,gdy nagle dostrzegła słabe światło odbijające
się od murów Domu Mut. Był położony najbliżej stróżówki,budynku
prowadzącego do wyjścia z kampusu. I to właśnie tam Blair
dostrzegła błysk.
Zmarszczyła brwi i ruszyła za
światłem. Kiedy się zbliżała,coraz głośniej było słychać
śpiew,ale brzmiał dziwnie. Nie przypominał żadnego języka,którego
znała Blair.
Podeszła do drzwi
budynku,tak,żeby nikt nie zdołał jej zauważyć z okna.
Gorzej będzie jeśli ktoś
wyjdzie.
Serce podskoczyło jej do
gardła,gdy męski głos ze śpiewu przeszedł w krzyk. Teraz
wyraźnie zrozumiała „Powstań!”.
Ktoś tam odprawia
rytuał-pomyślała z drżąc z
zimna i ze strachu. Objęła się ramionami i nasłuchiwała
dalej,ale nastała cisza.
Zamiast odgłosów,dostrzegła
jak światło przygasa.
Idzie tu!-pomyślała
i szybko uciekła spod drzwi.
Ale wtedy światło pojawiło
się znowu. Wydawało się lekko wyblakłe,jakby ktoś wyprał z
niego kolor.
I wtedy zauważyła cień.
Ogromny,czarny cień
przypominający...psa?Albo dzika?Blair nie była w stanie go
zidentyfikować.
Cofnęła się o krok gotowa
uciekać.
Potwór kłapnął paszczą i
ryknął przeraźliwie. Blair poczuła,że nie chce tam stać ani
chwili dłużej.
Następnego ranka wstała
niewyspana. Całą noc przewracała się z boku na bok wciąż mając
przed oczyma straszny cień. Gdyby nie widok śpiącej Megan,już
dawno schowałaby głowę pod kołdrę i trzęsła się w spokoju,zaś
fakt,że przyjaciółka może się obudzić i zacząć ją
przesłuchiwać działał uspokajająco.
I tak muszę im
powiedzieć-westchnęła w duchu Blair obserwując,jak unosi się
kołdra pod oddechem Megan. Światło położonej nieopodal latarni
sprawiało,że jej skóra była blada jak mleko,a włosy lśniły
upiornym blaskiem.
Zupełnie jak ten
cień-pomyślała obracając się
do ściany i kolejny raz bezskutecznie próbując zasnąć.
A fakt,że specjalnie wstała
wcześniej,żeby dorwać całą czwórkę przy śniadaniu nie pomagał
w ukryciu worów pod oczami.
Tradycyjnie siedzieli w jadalni
sami pochylając się nad stołem i szepcząc. Nie zawsze wstawali
pierwsi,tylko wtedy gdy mieli coś ważnego do omówienia. Blair
podpatrzyła jak Megan wstaje i ubiera się i poszła za nią. Całe
szczęście,że z nią mieszkała,inaczej mogłaby przegapić okazję.
Gdy zobaczyli Blair umilkli.
Dustin odchrząknął.
-Hej Blair-zagadnął-Co tu
robisz?
-To samo co wy-odparła unosząc
podbródek-Przyszłam na śniadanie.
Megan posłała Nickowi
podejrzliwe spojrzenie. Chłopak jednak nie odpowiedział.
Bez słowa usiadła przy stole i
wsypała sobie do miski płatki. Ich szum był jedynym dźwiękiem
wypełniającym pomieszczenie.
-Nie krępujcie się,mówcie
dalej-ponagliła-Wiem o wszystkim.
Lily otworzyła usta.
-A-ale co wiesz?-wyjąkała.
-Być może więcej niż wy.
Myślcie,że jak chodzicie sobie na przerwy wszędzie razem i
kręcicie się wieczorami po domu to nikt tego nie zauważy?No i
jeszcze gadanie o jakimś kluczu Bóg wie do czego...
Znieruchomieli. Jedynie Megan
skrzyżowała ręce na piersi i oznajmiła bojowo:
-To może nas oświecisz?Co
takiego wiesz?
-Megan!-syknął Dustin przez
zęby-Nie powinnaś...
-Nie mów mi co powinnam a czego
nie. Te czasy się skończyły-odwarknęła-Niech powie co wie. Nikt
nie każe mi się rewanżować.
