wtorek, 28 maja 2013

Part 10

NINA


-Jak myślicie,przyjadą?-spytał bez wiary Fabian wpatrując się w okno.Było niedzielne popołudnie,słońce właśnie zachodziło,a Rutterowie razem z Millerami czekali na przyjazd Amber i Alfie'go.
Patricia wzruszyła ramionami.
-Amber traktuje Sibunę jak świętość.Na pewno zaraz będą.
-A ciuchy za jeszcze większą-mruknął Eddie na co Patricia klepnęła go w ramię.
Siedzieli przy stole w jadalni Rutterów i popijali kawę.Jedynie Fabian uporczywie wpatrywał się w okno.
-Przyjechali-oznajmił w końcu i poderwał się do drzwi.Po chwili dało się słyszeć nerwową paplaninę Amber:
-Przepraszam,przepraszam,straszne korki były na tych ulicach,poza tym mam tyle pracy na głowie,przygotowuję pokaz i...
Zebrani uśmiechnęli się do niej ciepło.Miło było słyszeć starą,dobrą Amber,która pomimo swej naiwności była niezastąpiona,jeśli chodzi o wiarę w siebie.Nina dostrzegła to jako pierwsza.
-Jesteśmy wszyscy?-spytała Nina spoglądając na resztę.
Pokiwali głowami.
-Tak Nino.Cała Sibuna.A teraz mów co takiego ważnego masz nam do przekazania.-powiedział Eddie wiążąc ręce za głową.
Odetchnęła głęboko i usiadła przy stole splatając dłonie.
-Mam wrażenie,że w Anubisie wydarzy się coś złego
-Daj spokój,przecież to niemożliwe-żachnął się Alfie-Co jeszcze może tam się kryć?
-Victor żyje-zauważyła Amber-To ci nie wystarczy?
-To przez eliksir życia,wiemy o tym
-A nie przyszło ci do głowy,skąd ma recepturę?Chciał,żeby Robert mu ją wyjawił-odezwała się Patricia
-Sugerujesz,że Frobisher wciąż żyje?-Eddie spoważniał przypominając sobie o dawnych wydarzeniach
Wzruszyła ramionami
-Nie wiemy tego.Ale to zastanawiające,co?
Nina pokiwała głową.Nie znała wszystkich szczegółów dotyczących „wielkiego zła”,jak nazywali to jej przyjaciele,ale budziło w niej taki sam strach i niepokój jak u pozostałych.
-Przecież wcale nie musi żyć,żeby Victor mógł ją zdobyć-wtrącił Fabian.Pozostali popatrzyli na niego z ciekawością.-No bo zobaczcie:Robert miał tak jakby ze sobą dużo dokumentów,notatek i takich tam.Może Victor po prostu znalazł do nich dostęp?
-Fabian ma rację-odparła Amber-Niepotrzebnie panikujemy
-To nie wszystko-uprzedziła Nina-Boję się,że Lily może być Wybraną...
-O ile nie urodziła się siódmego lipca o siódmej to chyba niemożliwe.Także luz.Ale chwila,nie urodziła się tego prawda?
Amber przewróciła oczami słysząc,że jej mąż jak zwykle się kompromituje
Nina pokręciła głową.
-Nie.Dziewiętnastego sierpnia.Ale chodzi o to,że jest moją córką.Sara nie miała dzieci i przez datę wypadło na mnie.A skoro Lily jest córką Wybranej to może być dziedziczne.
-No dobra,wszystko jasne,ale co z Eddiem?-zauważyła Patricia
-A co ma być?To,że któraś z dziewczyn jest...Osirionem?Przecież to śmieszne-żachnął się Alfie
Eddie poruszył się niespokojnie.Nina,która to dostrzegła zmarszczyła brwi i przyglądała mu się uważniej.
-Eddie,co się dzieje?-spytała łagodnie,wbijając w niego spojrzenie.Pozostali poszli za jej śladem.
-Edison,gadaj-zażądła Patricia-Zdradziłeś mnie z kimś?
Roześmiał się nerwowo.
-Daj spokój,oczywiście,że nie
Nie wyglądała na przekonaną.Złapał ją za rękę.
-Słowo Osiriona
Otworzyła usta,ale nic nie odpowiedziała.
-Niech będzie.Mów co się dzieje.-mruknęła zamiast tego
-Chodzi o to...-zaczął niepewnie-Że gdy przyjechaliśmy do Anubisa...
-No wyduś to z siebie Eddie!-ponaglił Fabian
-...Zdawało mi się,że znów słyszałem...te szepty.Wiesz o czym mówię Nino?
Skinęła głową.Czasami miała wrażenie,że zwariowała słysząc głos stuletniego domu,jednak zarówno ona jak i jej przyjaciele doskonale wiedzieli,że tak nie jest.Mimo to,ta część roli Wybranej była dość...niekomfortowa.
-Co mówiły?
-Chyba...on tu jest,czy jakoś tak
-Ale kto?-spytała zdziwiona Amber
Wzruszył ramionami.
-Nie mam pojęcia,ale to raczej nie było przypadkowe
-Wiedziałam-odparła tryumfalnie Nina-Tam wciąż dzieje się coś złego.
Wszyscy zamilkli zastanawiając się nad prawdziwością jej słów.Nina była jednak tego pewna.Po prostu to czuła.
-Jeśli naprawdę to jeszcze nie koniec...-zaczęła smętnie Amber-To może powinniśmy zabrać stamtąd dzieci
-I co im powiemy?Że mieliśmy wizję wielkiego niebezpieczeństwa i muszą niezwłocznie opuścić szkołę?-spytała sarkastycznie Patricia-Uznają,że całkiem zwariowaliśmy.
-Nie.Muszą zostać.-postanowił Fabian.
Nina spojrzała na niego zdumiona.Od lat nie widziała go w takim stanie.Taki odważny potrafił być tylko jeśli chodziło o Sibunę.
-Jeśli nasza Lily faktycznie jest Wybraną,to jej obowiązkiem jest zrobić z tym porządek-wyjaśnił-Czemu miałaby sobie nie poradzić?Przecież ty też na początku byłaś bezradna,pamiętasz?
Nina westchnęła.Miał rację.Ale jednak tak bardzo się o nią bała.I o Dustina również.Potrafił ją obronić i pocieszyć,ale czy to on był jej Osirionem?
-Ma rację-oznajmił Alfie-Nino,uwierz mu.Chcesz,żeby zło powróciło niepokonane?
-Nie.Ale chcę,żeby moje dzieci były bezpieczne.Czy tak ciężko to zrozumieć?-zaczynała się irytować.Dlaczego nie mogła po prostu zapomnieć o wszystkim?Żyć jak normalna matka i żona?
-Zachowujesz się jak egoistka-stwierdziła Patricia-Co z tobą?Tak łatwo się poddajesz?W takim razie kim jesteś i co zrobiłaś z Niną Martin?
-Nino zrozum,to poważna sprawa.Lily się nic nie stanie,a może nam wszystkim uratować życie.-przekonywał dalej Eddie
-Jeśli oczywiście jest Wybraną-dodała Amber.
Wahała się jeszcze przez chwilę,aż w końcu odparła:
-Zgoda.Macie rację,wszyscy.Zachowuję się jak egoistka,przepraszam.A więc...Sibuna?
-Sibuna!-krzyknęli wszyscy zakrywając prawą ręką oko w geście,który był „wizytówką” Sibuny.
-Jest jeszcze jeden problem...-powiedział Eddie po chwili
-Jaki?
-Chyba mamy Wybraną.A co z Osirionem?

