ASHLEY
-Dzień Talentów?-Brenda
zaklaskała w dłonie tego samego ranka przy śniadaniu.-Huhuhu,nie
mogę się doczekać!
-Właściwie
to Dzień Otwarty-poprawiła Lily popijając świeżo wyciśnięty
pomarańczowy sok. Trudy odkryła nową pasję-sadownictwo. Od
teraz
karmiła
ich warzywami i owocami ze swojego ogródka,ale nikt nie
wiedział,skąd wytrzasnęła świeże pomarańcze. Najwyraźniej
warzywniak ma nowego stałego klienta.
-Oj
nieważne-machnęła ręką wciąż podekscytowana
Miller'ówna-Ważne,że można będzie się zaprezentować.
-
A niby co chcesz przedstawiać?-rzuciła jej jak zwykle sceptyczna
siostra.
Brenda
wzruszyła ramionami.
-Jeszcze
nie wiem. Coś się wymyśli.
-Ja
zamierzam opowiadać kawały-wyprostował się dumnie Jason.
Megan
parsknęła owsianką na siedzącego naprzeciw Dustina.
-Sorry-wymamrotała
i kaszlnęła kilka razy po czym oznajmiła:
-Jeśli
przyniesiesz wstyd mnie i rodzicom to następnym razem będzie to
czarny humor.
Prychnął.
-Jestem
synem Lady-odparł wyniośle-Wiem jak się zachowywać.
Siostra
wstała i uśmiechnęła się podstępnie. Wzięła do ręki swoją
owsiankę.
-Taaaak?A
co syn Lady zrobi...teraz!
Wcisnęła
mu zawartość miski na głowę z cichym plaśnięciem. Ashley
zachichotała. Pierwszy raz tego poranka dała znak życia. Całą
niemal noc spędziła na kończeniu szkica Jasona.Było to nie lada
wyzwanie. Każdy artysta wie,że nie mając modela maluje się o
wiele ciężej. Mimo to była całkiem zadowolona z efektu.
Jason
obrócił się i popatrzył na siostrę krzyżującą ramiona z
tryumfalnym uśmiechem na ustach.
-Jakże
mi miło,że postanowiłaś uraczyć mnie swą strawą,pani.
Wszyscy
wybuchnęli śmiechem.
-Ktoś
tu czyta za dużo fantastyki-skwitowała Megan i wyszła z
podniesioną głową.
Jason
otarł oczy i zwrócił się do wciąż chichoczącej Ashley.
-Słyszałaś
co mówi Brenda. W tym dniu można zaprezentować swój talent.
-Wiem-przytaknęła
unikając jego spojrzenia. Podłubała łyżką w swojej porcji
owsianki,która nagle przestała jej smakować.
Nie
chciała się pokazywać gdziekolwiek. Jej talent był trampoliną w
jej własny świat. Świat zrozumienia i samoakceptacji. Oni chcieli
jej go odebrać. Nie mogła na to pozwolić.
Owszem,chciała
zarabiać na życie swoim talentem,ale nie w ten sposób. No bo co
jej da wystawienie kilku obrazków na jakimś Dniu Otwartym?Nic poza
tym,że będą o niej mówić.
Ashley
nie cierpiała być w centrum uwagi.
-No
i?-ciągnął Jason-Nie zamierzasz jakoś wykorzystać okazji?
-Nie-odparła
krótko i wstała od stołu.
Po drodze niemal wpadła na
Dustina. Mruknęła krótkie „sorry” i wypadła z domu. Do
rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze dobre 20 minut, ale nie
wiedziała dokąd indziej miałaby pójść.
Z westchnieniem wygrzebała z
torby różową MP3 i skrzywiła się na jej widok. Zawsze to robiła.
Nie cierpiała różu,ale dobrze wiedziała,że z matką nie wygra.
W końcu Amber wie lepiej.
Włączyła jednak smętną
piosenkę i ze spuszczoną głową powlokła się w kierunku szkoły.
W środku było pusto,ale nie
zdziwiła się zbytnio. Kto normalny przychodzi do szkoły prawie pół
godziny przed rozpoczęciem lekcji?
Ja-pomyślała
ze smutkiem kierując się w stronę pokoju wypoczynkowego-Jestem
odmieńcem. Nawet własna matka mi to powtarza.
Przysiadła na jednym z foteli i
przyciszyła muzykę Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Czemu muszę się zachowywać
jak skończona idiotka?-pomyślała
z goryczą.-Czemu nie mogę być taka jak chociażby
Megan?Jest jaka jest,ale przynajmniej nie da sobą pomiatać. A
ja?Nawet nie mam odwagi skorzystać z szansy...