Blair skinęła głową. Była
pewna,że i tak to zrobią.
-A więc...-zaczęła-Wczoraj
wieczorem poszłam do Meri...
-Kto to jest Meri?-odezwał się
Nick.
-To ta dziewczyna z naszej
klasy-wyjaśniła Lily.-Wszędzie chodzi sama.
-Ta terrorystka?-parsknęła
Megan.
-To,że jest większej części
pochodzenia arabskiego nie znaczy wcale,że jest terrorystką
Meg-powiedział spokojnie Dustin-Bądź bardziej tolerancyjna.
Dziewczyna przewróciła oczami
w odpowiedzi.
-Kontynuując-wtrąciła z
naciskiem Blair-Poszłam do niej wieczorem,żeby oddała mi zeszyt z
angielskiego,ale opiekunka powiedziała mi,że jej nie ma. Podobno
Victor zadzwonił po nią w imieniu Mercer.
-Victor?-zdziwił się Nick-Po
co?
Blair wzruszyła ramionami.
-Podobno jakieś sprawy
rodzinne.
-Przed dziesiątą?-Lily
zmarszczyła brwi-To podejrzane...
-No co ty?-spytała ironicznie
Megan. Zwróciła się do Blair.-Co dalej?
-Meri mieszka w domu Mut.
Wiecie,ten najbliżej bramy...
Wymienili zaniepokojone
spojrzenia. Nie było pytań,więc mówiła dalej:
-I kiedy miałam już wracać
zauważyłam światło padające na dom. Pochodziło ze stróżówki.
Teraz mieli oczy okrągłe jak
spodki. Nachylili się bliżej by nie uronić ani jednego słowa.
-Podeszłam tam i usłyszałam
śpiew. Był dziwny,na pewno nie w jakimś znanym języku. Potem ktoś
krzyknął „powstań!”. To był mężczyzna. I wtedy zrobiło się
cicho. Myślałam,że ktoś będzie wychodził i podeszłam pod
okno,bo schowałam się obok drzwi. Ale to nie był koniec.
Zobaczyłam wielki cień.
-Jaki?-spytała Megan
rozszerzając niebieskie oczy.
-Przypominał...właściwie nie
wiem co to było...pies,albo jakiś tygrys. To coś ryknęło
przeciągle,a ja uznałam,że miałam już dość.
Lily
zakryła usta rękoma,zapewne próbując sobie wyobrazić cień.
Megan gapiła się na Millerównę z szeroko otwartymi oczami a
Dustin i Nick kręcili głowami ze zdumienia.
-Wiedziałem!-oznajmił
tryumfalnie Nick uderzając pięścią w stół-Tam się dzieje coś
niedobrego. No i ta kobieta...
-Kobieta?-tym razem to Blair
wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Tak. Ktoś ją tam
trzyma.-przytaknął Dustin.
Blair przejechała dłonią po
twarzy.
-Wow-skwitowała-To bardziej
pokręcone niż mi się wydawało.
-Ok,zrobimy tak-powiedział
Nick-Przyjmiemy cię do...klubu. Widziałaś za dużo,żeby cię nie
wplątywać.
-No dzięki-odparła z
przekąsem-A ja myślałam,że dostałam się tu za ładne oczy.
Zignorowali jej słowa.
-Opowiemy ci wszystko
później.-dodał pospiesznie widząc,że Ashley wchodzi do salonu.
-Hej Ash-uśmiechnęła się
Lily-Co tam?
Blondynka ziewnęła machając
ręką. Miała na sobie jeszcze piżamę.
-Wiecie może czy będzie
dzisiaj w szkole Mercer?Mam do niej sprawę.
Pokręcili głowami.
-Wczoraj jej nie było?-spytała
podejrzliwie Megan.
-Była rano,ale po południu
mieliśmy za nią zastępstwo z Gibbsem.
Skrzywiła się. Stary pan Gibbs
uczył historii i jego lekcje stanowiły dla uczniów katorgę.
Megan uniosła brwi jakby
chciała oznajmić „Widzicie?Wszystko się ze sobą łączy”.
-No trudno-westchnęła Ashley i
wyszła-Najwyżej stracę szansę. Trzeba było myśleć wcześniej.
Moja wina,moja wina,moja bardzo wielka wina...
-Co myślicie?-spytał Dustin-To
może być trop.