Tak wiem. Krótkie i skomplikowane,ale spokojnie,wyjaśni się kiedyś tam xD
Chciałabym podziękować pewnemu Anonimkowi za opinię. Zgodzę się z Tobą,że Jeroy może i mógłby być fajną parą,ale gdyby miał bardziej rozbudowany wątek,a tak...szkoda słów.
Beansy Boo,Sapphire i MClarke nawracają na Jarashipperizm^^ Hłe hłe :D
Tym razem zaszaleję i poproszę o 5 komentarzy na następną część. A co! Nie tak dużo,więc do roboty :)
See you <3

środa, 22 maja 2013

Part 9

ASHLEY


Popołudniowe słońce chyliło się ku ziemi zalewając świat paletą rozmaitych odcieni czerwieni,żółci i pomarańczy.Dziewczyna westchnęła i usiadła przy oknie ze szkicownikiem.Przewróciła kilka stron.Jej dom,dawna szkoła i jakiś nieskończony szkic.Zmarszczyła brwi usiłując przypomnieć sobie,kogo miał przedstawiać.Po samych konturach ciężko było jednak wpaść na trop.
Podciągnęła nogi na parapet i chwyciła ołówek.Uwielbiała rysować.To była jej największa pasja.Szkoda tylko,że nikt inny tego nie rozumiał.
Matka była zadowolona z faktu,że jej córka ma talent,ale marzyła by wykorzystać go w inny sposób.Ubzdurała sobie,że Ashley pójdzie w jej ślady i również zostanie projektantką mody.
Ale Ashley nie chciała.Pragnęła zostać artystką,tworzyć coś własnego,może nawet malować portrety.Ubrania zupełnie ją nie interesowały.
Jedynie Alfie ją rozumiał.Wiedział doskonale,jak uparta potrafi być Amber.Ashley była mu za to dozgonnie wdzięczna.
Narysowała kilka kresek zerkając co jakiś czas na zachodzące słońce.Było takie piękne.Chyba najpiękniejszy widok,na jaki się tu natknęła.
Gdy zaczęła dodawać cienie dla lepszego efektu,drzwi do pokoju się otworzyły.
-Nie widziałaś może mojej spódnicy?Nigdzie nie mogę jej znaleźć,a chciałabym ją uprać przed jutrem.
Ashley pokręciła głową i ponownie pochyliła się nad rysunkiem.Brenda zaciekawiona podeszła do niej.
-Co rysujesz?
-Nic takiego-przycisnęła notes do piersi i popatrzyła na Brendę ze złością
-Ej,pokaż,przecież nie będę się śmiała.Sama czasem rysuję.Ale tylko wtedy gdy już naprawdę nie mam co robić-powiedziała łagodnie
Ashley po chwili wahania odsłoniła szkicownik.Brenda otworzyła usta z zachwytu.
-Wow,to jest świetne-wyszeptała-Masz prawdziwy talent
Lewis machnęła ręką dając do zrozumienia,że to nic trudnego.
-Masz jeszcze jakieś?Pokaż mi!Proooooszę-jeknęła łapiąc szkicownik,lecz Ashley ją powstrzymała.
-Może później
-Ale...
-Nie.
-Proszę...
-Co się dzieje?-w drzwiach pokoju stanął Jason.Miał zmieszaną minę,akby zobaczył coś,czego nie powinien.
-Ashley nie chce mi pokazać swoich rysunków-odparła Brenda tonem rozgniewanej ośmiolatki
-Rysujesz?-zdziwił się chłopak
Ashley pokiwała głową.
-A mnie pokażesz?
-A mogę wiedzieć co robisz w moim pokoju?
-Szukam mojej psychicznej siostry-przewrócił oczami-Od wczoraj łazi gdzieś z Rutterami i tym Amerykaninem i nie mogę jej złapać.
-Może ucieka przed tobą?-zasugerowała niewinnie Brenda
-Meggy nigdy nie ucieka przede mną.Nie może mi się oprzeć-wyszczerzył zęby w uśmiechu a Brenda parsknęła śmiechem
-Tutaj jej nie ma,więc może pójdziesz jej poszukać gdzie indziej?O!Może poszła zwiedzać gabinet Victora?-zasugerowała Ashley-I przy okazji sprawdzisz,czy ciebie tam nie ma?
-Sprawdzałem-odparł bez cienia irytacji-A ty się nie wywiniesz.Dawaj go!
Jednym szybkim ruchem wyrwał dziewczynie notatnik z ręki i zaczął go kartkować.
-Dobra jesteś-stwierdził z podziwem.
-Mówiłam-mruknęła panna Miller
Ashley skuliła się na parapecie.Nie chciała,żeby wszyscy wiedzieli.To była jej indywidualna pasja.Coś,co było tylko dla niej.A oni jej to odebrali.
-Jak już skończyliście,to może moglibyście mi go oddać?
-Trzymaj-Jason rzucił jej szkicownik-Naprawdę ładnie rysujesz
-Dzięki-wymamrotała czerwieniąc się
-Przy okazji,Jason nie widziałeś mojej szarej spódnicy?-spytała Brenda
Chłopak starał się ukryć śmiech.
-Chyba widziałem ją w pralni
-Co ona tam robi?-mruknęła wychodząc
-Dlaczego się śmiejesz?-spytała Ashley krzyżując nogi-Co jej zrobiłeś?
Dał znak ręką,żeby poczekała.
-3...2...1...
-JASONIE CLARKE JUŻ NIE ŻYJESZ!!!
Do pokoju w ułamku sekundy wpadła rozwścieczona Millerówna.W ręce trzymała różowe zawiniątko.
-Co to ma być?!-krzyknęła ciskając nim w chłopaka
-Myślałem,że lubisz różowy?-odparł niewinnie
Ashley zachichotała,a gdy tylko Brenda wyszła trzaskając drzwiami,wybuchnęła śmiechem.Jason zaprezentował jej swoje dzieło.
-Tadaaam!Nie tylko ty tu jesteś artystką.
Śmiali się przez jakieś pięć minut,aż w końcu Ashley oznajmiła:
-To było trochę chamskie,wiesz?Mercer ją jutro zabije.
Wzruszyła ramionami
-To już jej problem
W pokoju obok na cały regulator ryknęła muzyka.
-Oho,siostrzyczka wróciła-stwierdził Jason-To na razie!
Zamknął drzwi pozostawiając Ashley samą sobie.Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.Polubiła Jasona.Wtedy,kiedy byli dziećmi nie bardzo się lubili.Więcej czasu spędzała z Megan,kiedy ta była jeszcze inna,znośna.Żałowała,że aż tak się zmieniła.Popatrzyła na niedokończony rysunek i nagle ją olśniło.Już wiedziała,kogo ma przedstawiać.

Taki sobie rozdzialik dla odmiany ^^ Nie samymi tajemnicami Anubisa żyje człowiek ;)
W ogóle to sorry,że rozdziały są takie krótkie,ale osobiście uważam,że jeśli jest dobry to lepiej żeby był krótki,niż długi ale beznadziejny.
Tja.Mamy w HoA pierwszą cudowną parę -_- Waldzio,jak my cię kochamy !