Ashley musiała przyznać sama
przed sobą,że Dzień Talentów tak naprawdę może być jej szansą.
Lubiła myśleć,że to jest jej prawdziwy świat,ale nie dało się
w nim żyć w nieskończoność. Musiała się w końcu przełamać.
Tylko jak...
Odpowiedziała jej jedynie
cisza.
Pociągnęła kilka razy nosem i
otarła błyszczące łzy z policzków.
-Dlaczego płaczesz?-usłyszała
nad sobą miękki i łagodny męski głos. Popatrzyła wyżej i
ujrzała Jasona patrzącego na nią z nieśmiałym,pocieszającym
uśmiechem.
-Jason....-wyrwała z uszu
słuchawki-Co ty tu robisz?Jak mnie znalazłeś?
-Szedłem za tobą cały
czas,ale miałaś słuchawki na uszach.
Chłopak usiadł obok niej.
Widać było,że mówił prawdę. Koszulę miał krzywo zapiętą,a
krawat rozwiązany. Jedynie jego bujne włosy jakoś się
prezentowały.
-Chciałam być sama...
-Co ci zrobiłem?-wtrącił bez
ogródek-Jeśli cię czymś uraziłem to przepraszam.
-Nie,ty nie zrobiłeś nic
złego-zaprotestowała Ashley.-To ja jestem idiotką.
-Ej,nieprawda. Nie cierpię gdy
ktoś tak o sobie mówi.
-Ale zachowałam się
nieodpowiednio. Chciałeś dobrze a ja...no cóż. Wyszło jak
zwykle.
-Czemu tak bardzo nie chcesz
wystawić swoich prac?-ciekawość zwyciężyła nad jego
wcześniejszymi słowami-Boisz się?
Skinęła głową,a potem nią
pokręciła. Sama nie wiedziała.
-To o co chodzi?-spytał
łagodnie.
Odetchnęła głęboko i zaczęła
mu opowiadać czym jest dla niej hobby. Gdy skończyła,jego oczy
były szeroko rozwarte ze zdziwienia.
-Jej-skwitował kręcąc
głową-To niesamowite. Nigdy nie spotkałem kogoś,kto traktowałby
swój talent tak poważnie.
Ashley wzruszyła tylko
ramionami.
-Muszę zacząć żyć
naprawdę...
-Żyjesz naprawdę-zapewnił
Jason.-Nikogo wcześniej tak nie bawiły moje dowcipy.
Lewis zachichotała. Tak,to była
prawda. Żarty Jasona zawsze były dla niej swego rodzaju
pocieszeniem.
-Są genialne,ale nie o to mi
chodzi. Muszę...przestać się bać. Nie wszystko w życiu może być
przyjemne.
-Więc wystaw swoje
prace-nalegał Jason-Te z zachodem słońca i jeszcze jakieś. Na
pewno nie pożałujesz.
-Na pewno-powtórzyła jak echo
Ashley.
Jason uśmiechnął się
pokazując dołek w policzku. Przypomniało jej to o portrecie,który
miała w torbie.
-A skoro o rysunkach
mowa...-zaczęła nieśmiało odgarniając włosy za ucho.-Proszę.
Wręczyła zaskoczonemu
chłopakowi jego portret wykonany ołówkiem. Odcienie szarości
nadawały twarzy chłopaka poważniejszy wygląd niż w
rzeczywistości,ale mimo to bez problemu odwzorowywał młodego
Clarke'a.
-Wow-wyszeptał przyglądając
się swemu szaremu odbiciu na kartce-Jest...niesamowity,dziękuję.
-Cieszę się,że ci się
podoba. Zaczęłam go robić dawno temu,ale nie był okazji dokończyć
i teraz jak się nadarzyła postanowiłam ją wykorzystać
i...-trajkotała niczym Brenda zdenerwowana,ale zdecydowanie mniej
niż na początku Ashley. Zamilkła jednak,bo chłopak
niespodziewanie nachylił się bliżej i wziął ją a rękę.
-Jest śliczny Ashley. Ale ja
nie mogę go przyjąć.
-Dlaczego?-zamrugała
zaskoczona.
-Bo tobie się przyda bardziej.
Wystaw go razem ze swoimi pracami.
-A-ale,jesteś pewny?-wyjąkała.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
-Na sto procent. Doceniam to,ale
uważam,że bardziej na niego zasługujesz. Skoro dzięki niemu masz
szansę pokazać,jak jesteś utalentowana to zrób to.
Lekko ścisnął dłoń
blondynki widząc,że nie jest do końca przekonana.
-Tylko...obiecaj mi,że to
zrobisz.
