piątek, 10 maja 2013

Part 6

JOY

Wreszcie skończyła oprowadzać nowych uczniów po szkole i zrobiwszy sobie kawy,usiadła przy starym drewnianym biurku należącym niegdyś do Ericka Sweet'a.
Lubiła młodzież.Przecież jest dyrektorką w prestiżowej szkole z internatem.Nie może być inaczej,a jednak...
Miała wrażenie,że nowi mieszkańcy Anubisa z góry umieścili ją na straconej pozycji.Zwłaszcza ta czarnowłosa,córka Mary i Jerome'a...
Oparła łokcie na biurku i potarła dłonią skroń.Tak,córka Jerome'a,która powinna przecież być jej własną.To ona,Joy przez pół ostatniego semestru z nim chodziła,wspierała go,po prostu była przy nim...Do tej pory pamiętała list,w którym wyznał,że ją kocha...Ją,nie Marę.
A on jednak wybrał właśnie Marę.
To bolało.
Tak cholernie bolało...
Najgorsze było wmawianie sobie,że nic już do niego nie czuje.Przecież to bzdura.Pomimo upływu tych dziesięciu ciężkich lat kochała go tak samo jak wtedy.I nawet miłość do własnego syna nie była wstanie wygrać z miłością do Jerome'a Clarke'a.
Westchnęła upiła łyk kawy.
Oczywiście,że kochała Evana.Nie byłaby matką,gdyby tak nie było.Ale prawda jest taka,że urodził się wyłącznie poprzez jej tęsknotę za Jerome'em,podczas tego krótkiego romansu z Mick'iem.Nie była nawet w w stanie sobie przypomnieć,jak właściwie do tego doszło.Nie żałowała tego.Jedyne czego żałowała w swoim życiu,to złożenia broni...
Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
-Proszę-odchrząknęła i wyprostowała się na krześle splatając dłonie.
Sądząc po je minie,do gabinetu wszedł jedyny mężczyzna w tej szkole,nad którym nie miała władzy.Zarazem jedyny,którego się obawiała.
-Victor-oznajmiła chłodno -Spodziewałam się ciebie
Victor Rodenmaar Junior nie zmienił się ani odrobinę.Wciąż był tym samym,zgorzkniałym i chciwym koszmarem mieszkańców domu Anubisa,którym był od przeszło dziesięciu lat.Ale przede wszystkim,wciąż żył...
Skinął wolno głową i usiadł na krześle przed biurkiem Mercer.
-Czego ode mnie chcesz?
-Widziałaś się z nowymi uczniami domu Anubisa?
-Owszem-skinęła głową-I wciąż nie rozumiem dlaczego kazałeś mi złamać zasady wiekowe obowiązujące w Anubisie.Nigdzie nie ma przecież domów dla dwóch roczników...
-Wkrótce to zrozumiesz-odparł krótko-Potrzebne mi są ich akta.Wszystkich.
-Teraz?-zdziwiła się i jednocześnie przestraszyła Joy-Jest początek roku
-Właśnie dlatego.Te dzieciaki będą nam potrzebne.
-Do czego?
-Dowiesz się w swoim czasie-powtórzył-A teraz daj mi te dokumenty!
-Już ci powiedziałam,że...
Drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich Evan
-Och,przepraszam-odparł nieco zawstydzony przerwaniem prawdopodobnie ważnej dyskusji.Victor odchrząknął spoglądając na Joy.
-Tyle razy ci mówiłam,żebyś najpierw zapukał-odparła karcąco-Coś się stało?
-Nie chcę tam mieszkać-oznajmił buntowniczo chłopak-Mówiłem ci tyle razy,jesteś moją matką,powinnaś chociaż to wziąć pod uwagę.
Westchnęła i przymknęła oczy.
-Masz rację.Nie powinnam była tak naciskać.Przeniosę cię jutro do Izydy...
-Wykluczone-oznajmił Victor-Chłopak zostanie z całą resztą.
Joy nie wiedziała co ma robić.Evan był jej najbliższą rodziną,jej jedynym synem i chciała dla niego jak najlepiej,a Victor...Wiedziała,dlaczego wciąż żyje i że coś planuje.Współpracowała z nim tyle lat i do tej pory nie było problemów.Cały czas był chciwy i zgorzkniały,jednak to dało się wytrzymać.Ostatnio jednak znowu zaczął wykazywać objawy tej swojej manii.Dość.Musiała się w końcu dowiedzieć prawdy
-Podaj mi chociaż jeden powód,żeby tam został-odparła krzyżując ręce na aktach,które zabrała z szuflady
-Chcesz powodu?Dobrze.Dam ci ten cholerny powód.Za mną,ty też chłopcze!
Evan posłał matce zaniepokojone spojrzenie,ale ona była równie bezradna.W milczeniu wyszli ze szkoły i skierowali się na południe,do głównej bramy.
Joy była zaskoczona widząc wyłaniający się przed nią budynek.Sądziła,że stróżówka jest bezużyteczna od lat.To dziwne,że będąc teoretyczne głową tej szkoły tak niewiele o nie wiedziała.
Victor wyjął z kieszeni pokaźny pęk kluczy,znalazł odpowiedni i przekręcił go w zamku.Elektroniczny zamek okazał się ponad jego siły,więc wrócił do tradycyjnych,skutecznych metod
-No już-mruknął zaganiając Mercerów do środka-Szybciej,szybciej
W pomieszczeniu było ciemno,a w powietrzu unosił się zapach wilgoci i starości.Victor włączył światło i ujrzeli meble i obrazy zakryte zakurzoną folią.Bez słowa ruszyli z Victorem po skrzypiących schodach.
Evan wzdrygnął się lekko za widok rozprutych zwierząt w formalinie,które stały na biurku pośrodku wielkiego pokoju z organami.
Joy uświadomiła sobie,że już tu była.Słynny projekt o zaćmieniu robiony wspólnie z Jerome'em.Wtedy odkryła prawdę o jego podwójnym życiu...pokręciła głową i zmusiła się do skupienia.
Usłyszeli powolne kroki nieopodal.Zza rogu pokoju wyłoniła się przestraszona rudowłosa kobieta z równo obciętą grzywką.Trzymała w ręce wazon gotowy,by roztrzaskać go komuś na głowie.
-Ach.Harriet-oznajmił prawie wesoło-Spójrz.Przyprowadziłem ci gości
Harriet nie spuszczała wzroku z Victora
-Wypuść mnie stąd-wyszeptała błagalnie-Obiecałeś...już tak długo...
Tego było za wiele.
-Victorze,kim jest ta kobieta?!-krzyknęła Joy-Jak długo ją tu trzymasz?!
-Harriet jest naszym kluczem-wyjaśnił unosząc głowę
-Do czego?O co tu do cholery chodzi?
Evan stał jak sparaliżowany wpatrując się w kobietę,a Victor ze spokojem wprowadzał Joy w tajniki ceremonii.Kobieta słuchała z przerażeniem.
-Oni nie mogą-zwróciła się do Evana-Proszę,to okropne...ja nie mogę!
-Zamilcz,albo podzielisz los swojej siostry!-warknął Victor-Chyba nie jesteś na tyle głupia by igrać z bogami?
Harriet westchnęła i spuściła głowę.
-Jeśli to się powiedzie...-zaczęła ostrożnie Joy-Co będę z tego miała?
-Hm...-Victor zakołysał się na piętach-Kto wie,jakie są możliwości bóstw...jeśli będą z ciebie zadowoleni,możesz się spodziewać sowitej nagrody.
Na twarz Joy powoli wypłynął uśmiech i bez wahania podała Victorowi dokumenty.Wiedziała doskonale,jakiej nagrody sobie życzy.