No. Lecę pisać dalej,bo powoli kończy mi się "zapas" a ostatnio nieco się opuściłam w pisaniu na rzecz czegoś innego więc...
See you  

sobota, 18 maja 2013

Part 8

NICK


-Co wy tu robicie?-spytał gdy zauważył Dustina i Lily Rutterów wyłaniających się zza krzaka
-Gąsienica wlazła mi na rękę-poskarżyła się blondynka wzdrygając się z obrzydzeniem.
-Mówiłem ci już,że kiedyś cię zabiję?-mruknął Dustin
Przez twarz Nick'a przemknął cień uśmiechu.Nie spodziewał się,że kogoś tu zastanie.Budynek stał opuszczony od wielu lat i prawie wszyscy o nim zapomnieli.No,może oprócz Victora.
-A co ty robisz tutaj i to sam?-zauważyła Lily,kiedy dostatecznie już otrzepała rękę.
-Ja...zwiedzałem-skłamał chłopak-Nie wiedziałem co robić,więc...
-Dobra,nie ściemniaj-urwał Dustin-Gadaj.Co robiłeś przy tych drzwiach.Wiesz jak tam wejść?
Popatrzył na Dustina przenikliwie i zastanawiał się,czy powiedzieć mu całą prawdę.Nie było już sensu kłamać.Zwłaszcza,że Lily mówiła coś o jakimś śnie...
-Ok,powiem wam-skapitulował-Tylko...raczej nie tutaj
Wszyscy troje zgodnie wrócili do domu Anubisa i udali się do sypialni chłopaków.Tylko tam mieli gwarancję nietykalności i mogli swobodnie porozmawiać.A z tego,co się okazało,mieli o czym.
-Jeszcze raz:Poszliście do tej całej biblioteki,żeby się przekonać,co ukrywają wasi rodzice...
Pokiwali głowami.
-A ty udałeś się tam,żeby wypróbować tajemniczy klucz,który dostałeś od mamy...
Nick zademonstorwał im artefakt.Był trochę większy od zwykłego klucza do drzwi.Mógłby otwierać jakąś bramę,albo wrota.Na samym szczycie miał dziwny symbol księżyca,który wyglądał,jakby został „ugryziony”.Był dziwniejszy niż wisior Niny Rutter.
-Naprawdę nic nie wiesz na jego temat?-spytała ciekawska jak zawsze Lily biorąc do ręki przedmiot
-Nie-chłopak bezradnie wzruszył ramionami-Tylko tyle,że może być mi potrzebny i mam go wziąć.No i co miałem robić?Musiałem go zabrać.Mama miała strasznie poważną minę,gdy mi go dawała.
-Ok,coś tu jest nie tak-skwitował Dustin-Stuletni dom,opuszczona biblioteka,dziwny wisior,klucz od nie wiadomo czego...
-No,to chyba ta szkoła nie jest jednak taka najgorsza-Może poza mundurkami
-Racja,są okropne-skrzywił się Dustin-Takie sztywne jakieś...
-Ta cała dyrektor Mercer nie ma za grosz gustu-zachichotał Nick.
Po raz pierwszy od dnia przyjazdu był naprawdę rozluźniony.Cała ta sprawa z kluczem go przerastała.W dniu wyjazdu mama ni z tego ni z owego mu go dała:
-Nick,chodź tutaj-oznajmiła przed samym wyjazdem
Pierwszy raz widział ją w takim stanie.Zazwyczaj była pogodna i roześmiana.Od kiedy pamiętał.Przynajmniej zanim umarł jego ojciec.Po śmierci męża Kara Tatiana Rush stała się bardziej stateczna i spokojna.Teraz najważniejszy był dla niej syn i jego bezpieczeństwo.A to ostatnie mogło być mocno podważone,biorąc pod uwagę gdzie się wybierał
Stali przed domem,z bagażami w dłoniach i otwartym bagażnikiem taksówki.KT złapała syna z ręce i ścisnęła je mocno.
-Nick powinnam była wcześniej ci to powiedzieć,ale nie mogłam...
Patrzył na nią pytająco.Westchnęła i kontynuowała.
-Szkoła do której idziesz...nie jest zwyczajna.Ma wiele tajemnic,zwłaszcza twój dom
-Dom Anubisa?
-Dokładnie.Ale chciałam cię prosić byś trzymał się od nich z daleka.Są niebezpieczne.
Nick patrzył na matkę zdumiony i przerażony jednocześnie.Do czego właściwie zmierzała?
-Proszę,weź go-wyjęła z kieszeni spodni dziwny przedmiot-Na wszelki wypadek.Obiecaj mi tylko,że nie użyjesz go bez potrzeby.Obiecaj!
-Obiecuję-odparł Nick po chwili wahania biorąc klucz do ręki i obracając go w palcach
KT uśmiechnęła się i mocno przytuliła syna.Po jej policzku spłynęła samotna łza,którą otarła zanim zdążył ją zobaczyć.Tak bardzo się o niego bała...
-Taksówka czeka-oznajmiła gdy już wypuściła chłopaka z objęć-Musisz jechać
Nick skinął smutno głową i po raz ostatni ucałował matkę w policzek.
-Pa mamo-szepnął-Będę tęsknił
Wsiadł do taksówki,a gdy odjeżdżała,machał w stronę KT tak długo,dopóki nie zniknęli za rogiem.
-Nick,wszystko dobrze?-spytała z troską Lily nachylając się nad nim-Chyba za bardzo się zawiesiłeś
Mrugnął kilka razy starając się odsunąć od siebie wspomnienie sprzed tygodnia.
-Ach tak,racja-mruknął podnosząc się ze swojego łóżka-Wybaczcie,ale muszę się przejść.
Zignorował tęskne spojrzenie Lily i zmarszczone brwi Dustina i po prostu wyszedł z pokoju.Automatycznie udał się do drzwi wyjściowych,w których wpadł na tego okropnego woźnego,Victora.Wybąkał krótkie „przepraszam”,na co ten zmierzył go pogardliwym spojrzeniem..Blondyn przełknął ślinę.Czy o takim niebezpieczeństwie mówiła jego matka?
Nie zauważył nawet,kiedy oddalił się od domu.Nogi niosły go same,ufał im.Był jednak niemile zaskoczony,kiedy zaniosły go pod ten porośnięty bluszczem stary budynek z jego snu.Nerwowo pokręcił głową,ale skoro już tu był,postanowił mu się przyjrzeć.Ścisnął w kieszeni klucz i podszedł bliżej.Może to właśnie ten budynek otwierał?
Przypomniał sobie obietnicę złożoną matce i zacisnął usta w wąską kreskę.Nie powinien był na siłę szukać rozwiązania,ale ciekawość była silniejsza od niego.W końcu do czegoś ten klucz służył,prawda?
Zdawało mu się,że dostrzegł w oknie jakiś błysk.Rozszerzył oczy ze zdumienia i podszedł do drzwi.Już miał wyjąć klucz kiedy...
-Proszę,proszę,kogo my tu mamy?
Odsunął się od drzwi jak oparzony.Megan stała oparta o przeciwną ścianę uśmiechając się półgębkiem.Nie zauważył jej wcześniej.
-Co tu robisz?-spytał jak gdyby nigdy nic
-To samo co ty.Szpieguję-odparła podchodząc do niego
Parsknął krótkim śmiechem.
-Dlaczego akurat tutaj?
-Powiedzmy,że miałam deja vu...
Otworzył usta,bo dotarło do niego co chce przez to powiedzieć.
-Nie-szepnął-Ty też...niemożliwe
Uniosła brwi w zdziwieniu i już miała coś odpowiedzieć,gdy ktoś jej przerwał.
-Pan Davies i panna Clarke-stwierdziła lodowatym tonem Mercer,jakby z goryczą wypowiadając nazwisko Megan-O ile się orientuję,macie zakaz opuszczania terenu szkoły.Stróżówka leży poza jej obrębem.
-Od kiedy?-spytała Megan-Przecież to brama wjazdowa.A poza tym,nie jesteśmy tu więźniami.
A więc to jest stróżówka...
-Panno Clarke,ja chyba wyraziłam się jasno-Joy podeszła bliżej mierząc dziewczynę zimnym spojrzeniem.W jej oczach było tyle goryczy,co w słowach-Idźcie stąd,albo znajdę wam jakąś karę.To był pierwszy i ostatni raz,jasne?
Megan i Nick popatrzyli po sobie zdziwieni,ale odeszli.
-O co jej chodziło?-szepnęła gdy odeszli kilka kroków w górę-Wkurzyła się na maksa
-Nie mam pojęcia,ale wyraźnie się czegoś bała
-Bała?-Megan przystanęła-Niby czego?
-Pomyśl,może ona tam coś chowa.Coś,co niekoniecznie może chcieć ujrzeć światło dzienne...
-Ale co?Trupa?-wybuchnęła śmiechem-Może zamroziła kogoś tym swoim spojrzeniem bazyliszka i teraz ma tego kogoś na sumieniu?
Wbrew sobie,również się roześmiał.Zachowanie Mercer było co najmniej dziwne.Może Megan miała trochę racji.
Jedno jest pewne:Muszą tu wrócić.Bez względu na wszystko.