-Mercer często zachowuje się
dziwnie-wyjaśnił czerwonowłosej Nick-Widzieliśmy ją raz jak
wychodziła ze stróżówki. Z jakąś butelką.
-Myślicie,że to ona trzyma tam
tę kobietę?-spytała Blair nalewając w końcu mleka do płatków.
-Pewności nie mamy-przyznała
Lily-Ale nie była tam bez powodu.
Megan otworzyła usta,żeby
poczęstować Lily kolejnym warknięciem,gdy zagrzmiał nad nimi głos
Victora.
-Co wy tu robicie o tej porze
hmm?Dawno powinniście już zjeść,skoro wstajecie pierwsi.
-Żałuje nam pan?-powiedział
zaczepnie Nick.
Victor zmarszczył brwi i
podszedł do niego. Oparł dłonie na krzesłach i wysyczał:
-Uważaj chłopcze. Twoja matka
też lubiła sobie ze mną pogrywać i wierz mi. Nie zawsze kończyło
się to dla niej pomyślnie.
-Moja...matka?-wymamrotał
zaszokowany Nick-Znał pan moją mamę?
Victor tylko odchrząknął i
wygonił ich z kuchni ręką.
Blair przemknęła obok niego
zastanawiając się,czy to możliwe by to jego głos słyszała
wczoraj wieczorem.
Nie sądziłam,że wprowadzę nową postać,ale tak wyszło^^Opis Meri dodałam do reszty.
Ostatnio przeglądając fejsa zobaczyłam pytanie zadane przez fanpage "Olewam szkołę,idę do Anubisa". A pytanie brzmiało:"Jara-hot or not". Przegląd moich reakcji:
1. Większość na not-gniewne zmarszczenie brwi.
2. Jedno,albo dwa hot-westchnienie ulgi. Są jeszcze normalni ludzie na świecie
3. "Wolę Jeroy"-odruch wymiotny
4. "Jeroy forever" + lajki sugerujące,że są dla siebie stworzeni :
Dlatego drodzy fani Jeroy jeroy:Wonnt!. To wasze ukochane ścierwo,które nazywacie pairingiem NIGDY nie będzie tak genialne jak Jara. Miałoby szansę,gdyby przez 3 sezony był jakikolwiek znak,że takowa para powstanie. Nie było?Przykro mi. Nie zasługuje nawet na to,żeby pisać nazwę z dużej litery jak wszystko co stworzył waldzio. Jestem tolerancyjną osobą,ale wszystko ma swoje granice.
Sapphire,szykuj traktor i betoniarkę. Czas zrobić porządek.
Wasza rozjuszona do granic wytrzymałości,
Beansy Boo.
Świeetny ^^
OdpowiedzUsuńNowy odcinek :http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/07/stracone-marzenia-odcinek-3-juz-nigdzie.html
Cholera. Czyli nie tylko ja mam odruchy wymiotne, jak parzę na tą słitf parkę, jak kąpią psa , śmieją się na śniadanku, że normalnie są komentarze 'omommomom' pod zdjęciami. mabian też nie zasługuje na pisanie z dużej litery. Jara na NOT? Hahahaha, dobra, to było niezłe, pożartowaliśmy sobie, teraz pomóżcie mi się podnieść z podłogi, pliss. Nie, serio, możecie już przestać. To już się nudne zaczyna robić. No podnieście mnie, bo się wkurzę. Haha, no bardzo śmieszne. JUŻ POWIEDZIAŁAM!
OdpowiedzUsuńDlatego ja przerzuciłam się na twittera. Można się pośmiać z głupich twittów na temat pocałunku mabian. Ahh.
Wiecie co? Ja bym nie chciała wam psuć zabawy, ale traktor i betoniarka nie wystarczą. Można by pożyczyć od Mickusia Bogusia ( oo zrymowałam, tak mi się napisało), jakąś sikirkę i tria. Trza czymś przewieść ciało, cnie? WŁÓŻCIE DO DO WORKA I PRZYWALCIE MU ŁOPATĄ!
Blair w... właściwie, to ich klub też nazywa się Sibuna? Bo jakoś tak nie w temacie jestem, ehemm. Znaczy czytałam, ale czy to Sibuna. Niech Dustin (ahhh Fabianek Junior ♥) wyciągnie coś od tatusia na temat klubiku. Joylittka prosi tak łaadnie.