Ashley skinęła potulnie głową
cały czas patrząc w jego łagodne,brązowe oczy przypominające
kolorem orzechy.
-Obiecuję-wyszeptała.
-A więc nie możesz się teraz
wycofać.
-Nie zrobię tego.
Zachowanie chłopaka jakby
zahipnotyzowało Ashley. Dziewczyna zwyczajnie nie była w stanie mu
odmówić. Nie po tym co dla niego zrobiła i jakie pokładał w niej
nadzieje.
Muszę być odważna. Teraz
mam dla kogo.
-Pójdziesz ze mną się
zgłosić?
-Teraz?
Skinęła głową.
-Może lepiej po
lekcji?-zasugerował wstając.
-To był już dzwonek?!-Ashley
gwałtownie poderwała się na nogi.
Jason wzruszył ramionami
wsuwając ręce do kieszeni.
-Zwariowałeś?!Mamy biologię!
-No i co z tego?
-Jak to co?-obruszyła się
Lewis.-Spóźnimy się na kartkówkę!
-Tragedia-skwitował Jason.
Ashley zmarszczyła gniewnie
brwi i ruszyła zamaszystym krokiem do klasy.
-Żartowałem!-rzucił za nią
Jason ledwo powstrzymując śmiech.
-ZAMORDUJĘ CIĘ KIEDYŚ!!!
-I tyle w kwestii tego,że moje
żarty są śmieszne.-mruknął Jason sam do siebie i pognał na
poszukiwanie rozwścieczonej blondynki,która prawdopodobnie dotrzyma
słowa.
Ta dam! Świeżutki rozdzialik,prosto z maszyny ^^
Beansy Boo odzyskuje wenę i wiarę w dobro tego świata!
Obejrzałam film i stwierdzam,że gdybym nie znała wcześniejsze fabuły(czyt.Jara) to byłby świetny. Serio. Nawet Mabian. Mara i jej znak Sibuny rozwalił system xD Na szczęście mało było Jeroy'a,a właściwie prawie wcale,waldzio chyba dostał w łeb od Diane i zapakowali go do wora,żeby nie mógł działać.
Ale ostatnio zauważyłam też,że od dzieciństwa mam tendencję do łączenia par,które albo nie będą istnieć,albo są skazane na porażkę -_- Najpierw Jara,a teraz Jonerys z "Pieśni Lodu i Ognia"(chociaż póki seria trwa wciąż mam nadzieję).
Dziękuję za(ponad!) tysiąc wejść. Jestem zaszczycona :*
Ale siem rozpisałam :3 Od jutra trzeba nadrabiać zaległości na innych blogach,ale teraz...
Żegnam <3
Supeeer *.*
OdpowiedzUsuńŚwietneee ;))
OdpowiedzUsuńOstatni odcinek mej historii. Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńhttp://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/07/odcinek-15-kocham-cie-tak-mocno-ze-az.html
ASHLEY I JASON! <3
OdpowiedzUsuńSapphire ma nowego paringa ^ ^
Ja też mam pecha do par. Począwszy od "Domisi", akcja nigdy nie toczyła się po mojej myśli. Widocznie niektórzy mają farta do niepowodzeń.
Awww dzieci Jary <3 waldzio notuj.
Film był fajny, jednak przez cały epizod, męczył mnie fakt, iż są tam Jeroye. Pomijając nieszczęsne paringi, jest ok. Gdyby występowała w nim ekipa z 2 sezonu, byłabym wniebowzięta, ale cóż ^ ^
Koniec końcem, ale Jara i tak do siebie wróci.
Nikt nie wie, co dzieje się za kulisami, mwahahaha ^ ^
Alemm fajnie, że wróciłaś <3 Brakowało mi twoich cudnych opowiadań :)
Czekam na następne ^ ^
"Nikt nie wie, co dzieje się za kulisami" Jak to co? Teugene!Czekam na dalszy ciąg! ;)
UsuńMam problem. Wlaczam ten rozdzial i w tresci rozdzialu widac tylko naglowek a nie widac reszty tekstu. Z poprzednimi rozdzialami tak nie bylo. Nie wiesz co sie stalo ze mi tak pokazuje? A tak poza tym to reszta twoich postow wymiata:) Pozdro
OdpowiedzUsuńMiałam problem z czcionką tego tekstu przede wystawieniem,kombinowałam różnymi metodami,żeby to jakoś wyglądało i być może tak wyszło. Ogólnie to jestem początkującą bloggerką,więc nie za bardzo wiem jak rozwiązywać tego typu problemy :(
UsuńAle cieszę się,że ci się podoba ;)