Hyhyhy od dziś oficjalnie nazywam się Fasoleczką ^^
Ale tak seriously,"Fasoleczka"?Spodziewałam się czegoś oryginalniejszego(w style Hershey na przykład :P)
Trudnych Spraw w HoA ciąg dalszy.Nie pytajcie z kim hajtnęłam K.T bo sama nie wiem xD
Łoooo,Joy się robi zła ^^ Obsesji ciąg dalszy.
Kluczyk rządzi światem!
See you <3
Fasoleczka :)

wtorek, 14 maja 2013

Part 7

DUSTIN


W domu Anubisa minął pierwszy tydzień nowej szkoły.Wszyscy powoli aklimatyzowali się z nowym miejscem i ze sobą.Dustin był zadowolony z mieszkania z Nick'iem,mimo że ten był strasznie tajemniczy.Jego siostra dostała przydział wraz z Ashley i Brendą,za co Dustin sam osobiście był wdzięczny.Gdyby znów miał wysłuchiwać codziennych kłótni z Megan,chyba by zwariował.
Sama Megan była po prostu sobą.Tą samą pyskatą i chłodną dziewczyną,którą znał kiedyś.I w której niegdyś się zakochał...
Dustin nie wiedział,co zdecydowało w większości o tym,że zakończył ten związek.Jej kłótnie z Lily,niedostępność,czy może brak wolnego czasu?Nie było sensu teraz tego roztrząsać,ale gdyby tylko dostał jeszcze jedną szansę nie wahałby się z niej skorzystać.
-Cześć wszystkim-powiedział wesoło gdy schodził na śniadanie.Była to pierwsza sobota w Anubisie i nie miał pojęcia,co będzie robił przez resztę dnia.
Lily pomachała mu wesoło,bliźniaczki skinęły głowami,a Jason i Evan nie zwrócili nawet na niego uwagi zajęci jakąś zażartą dyskusją.Megan wpatrywała się w niego tymi swoimi niesamowitymi niebieskimi oczami,które napawały go strachem.Wiedział,że dziewczyna tak naprawdę jest niegroźna,jednak jej postawa dawała mu niekiedy do myślenia.
-Wszystkie moje gwiazdki już wstały?-spytała Trudy będąca jak zwykle w wyśmienitym humorze-Wybaczcie,ale jeszcze nie mogę się do was przyzwyczaić.Tak bardzo przypominacie mi waszych rodziców...
Megan przewróciła oczami,a Dustin skrzywił się w duchu.To był jej czuły punkt i Trudy w niego trafiła.Dziwił się jedynie czemu Meg pozostaje spokojna.Zazwyczaj za takie coś obrywało się każdemu.
-Tak Trudy jesteśmy wszyscy-oznajmiła Brenda odrzucając do tyłu długie blond włosy.Siedziała naprzeciw Evana,który wpatrywał się w nią,gdy tylko odrywał się od rozmowy z młodym Clark'iem.
-To świetnie.Zjedzcie proszę i zaczekajcie tutaj.Znalazłam coś,co się wam spodoba.
Okazało się,że Trudy odkurzyła stare kąty i odnalazła kilka fotografii dawnych mieszkańców domu Anubisa.
-To chyba najstarsze,jakie mam-powiedziała wskazując palcem zdjęcie,które wisiało w salonie przed przyjazdem Niny trzymane przez Ashley.
-Kim jest ten chłopak obok mojej mamy?-zmarszczyła brwi przyglądając się uważniej.
-To Mick-wyjaśniła konspiracyjnie Trudy-Chodzili ze sobą przez dobre pół roku.
Jason wybuchnął śmiechem,gdy nachylił się nad fotografią.
-Ej Meggy,zobacz-wydusił pomiędzy parsknięciami.
-Nie nazywaj mnie tak!-syknęła,ale wzięła zdjęcie do ręki.Na jej twarz wypłynął powolny,ale szczery uśmiech.
-Tato zawsze miał bujne włosy,ale żeby aż tak?
-Oj tak.Jerome i jego fryzura to jak Yin i Yang.Nierozłączni-skwitowała Trudy
-Ej Dustin,popatrz-Lily wzięła do ręki plik zdjęć i zaczęła szybko je przeglądać-Przyjrzyj się mamie...
Odsunęli się od zgromadzonych i stanęli obok kominka.Na zdjęciu przedstawiona była Nina z Fabianem,którzy siedzieli uśmiechnięci na trawie przed domem Anubisa.Rutter czule obejmował swoją przyszłą żonę i całował w policzek.
-Jest szczęśliwa-stwierdził po prostu-Co w tym dziwnego?
-Spójrz na jej szyję.Widziałeś kiedyś ten wisior?
Pokręcił głową.
-Chyba nie wygląda na taki,który można kupić na byle festynie co?-Lily uniosła brwi-Ciekawe,co się z nim stało...
-Oj siostra,wyluzuj.Może go sprzedała,albo zgubiła.Pewnie nawet o nim nie pamięta-rzucił Dustin odwracając się
-Poczekaj!A to?Gdzie to jest?
Pokazała bratu kolejne zdjęcie,tym razem Fabian i Nina stali przed małym,starym budynkiemz wysoką wieżą.Nina miała na sobie beżową kurtkę i sukienkę w kwiaty,a Fabian czarne spodnie,T-shirt i czarną kurtkę.Trzymali się za ręce patrząc prosto w obiektyw.Znowu ten dziwny naszyjnik...
-Sugerujesz,że to budynek z twojego snu?
-Nie.Tamten mijaliśmy po drodze.Mówiłam ci przecież.Nie mam pojęcia gdzie to jest...
Dustin przyjrzał się zdjęciu uważniej.Obok budynku stała tablica.Zmarszczył brwi by rozszyfrować napis.”Wystawa skarbów Egiptu?”Pokazał siostrze napis,a ta westchnęła zawiedziona.
-Czyli to po prostu jakaś wycieczka szkolna.No super.
-Hej,gdzie uciekliście?-zawołał Jason-Pokażcie co znaleźliście
-Eeee,Trudy,wiesz może co to za budynek?-spytał brunet podsuwając jej pod nos zdjęcie
Poprawiła okulary na nosie i uśmiechnęła się.
-Och tak.To biblioteka Roberta Frobishera-Smythe'a.Mieliśmy tam kiedyś wystawę.Pracowałam tam jako kurator,uwierzycie?
-To świetnie...-zaczęła ostrożnie Lily-Czy to niedaleko?
-Nie,kilka kroków za szkołą.Dawno tam nie byłam...
Lily uśmiechnęła się konspiracyjnie
-Spacerek po południu?
-Pewnie-Dustin odwzajemnił uśmiech i przybił siostrze piątkę.
Zgodnie z planem,po obiedzie młodzi Rutterowie wybrali się na spacer wokół kampusu by znaleźć bibliotekę.Dustin był dość sceptycznie nastawiony do tego pomysłu,jednak nie chciał robić siostrze przykrości.W końcu była mu teraz najbliższą osobą i bardzo ją kochał.Nie wyobrażał sobie życia bez swojej małej,cichej jak myszka siostrzyczki.
-Popatrz!-Lily wskazała bratu wyłaniający się przed nimi budynek-To na pewno on!
Podbiegła ucieszona przodem,Dustin uśmiechnął się jedynie i po chwili ją dogonił.
-Jest taka...stara-wykrztusił gdy stanął przed tablicą,gdzie kiedyś mieścił się szyld z nazwą wystawy
Lily roześmiała się.
-Wow,szybki jesteś głuptasie.Ona ma ze sto lat,zresztą tak jak i ten dom...
-No dobra.Ale jesteśmy tu i co dalej?-spytał Dustin rozglądając się
-Wejdziemy tam-oznajmiła Lily wzruszając ramionami
-Co?!Jak?
-Jeszcze nie wiem-odparła podchodząc do drzwi i ciągnąc za klamkę.Bezskutecznie zresztą-Ale się dowiem
-Lily,po co?-Dustin tracił cierpliwość-Czemu tak bardzo chcesz tam wejść?
-Dustin,otwórz oczy-odwróciła się do brata i spojrzała na niego zimno-Rodzice coś przed nami ukrywają.To może być coś.I jeszcze ten mój sen...
-Ciii!Chowaj się,ktoś tu idzie!-syknął Dustin ciągnąc dziewczynę za rękaw.
Jęknęła cicho,gdy wciągnął ją za pobliski krzak.Po chwili do drzwi podszedł wysoki blondwłosy chłopak.
-Kto to jest?-szepnęła Lily odgarniając liście z twarzy
-Nie widzę.Stoi tyłem-odparł Dustin bezskutecznie próbując dojrzeć twarz przybysza.
Widział jedynie,że wyciągnął coś z kieszeni.Chyba był to klucz,bo próbował otworzyć nim zamek,ale był większy niż normalny klucz do drzwi.Nawet do tych starych.
-No dalej,musisz gdzieś pasować-sapnął usiłując dopasować przedmiot do zamka
-AAAAA,FUUUUJ!!!-krzyknęła Lily gwałtownie zrywając się na nogi.
Zamorduję ją-pomyślał ze złością Dustin
-Kto tam jest?-odezwał się chłopak-Wyjdź!
Gdy się odwrócił Dustin ujrzał jego twarz i skłamałby,gdyby powiedział,że jest zaskoczony.