Hyhyhy,Joy jest obłąkana,psychiczna i nie wiem co jeszcze ^^ W zasadzie nic nowego.Osobiście uważam,ten rozdział za jeden z najlepszych :D
Joy jest Forever Alone'm i kropka.Tylko to mi do niej pasuje.Więc Waldzio:
Mam gdzieś twoje porąbane Jeroy'e Willome'y i inne Mabian'y.No.Także papa <3

5 komentarzy:

  1. JOY MA DZIECKO Z MICK'IEM?! O_O So close.
    Czego sobie życzy... JOY HULTOJU NIE! TEGO CI NIE WOLNO! Znasz Jerome'a on ciągle kłamie, w liście też ^ ^ Mercer spiskuję z Victorem... Ohoho, wiedziałam, że ta menda nigdy nie będzie mieć czystego sumienia.
    Rozdział świetnyyy <3 Oczekujem momentu, w którym Jeruś wspomni jak to siemmm stało, iż wybrał Marusię ^ ^
    Mick płaci alimenty? Zapewne w postaci kokosów, czy co tam kurde w tej Australii jest ^ ^
    Czekam na następny C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc nie miałam w planach wspomnienia o ponownym połączeniu Jary,ale ok,napisze go dla Ciebie :*
      Btw.uważasz,że Mick wie co to alimenty? o.O

      Usuń
    2. Dziękuję <3
      Ouu no fakt... A on wgl wie, że ma dziecko? xd

      Usuń
    3. Doprezyzuję wątek Moy ^^

      Usuń