Kurczę, uwielbiam cię. Wszystko w tobie jest tak nieziemsko zajebiste. Ten styl, to wszystko jest skhdfkhdfkshzkjgkjdf
He he.
Piszę petycję do Komorowskiego, aby wszystkich fanów jeroy wywieść z kraju i na Syberię. Niech cierpią szuje.
Joylitte
XXXX
Walec, motyka, młotek, siekiera, nóż (ostry i ten plastikowy z KFC na jakiś postój w drodze do Anubisa), piła, kopara, betoniarka, Bogusław (zawsze i wszędzie), żel do włosów (na wypadek spotkania z Eudżenkiem ^ ^), tir i Pudzianowski w ciężarówce.
OdpowiedzUsuńSapphire, jak zawsze, perfekcyjnie przygotowana! :D
Najlepszym dowodem na fałszywe zniszczenie Jary i nierealność jeroya, jest kwestie Dżerusia na końcu 3 sezonu.
"JESTEŚ MOJĄ PIERWSZĄ, JEDYNĄ, PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ!!!"
Normalnie śmiech na sali.
Przykro mi Joy, nikt cię nie kocha, nadal.
dżeroj jest parką sezonową, tak jak willome.
Pamiętam jeszcze ten szał na jillow, jak ich bronili, kochali, pieprzyli o prawdziwej miłości...
Od paru, ładnych miesięcy, nie spotkałam się z ani jednym bzdetem o willome. Żadnych gifów, filmików, przeróbek, nic... ahh ci wierni, prawdziwi fani.
Przeprowadźmy eksperyment: Hajtniemy Jerome'a z K.T i zobaczymy reakcję widzów. Po niecałym miesiącu, dżeroy zginie w męczarniach i byłoby kerome.
Jeruś nie jest osobą, która zakochuję się na prawo i lewo. Dżeruś był śliczny, kochany, a przede wszystkim był Dżerusiem. Tym Dżerusiem, który ma żal do rodziców, świata, nie ufa praktycznie nikomu, wykorzystuję innych dla swoich własnych korzyści, i nagle zauważa w Marusi kogoś więcej niż tylko nudziarską kujonkę. To ją pierwszą, obdarza bezgranicznym zaufaniem i w końcu oddaje jej swoje kochane serducho ^ ^
UWAGA UWAGA TERAZ OPISUJEMY SYTUACJE jeroy!
Pogłaskała go po ramieniu.
Kazała olać zazdro Marusię.
Śmiała się z nim.
Jeruś zaprosił ją na randkę.
Myli se psa (bardzo romantyczne)
Chciał ją pocałować, ale Marusia zeszła po schodkach.
Pocałował ją, przedtem wygłaszając "Nie mogę jeść, spać, srać, nanananana.
Odkrył straszliwą prawdę.
Beczał na scenie i z nią zerwał.
Wypieprzył ją za drzwi.
Potem Fabian wygłosił piękne zdanie o niedorobie joy.
Sapphire się ucieszyła.
Jeruś machnął list (z pomocą głupiej Trudy, która wcale nie zna się na miłości)
Wybaczyła mu.
Oglądali razem głupie sztuczne ognie (w tym momencie Sapphire miała nadzieję, że joy dostanie fajerwerkiem w ryj)
W filmie nic nie robili.
Chyba dancewali na końću, ale nie wiem.
KONIEC
Aż się wzruszyłam. To takie piękne, że chyba zaraz się porzygam.
Zamykając temat wariactw waldzia, rozdział superaśny <3
Joy z butelką? Ooo, pije się piwko po pracy? Flaszki, nieładnie.
Dustin masz kosiać Megan <3 Tak baldzio, baldzio. NIE TAK BARDZO JAK TWÓJ OJCIEC MIAŁ ZAMIAR KOCHAĆ JEJ MATKĘ, OJ NIE!
Lubiem Blair. I jej siostrzyczkę również ^ ^ Patricia się ładnych córek dorobiła c;
Śliczniem piszesz <3 Tak lekko, z humorkiem, FAJNIE JEST!
Też tak chce, zazdro Marusia D:
Fani jeroy to tępe dzieci podstawówki (klasy 1-3 nie próżnują).
Noo, więc czekam na następny :)
KC <3
Fankaa ^ ^