Hyhyhy,ach te włoski Jerome'a.Siem na wspomnienie zebrało xD
Coraz ciężej mi oglądać HoA PL ze świadomością,że niedługo swój początek będzie miała pierwsza "cudowna" para 3 sezonu -_-  A na marginesie,takie spostrzeżenie:
Odcinek 7-Joy ryczy z powodu Fabiana
Odcinek trzydziesty któryś-Joy ryczy z powodu Jerome'a
Przez bodajże trzydzieści odcinków Joy zmienia swoją "wielką miłość w 2 sezony" na "jeszcze większą miłość w 2 odcinki" Powtarzam się pewnie,ale ten brak logiki mnie rozwala.
No i na poprawę humoru:
(Waldzio,to twój dom w przyszłości ^^)
Żegnam zatem :D

piątek, 10 maja 2013

Part 6

JOY

Wreszcie skończyła oprowadzać nowych uczniów po szkole i zrobiwszy sobie kawy,usiadła przy starym drewnianym biurku należącym niegdyś do Ericka Sweet'a.
Lubiła młodzież.Przecież jest dyrektorką w prestiżowej szkole z internatem.Nie może być inaczej,a jednak...
Miała wrażenie,że nowi mieszkańcy Anubisa z góry umieścili ją na straconej pozycji.Zwłaszcza ta czarnowłosa,córka Mary i Jerome'a...
Oparła łokcie na biurku i potarła dłonią skroń.Tak,córka Jerome'a,która powinna przecież być jej własną.To ona,Joy przez pół ostatniego semestru z nim chodziła,wspierała go,po prostu była przy nim...Do tej pory pamiętała list,w którym wyznał,że ją kocha...Ją,nie Marę.
A on jednak wybrał właśnie Marę.
To bolało.
Tak cholernie bolało...
Najgorsze było wmawianie sobie,że nic już do niego nie czuje.Przecież to bzdura.Pomimo upływu tych dziesięciu ciężkich lat kochała go tak samo jak wtedy.I nawet miłość do własnego syna nie była wstanie wygrać z miłością do Jerome'a Clarke'a.
Westchnęła upiła łyk kawy.
Oczywiście,że kochała Evana.Nie byłaby matką,gdyby tak nie było.Ale prawda jest taka,że urodził się wyłącznie poprzez jej tęsknotę za Jerome'em,podczas tego krótkiego romansu z Mick'iem.Nie była nawet w w stanie sobie przypomnieć,jak właściwie do tego doszło.Nie żałowała tego.Jedyne czego żałowała w swoim życiu,to złożenia broni...
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
-Proszę-odchrząknęła i wyprostowała się na krześle splatając dłonie.
Sądząc po je minie,do gabinetu wszedł jedyny mężczyzna w tej szkole,nad którym nie miała władzy.Zarazem jedyny,którego się obawiała.
-Victor-oznajmiła chłodno -Spodziewałam się ciebie
Victor Rodenmaar Junior nie zmienił się ani odrobinę.Wciąż był tym samym,zgorzkniałym i chciwym koszmarem mieszkańców domu Anubisa,którym był od przeszło dziesięciu lat.Ale przede wszystkim,wciąż żył...
Skinął wolno głową i usiadł na krześle przed biurkiem Mercer.
-Czego ode mnie chcesz?
-Widziałaś się z nowymi uczniami domu Anubisa?
-Owszem-skinęła głową-I wciąż nie rozumiem dlaczego kazałeś mi złamać zasady wiekowe obowiązujące w Anubisie.Nigdzie nie ma przecież domów dla dwóch roczników...
-Wkrótce to zrozumiesz-odparł krótko-Potrzebne mi są ich akta.Wszystkich.
-Teraz?-zdziwiła się i jednocześnie przestraszyła Joy-Jest początek roku
-Właśnie dlatego.Te dzieciaki będą nam potrzebne.
-Do czego?
-Dowiesz się w swoim czasie-powtórzył-A teraz daj mi te dokumenty!
-Już ci powiedziałam,że...
Drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich Evan
-Och,przepraszam-odparł nieco zawstydzony przerwaniem prawdopodobnie ważnej dyskusji.Victor odchrząknął spoglądając na Joy.
-Tyle razy ci mówiłam,żebyś najpierw zapukał-odparła karcąco-Coś się stało?
-Nie chcę tam mieszkać-oznajmił buntowniczo chłopak-Mówiłem ci tyle razy,jesteś moją matką,powinnaś chociaż to wziąć pod uwagę.
Westchnęła i przymknęła oczy.
-Masz rację.Nie powinnam była tak naciskać.Przeniosę cię jutro do Izydy...
-Wykluczone-oznajmił Victor-Chłopak zostanie z całą resztą.
Joy nie wiedziała co ma robić.Evan był jej najbliższą rodziną,jej jedynym synem i chciała dla niego jak najlepiej,a Victor...Wiedziała,dlaczego wciąż żyje i że coś planuje.Współpracowała z nim tyle lat i do tej pory nie było problemów.Cały czas był chciwy i zgorzkniały,jednak to dało się wytrzymać.Ostatnio jednak znowu zaczął wykazywać objawy tej swojej manii.Dość.Musiała się w końcu dowiedzieć prawdy
-Podaj mi chociaż jeden powód,żeby tam został-odparła krzyżując ręce na aktach,które zabrała z szuflady
-Chcesz powodu?Dobrze.Dam ci ten cholerny powód.Za mną,ty też chłopcze!
Evan posłał matce zaniepokojone spojrzenie,ale ona była równie bezradna.W milczeniu wyszli ze szkoły i skierowali się na południe,do głównej bramy.
Joy była zaskoczona widząc wyłaniający się przed nią budynek.Sądziła,że stróżówka jest bezużyteczna od lat.To dziwne,że będąc teoretyczne głową tej szkoły tak niewiele o nie wiedziała.
Victor wyjął z kieszeni pokaźny pęk kluczy,znalazł odpowiedni i przekręcił go w zamku.Elektroniczny zamek okazał się ponad jego siły,więc wrócił do tradycyjnych,skutecznych metod
-No już-mruknął zaganiając Mercerów do środka-Szybciej,szybciej
W pomieszczeniu było ciemno,a w powietrzu unosił się zapach wilgoci i starości.Victor włączył światło i ujrzeli meble i obrazy zakryte zakurzoną folią.Bez słowa ruszyli z Victorem po skrzypiących schodach.
Evan wzdrygnął się lekko za widok rozprutych zwierząt w formalinie,które stały na biurku pośrodku wielkiego pokoju z organami.
Joy uświadomiła sobie,że już tu była.Słynny projekt o zaćmieniu robiony wspólnie z Jerome'em.Wtedy odkryła prawdę o jego podwójnym życiu...pokręciła głową i zmusiła się do skupienia.
Usłyszeli powolne kroki nieopodal.Zza rogu pokoju wyłoniła się przestraszona rudowłosa kobieta z równo obciętą grzywką.Trzymała w ręce wazon gotowy,by roztrzaskać go komuś na głowie.
-Ach.Harriet-oznajmił prawie wesoło-Spójrz.Przyprowadziłem ci gości
Harriet nie spuszczała wzroku z Victora
-Wypuść mnie stąd-wyszeptała błagalnie-Obiecałeś...już tak długo...
Tego było za wiele.
-Victorze,kim jest ta kobieta?!-krzyknęła Joy-Jak długo ją tu trzymasz?!
-Harriet jest naszym kluczem-wyjaśnił unosząc głowę
-Do czego?O co tu do cholery chodzi?
Evan stał jak sparaliżowany wpatrując się w kobietę,a Victor ze spokojem wprowadzał Joy w tajniki ceremonii.Kobieta słuchała z przerażeniem.
-Oni nie mogą-zwróciła się do Evana-Proszę,to okropne...ja nie mogę!
-Zamilcz,albo podzielisz los swojej siostry!-warknął Victor-Chyba nie jesteś na tyle głupia by igrać z bogami?
Harriet westchnęła i spuściła głowę.
-Jeśli to się powiedzie...-zaczęła ostrożnie Joy-Co będę z tego miała?
-Hm...-Victor zakołysał się na piętach-Kto wie,jakie są możliwości bóstw...jeśli będą z ciebie zadowoleni,możesz się spodziewać sowitej nagrody.
Na twarz Joy powoli wypłynął uśmiech i bez wahania podała Victorowi dokumenty.Wiedziała doskonale,jakiej nagrody sobie życzy.

Hyhyhy,Joy jest obłąkana,psychiczna i nie wiem co jeszcze ^^ W zasadzie nic nowego.Osobiście uważam,ten rozdział za jeden z najlepszych :D
Joy jest Forever Alone'm i kropka.Tylko to mi do niej pasuje.Więc Waldzio:
Mam gdzieś twoje porąbane Jeroy'e Willome'y i inne Mabian'y.No.Także papa <3

poniedziałek, 6 maja 2013

Part 5

NINA

-W końcu chwila odpoczynku-uśmiechnęła się Amber odchylając głowę do tyłu-Jak dobrze,że znowu mogę pobyć z wami sam na sam
Dawna Sibuna postanowiła spotkać się w dawnym pokoju Niny i Amber.Ściany wciąż były pomalowane na różowo,a puste łóżka mimo upływu lat nie niszczyły się.Zupełnie,jakby w domu Anubisa czas się zatrzymał.
Ninie zakręciła się łza w oku,gdy tylko przekroczyła próg pokoju.Tyle wspomnień miała związanych jedynie z nim.Nocne chichotanie z Amber.Przemykanie się niepostrzeżenie ze strychu.Ukrywanie dymiącego się domku dla lalek.Fabian śpiący na podłodze obiecujący,że już nigdy jej nie opuści...
-Sibuna w komplecie?-spytała Patricia unosząc brew
-Brakuje jedynie K.T...-zauważył smutno Eddie,za co dostał w żebra od żony-Ała,no co?Stwierdzam fakt
-Wie ktoś co się z nią w ogóle dzieje?-wtrącił Fabian rozglądając się wśród pozostałych kręcących głowami
-Szkoda.Chętnie bym ją poznała-stwierdziła Nina-Jeśli rzeczywiście była tak ważnym ogniwem Sibuny...
-To prawnuczka samego Roberta,Nino-przerwał jej Eddie-Miała powstrzymać wielkie zło.I udało jej się to.
-NAM się to udało-podkreśliła Patricia-Nie tylko ona może zbierać laury
-Pat,uspokój się,przecież się pogodziłyście...
Wzruszyła ramionami.
-Wszystko jedno
-Wspominaliście mi,że znaleźliście tu jeszcze jeden tajemny pokój-zaczęła nieśmiało Nina-Zaprowadzicie mnie do niego?
Zgromadzeni popatrzyli po sobie zdziwieni.Nina przenosiła wzrok z jednego na drugie.
-No co?
-Nino,to nie jest coś o czym chętnie mówimy-powiedzał milczący do tej pory Alfie-Cała ta sprawa z grzesznikami Frobishera była trudna dla nas wszystkich.Nie wiedzieliśmy komu mamy zaufać.To było...okropne
-Mimo wszystko,chcę tam pójść-nie ustępowała Nina-I to zaraz
Fabian westchnął.Wiedział doskonale,że jak Nina się na coś uprze to tak właśnie musi być.Zeszli więc po cichu,żeby nie zwrócić na siebie uwagi Trudy.Mara z Jerome'm wyszli pozwiedzać stare kąty na terenie kampusu,więc mogli martwić się tylko o gospodynię.
-Tutaj-szepnął Fabian otwierając drzwi przy schodach.
Pomieszczenie było małe i z trudem zmieścili się wszyscy.Eddie poluzował deski i uśmiechnął się do siebie.Przez tyle lat nikt się nie zorientował.
Fabian zszedł jako pierwszy uwalniając zalegający na dole od ponad stu lat kurz.Kaszlnął kilka razy i skinął ręką na pozostałych.Pomógł zejść na dół żonie,a po chwili dołączył do nich jej Osirion.
-Przesuń się!-syknęła Amber do Alfie'go-Ja też chcę zobaczyć
-Ale kochanie,tam jest pełno kurzu i staroci-jęczał-Na pewno ci się nie spodoba
-Jestem założycielką Sibuny,pamiętasz?WSZYSTKO co jest z nią związane,jest związane ze mną,czy to jasne?
Alfie jedynie westchnął.
-Dobra.Jak sobie chcesz.Ale ja cię potem wciągać na górę nie będę.
Amber ostrożnie zeszła po starej chyboczącej się drabinie.
Nie zmieniła się-pomyślała Nina-wciąż jest tą samą naiwną i próżną,ale jednocześnie dzielną Amber,którą znała przez przeszło dziesięć lat.
-Zostaniemy na czatach-powiedziała Patricia-Na wszelki wypadek...
-Nie mamy już po siedemnaście lat-stwierdził Eddie
-Ty jesteś wyjątkiem-odgryzła się mężowi Patricia-No już,idźcie
Fabian ujął Ninę za rękę i odgarnął ciężką,zakurzoną kurtynę,po czym skinął ręką na pozostałych.
Nina otworzyła usta ze zdziwienia.W środku było bardziej tajemniczo niż w gabinecie Roberta w piwnicy.Na ścianach wisiały projekty,na pleśniejących meblach walały się papiery i rzeczy,o których istnieniu nie miała najmniejszego pojęcia.Na jednym z blatów stał podniszczony fonograf i wałki z nagraniami.Instynktownie wyciągnęła rękę w ich stronę.
-Nie teraz-uprzedził Fabian-Jeszcze nie
Eddie celowo nastąpił na nitkę w podłodze i następna kurtyna się rozsunęła.Amber pisnęła i zakryła usta rękoma,gdy fotel obrócił się ukazując woskową podobiznę Frobishera-Smythe'a,który zdawał się sam mówić „Stop!”.
Nina z otwartymi ustami ruszyła w jego kierunku.
-To jest to,przed czym tak bardzo chcieliście nas chronić?-spytała z lekkim sarkazmem
-Śmiej się.K.T prawie dostała zawału,gdy pierwszy raz go zobaczyła-odparł z przekąsem Eddie i stanął za lalką
-Nie dziwię się jej-mruknęła Amber spoglądając na podobiznę z obrzydzeniem
-Hej,co z wiadomością?-zauważył Fabian-Przecież za każdym razem się włączała
-Może baterie się wyczerpały albo coś?-zasugerował Eddie spoglądając na tył pokoju
-Nie sądzę-Fabian zmarszczył brwi i ruszył w kierunku projektu,który chciała pokazać żonie
-Spójrz na to-podsunął jej rysunek z orężem Ozyrysa-To też było ukryte w domu
-Niesamowite-wyszeptała Nina dotykając projektu szczupłymi palcami-Mogłam tu jednak wtedy przyjechać...
-Mogłam stąd nie wyjeżdżać...-wtrąciła Amber
-Hej,czasu nie cofniecie.Jakoś sobie z tym poradziliśmy,nie Fabian?-pocieszył dziewczyny Eddie
Brunet pokiwał w milczeniu głową.
-Chodźmy stąd,proszę-pisnęła Amber-Odwykłam już od sibunowych zagadek.Jestem już na to za stara....
-A nagrania?-spytała z nadzieją Nina
-Ktoś może nas usłyszeć Nino-stwierdził Eddie-Poza tym,teraz są kompletnie bezużyteczne
-A-ale...
-Chodźmy!-ponaglała Amber
Powoli wygramolili się z dziury.Patricia wyglądała na znudzoną do granic możliwości.
-To było fajne dziesięć lat temu-mruknęła-Jak tam wycieczka do królestwa Frobishera?
-Cudownie-odparła Amber-A teraz wracajmy.Może dzieci już wróciły?
Fabian i Eddie starannie zatuszowali „dowody zbrodni” i dyskretnie ulotnili się z wąskiego pokoju.
-Trudy,czy dzieci już wróciły?-spytała pani Lewis-Chcę porozmawiać z Ashley...
-Jeszcze nie.Joy zawsze bardzo szczegółowo omawia szkołę.To musi potrwać-odparła nakrywając do stołu
-Nie wątpię-mruknęła Nina i wymieniła z Amber porozumiewawcze spojrzenia
Wciąż nie pałała sympatią do Joy,Mimo,że jej zainteresowanie Fabianem się skończyło,jakiś niesmak zawsze pozostał.
-Siadajcie-zagoniła ich do stołu-Obiad zaraz będzie gotowy
-A co z dziećmi?-spytał Fabian
-Zjedzcie póki oni nie wrócili.Nie pomieścimy się tu wszyscy.
Posłusznie zasiedli do stołu i gawędzili o wspaniałych posiłkach,które jedli przez tyle wspaniałych lat.
Trzasnęły drzwi wejściowe.
-To pewnie oni-uspokoiła zebranych Trudy i ruszyła do holu
Ale zamiast radosnego szczebiotania o swoich gwiazdkach dawni rezydenci Anubisa usłyszeli:
-Och jesteś wreszcie!Wszyscy już są,gdzie się podziewałeś przez tyle czasu?!
-Miałem coś do załatwienia,nie wtrącaj się kobieto-warknął ochrypły męski głos
I gdy tylko właściciel tegoż głosu wkroczył do pokoju wszyscy znieruchomieli,a Nina wyszeptała niemal bezgłośnie:
-Nie.Przecież to niemożliwe...

Hyhy,stwierdzam kolejny długi weekend,bo matury ^^
Jakie wrażenia po premierze PL?Moim zdaniem głos Willow jest dla niej stanowczo zbyt normalny,natomiast do KT pasuje.I Denby ma za łagodny jak na swoje demoniczne oblicze :3
Tja.Dobre złego początki.Łza się kręci w oku jak się patrzy na Jarę sprzed epoki Waldzia :'c
I na koniec pozwoliłam sobie stworzyć mema ilustrującego teorię Sapphire,mianowicie:
Papa <3

czwartek, 2 maja 2013

Part 4

MEGAN


Dziewczyna stała jak wryta pod domem Anubisa. Od momentu,gdy zobaczyła budowlę ze swojego snu była przerażona. Wiedziała,że nie śniło jej się to bez powodu i teraz przynajmniej trochę wiedziała dlaczego. To...coś musi kryć jakąś tajemnicę.
-Meg,no chodź już-Jerome skinął ręką w stronę córki,która gwałtownie otrząsnęła się z zamyślenia i zrobiła kilka niepewnych kroków do przodu.
W środku czuła się jeszcze bardziej niezręcznie. Ponad stuletni dom przyprawiał ją o dreszcz i wyraźnie nawiązywał stylem do tej tajemniczej budowli.
-Kolejne moje gwiazdki przyjechały!-Trudy pojawiła się w holu rozkładając ręce. Mara i Jerome natychmiast ją uścisnęli i wymienili kilka uprzejmości. Megan wydawała się być nieco zażenowana zachowaniem energicznej kobiety,zaś Jason zrobił się jeszcze bardziej nieśmiały niż w domu.
Z salonu dobiegały śmiechy
-Eee,Trudy,czy jest ktoś jeszcze?-spytała niepewnie Mara zerkając przez ramię do salonu.
-Oczywiście. Prawie wszyscy już są. No chodźcie!
W ulubionym miejscu w Anubisie siedzieli niemal wszyscy dawni mieszkańcy i ich dzieci. Była tam Amber rozglądająca się z zainteresowaniem po wszystkich dawnych kątach,Alfie zajadający się ciastem Trudy,ich łudząco podobna do matki,córka Ashley,Patricia i Eddie,którzy siedzieli na sofie i prawdopodobnie się o coś sprzeczali i ich córki dyskutujące zawzięcie z wysokim blondynem oraz przystojny brunet stojący w kącie z założonymi rękoma. Brakowało jedynie rodziny Rutterów
Jara,rzecz jasna natychmiast pobiegła do wszystkich swoich znajomych by się przywitać,zaś ich dzieci natychmiast przyciągnęły uwagę nowych studentów. Zamilkli wpatrując się w nowo przybyłych. Jako pierwsza by ich przywitać pojawiła się Ashley.
-Hej pamiętam was-odparła marszcząc brwi i usiłując zebrać myśli-Jesteś...Megan prawda?
-Taa,to właśnie ja-dziewczyna skrzyżowała ręce i przybrała swoją maskę buntowniczki
-A ty musisz być...Jordan?
Brat czarnowłosej zmieszał się i odchrząknął.
-Jestem Jason,Ash
-Och ty też mnie pamiętasz?-spytała uradowana-Super. Będzie nam trochę raźniej
Megan przewróciła oczami i podeszła do bliźniaczek.
-Hej Meg,dawno się nie widziałyśmy-powiedziała Blair podciągając nogi na sofę
-Będzie trochę-mruknęła-Nie spodziewałam się was tutaj
-My też. Ale będzie fajnie,czuję to!-pisnęła Brenda,której dobry humor nie opuszczał od chwili przyjazdu
Megan i Blair znały się od kiedy miały po dwanaście lat. Rodzice wtedy dosyć często się spotykali i siłą rzeczy dziewczyny się zaprzyjaźniły. Z Brendą zaś,Megan nie miała nigdy zbyt dobrego kontaktu.
-Co to za chłopak z którym gadałyście?
-To Nick. Przyjechał ze Stanów. Był tu pierwszy. No,zaraz po Evanie-wyjaśniła szybko Brenda
-Evan to ten?-spytała Megan wskazując podbródkiem na chłopaka w kącie,który nerwowo zerkał na zegarek
-Taaa...jest trochę dziwny-powiedziała cicho Blair-Z nikim jeszcze nie rozmawiał. I chyba nie ma zamiaru
-Och,Nina,Fabian w końcu!-usłyszeli podniecony głos Trudy dobiegający z korytarza.Wszyscy dorośli pobiegli w stronę dawnych przyjaciół
Megan mimowolnie uniosła głowę. Jeśli przyjechali Fabian i Nina to znaczy,że Dustin i Lily tez będą chodzić tu do szkoły.
Zarówno młodzi Rutterowie jak i panna Clarke oraz jej brat znali się od wczesnego dzieciństwa.Mieszkali blisko siebie i mimo,że ich rodzice nie byli w jakichś szczególnie dobrych relacjach,to widywali się dosyć często sprawiając,że ich dzieci się ze sobą zżyły.No,przynajmniej dwoje z nich...
-Megan-wykrztusił zaskoczony Dustin gdy ujrzał ją w salonie-Ty tutaj?
-Jak widzisz-wzruszyła ramionami
-Super-uśmiechnął się promiennie.
Spuściła wzrok.Ona też bardzo się cieszyła,że on tu jest,ale przecież nie mogła dać po sobie poznać,że wciąż coś do niego czuje.Nowi ludzie,nowe otoczenie.Musiała zachować pozory.
Zza pleców brata wyłoniła się drobna blondynka.
-Och,Megan-powiedziała po prostu.W jej głosie słychać było nutę strachu.
-Lily-odparła chłodno czarnowłosa-Jak miło cię widzieć
Uwaga wszystkich obecnych skupiła się na dziewczynach.Nawet Trudy zamilkła w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
Lily ostrożnie skinęła głową i przesunęła się dalej.Megan niemal dostrzegła,jak wszyscy wstrzymują oddech w napięciu,które zawisło w powietrzu i postanowiła dać sobie spokój z tą szopką.Jak gdyby nic odwróciła się i usiadła na kanapie wsuwając do uszu słuchawki.
Nagle rozległo się parsknięcie.
-Dajcie spokój,co to niby miało być?To wyglądało jak scena z „Mody na sukces”
Chłopak,który do tej pory stał pod ścianą postanowił się odezwać.Ruszył wolno w kierunku Clarke'ówny,która siedziała ze skrzyżowanymi ramionami i patrzyła na niego z pogardą.
-Megan,nie przesadzaj-ostrzegł ją Dustin-Nie zaczynaj znowu...
Wyszarpnęła z uszu słuchawki.
-Nie moja wina-odparła bezceremonialnie-To wszystko przez nią
-Oooo,czyżby jakiś konflikt z dzieciństwa?-spytał coraz bardziej wciągnięty brunet-No dalej,o co wam poszło?
-Ta mała ma do mnie pretensje,że zrobiłam z jej Barbie emo-prychnęła Megan
-Wcale nie-zacisnęła usta Lily.Dustin dotknął lekko jej ramienia,ale go odepchnęła.
-Co?Pofarbowałaś jej włosy na niebiesko?-parsknął śmiechem Evan a za nim pozostali
-Lepiej-uśmiechnęła się z tryumfem-Pocięłam ją.I to samo zrobię z tobą jeśli się nie zamkniesz.
Uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy,ale nie cofnął się ani o krok.Zazwyczaj chłopcy uciekali w popłochu,gdy słyszeli podobne rzeczy z jej ust.Była na tyle dobra,że brali to na poważnie.Amatorzy.
-Kim ty właściwie jesteś co?-wtrącił Dustin. Chłopak już otwierał usta,ale wtem rozległ się w holu poruszony głos.
-Uwaga wszyscy...-zaczęła Joy-CISZA!!!
Nowi mieszkańcu domu Anubisa natychmiast zamilkli.Mercer uśmiechnęła się złośliwie.
-Dziękuję.A teraz proszę za mną wszyscy.Oprowadzę was po szkole.Nie ma wymówek.
Rozległy się pojedyncze pomruki.Nie byli zachwyceni,że przerwano im tak znakomicie zapowiadające się przedstawienie.
Gdy wszyscy wyszli,Joy posłała Marze stojącej obok sarkofagu piorunujące spojrzenie,którego ta nie potrafiła zinterpretować.Czyżby wciąż chowała urazę?
-Dobrze więc-oznajmiła Joy gdy weszli na pierwsze piętro-Pozwólcie,że zaczniemy od końca i zarazem od naszej największej dumy.Oto nasza sala teatralna.
Weszli do doskonale znanego pomieszczenia rekreacyjnego ze sceną i fotelami.Stały tam też gabloty z trofeami.
-Jak widzicie,tutaj odbywają się zajęcia z teatru...
-W życiu bym nie zgadła-szepnęła Megan.Jason stojący obok niej z trudem powstrzymał śmiech.Jemu też dyrektor nie przypadła do gustu.
-Istnieje w tej szkole od wielu wielu lat,wystawiamy tu zawsze minimum dwie sztuki podczas semestru...-ciągnęła swój wywód Joy.
Megan,która była kompletnie odporna na tego typu gadki oddaliła się dyskretnie w stronę gablot z trofeami.
Jedno z nich było dużą owalną tarczą. Dziewczyna zmarszczyła brwi próbując odczytać napis obok niej.
Jerome Clarke,Amber Millington i Alfred Lewis-zwycięzcy międzyszkolnego turnieju tenisa stołowego.23.05.2012”
Zachichotała.Jej ojciec i Alfie grali razem w ping ponga?I co więcej,zdobyli tarczę dla szkoły?Ale dlaczego wspomniano tam tez o Amber?
Pokręciła głową i już miała się oddalić,kiedy coś błysnęło na środku tarczy. Gdy zobaczyła co to,wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Jason-syknęła-Jason!
Jej brat odwrócił głowę.Przywołała go dyskretnie.
-Co jest?
-Spójrz na to
-Ta tarcza?Co z nią?
-Nie tarcza matole!Klejnot na środku!
-No fakt,ładny...
-Ty naprawdę jesteś takim idiotą na jakiego wyglądasz?-wybuchnęła zniecierpliwiona Megan-Popatrz.Mama nosi taki sam kamień w swoim zaręczynowym pierścionku.
Zmarszczył brwi próbując się skupić.
-Podobny.Ale to niemożliwe.Co w związku z tym?
-To,że rodzice są związani z tą szkołą silniej niż myślałam...

Jakiś dziwny ten rozdział xD Nie podoba mi się...
Joy pokazuje różki ^^
Zmieniłam szablon.Tamtego jakoś nie mogłam ogarnąć,mam nadzieję,że się podoba ;)
Papa :3