NICK
-Co wy tu robicie?-spytał gdy
zauważył Dustina i Lily Rutterów wyłaniających się zza krzaka
-Gąsienica wlazła mi na
rękę-poskarżyła się blondynka wzdrygając się z obrzydzeniem.
-Mówiłem ci już,że kiedyś
cię zabiję?-mruknął Dustin
Przez twarz Nick'a przemknął
cień uśmiechu.Nie spodziewał się,że kogoś tu zastanie.Budynek
stał opuszczony od wielu lat i prawie wszyscy o nim
zapomnieli.No,może oprócz Victora.
-A co ty robisz tutaj i to
sam?-zauważyła Lily,kiedy dostatecznie już otrzepała rękę.
-Ja...zwiedzałem-skłamał
chłopak-Nie wiedziałem co robić,więc...
-Dobra,nie ściemniaj-urwał
Dustin-Gadaj.Co robiłeś przy tych drzwiach.Wiesz jak tam wejść?
Popatrzył na Dustina
przenikliwie i zastanawiał się,czy powiedzieć mu całą prawdę.Nie
było już sensu kłamać.Zwłaszcza,że Lily mówiła coś o jakimś
śnie...
-Ok,powiem
wam-skapitulował-Tylko...raczej nie tutaj
Wszyscy troje zgodnie wrócili
do domu Anubisa i udali się do sypialni chłopaków.Tylko tam mieli
gwarancję nietykalności i mogli swobodnie porozmawiać.A z tego,co
się okazało,mieli o czym.
-Jeszcze raz:Poszliście do tej
całej biblioteki,żeby się przekonać,co ukrywają wasi rodzice...
Pokiwali głowami.
-A ty udałeś się tam,żeby
wypróbować tajemniczy klucz,który dostałeś od mamy...
Nick zademonstorwał im
artefakt.Był trochę większy od zwykłego klucza do drzwi.Mógłby
otwierać jakąś bramę,albo wrota.Na samym szczycie miał dziwny
symbol księżyca,który wyglądał,jakby został „ugryziony”.Był
dziwniejszy niż wisior Niny Rutter.
-Naprawdę nic nie wiesz na jego
temat?-spytała ciekawska jak zawsze Lily biorąc do ręki
przedmiot
-Nie-chłopak bezradnie wzruszył
ramionami-Tylko tyle,że może być mi potrzebny i mam go wziąć.No
i co miałem robić?Musiałem go zabrać.Mama miała strasznie
poważną minę,gdy mi go dawała.
-Ok,coś tu jest nie
tak-skwitował Dustin-Stuletni dom,opuszczona biblioteka,dziwny
wisior,klucz od nie wiadomo czego...
-No,to chyba ta szkoła nie jest
jednak taka najgorsza-Może poza mundurkami
-Racja,są okropne-skrzywił się
Dustin-Takie sztywne jakieś...
-Ta cała dyrektor Mercer nie ma
za grosz gustu-zachichotał Nick.
Po raz pierwszy od dnia
przyjazdu był naprawdę rozluźniony.Cała ta sprawa z kluczem go
przerastała.W dniu wyjazdu mama ni z tego ni z owego mu go dała:
-Nick,chodź tutaj-oznajmiła
przed samym wyjazdem
Pierwszy raz widział ją w
takim stanie.Zazwyczaj była pogodna i roześmiana.Od kiedy
pamiętał.Przynajmniej zanim umarł jego ojciec.Po śmierci męża
Kara Tatiana Rush stała się bardziej stateczna i spokojna.Teraz
najważniejszy był dla niej syn i jego bezpieczeństwo.A to ostatnie
mogło być mocno podważone,biorąc pod uwagę gdzie się wybierał
Stali przed domem,z bagażami
w dłoniach i otwartym bagażnikiem taksówki.KT złapała syna z
ręce i ścisnęła je mocno.
-Nick powinnam była
wcześniej ci to powiedzieć,ale nie mogłam...
Patrzył na nią
pytająco.Westchnęła i kontynuowała.
-Szkoła do której
idziesz...nie jest zwyczajna.Ma wiele tajemnic,zwłaszcza twój dom
-Dom Anubisa?
-Dokładnie.Ale chciałam cię
prosić byś trzymał się od nich z daleka.Są niebezpieczne.
Nick patrzył na matkę
zdumiony i przerażony jednocześnie.Do czego właściwie zmierzała?
-Proszę,weź go-wyjęła z
kieszeni spodni dziwny przedmiot-Na wszelki wypadek.Obiecaj mi
tylko,że nie użyjesz go bez potrzeby.Obiecaj!
-Obiecuję-odparł Nick po
chwili wahania biorąc klucz do ręki i obracając go w palcach
KT uśmiechnęła się i
mocno przytuliła syna.Po jej policzku spłynęła samotna łza,którą
otarła zanim zdążył ją zobaczyć.Tak bardzo się o niego bała...
-Taksówka czeka-oznajmiła
gdy już wypuściła chłopaka z objęć-Musisz jechać
Nick skinął smutno głową
i po raz ostatni ucałował matkę w policzek.
-Pa mamo-szepnął-Będę
tęsknił
Wsiadł do taksówki,a gdy
odjeżdżała,machał w stronę KT tak długo,dopóki nie zniknęli
za rogiem.
-Nick,wszystko dobrze?-spytała
z troską Lily nachylając się nad nim-Chyba za bardzo się
zawiesiłeś
Mrugnął kilka razy starając
się odsunąć od siebie wspomnienie sprzed tygodnia.
-Ach tak,racja-mruknął
podnosząc się ze swojego łóżka-Wybaczcie,ale muszę się
przejść.
Zignorował tęskne spojrzenie
Lily i zmarszczone brwi Dustina i po prostu wyszedł z
pokoju.Automatycznie udał się do drzwi wyjściowych,w których
wpadł na tego okropnego woźnego,Victora.Wybąkał krótkie
„przepraszam”,na co ten zmierzył go pogardliwym
spojrzeniem..Blondyn przełknął ślinę.Czy o takim
niebezpieczeństwie mówiła jego matka?
Nie zauważył nawet,kiedy
oddalił się od domu.Nogi niosły go same,ufał im.Był jednak
niemile zaskoczony,kiedy zaniosły go pod ten porośnięty bluszczem
stary budynek z jego snu.Nerwowo pokręcił głową,ale skoro już tu
był,postanowił mu się przyjrzeć.Ścisnął w kieszeni klucz i
podszedł bliżej.Może to właśnie ten budynek otwierał?
Przypomniał sobie obietnicę
złożoną matce i zacisnął usta w wąską kreskę.Nie powinien był
na siłę szukać rozwiązania,ale ciekawość była silniejsza od
niego.W końcu do czegoś ten klucz służył,prawda?
Zdawało mu się,że dostrzegł
w oknie jakiś błysk.Rozszerzył oczy ze zdumienia i podszedł do
drzwi.Już miał wyjąć klucz kiedy...
-Proszę,proszę,kogo my tu
mamy?
Odsunął się od drzwi jak
oparzony.Megan stała oparta o przeciwną ścianę uśmiechając się
półgębkiem.Nie zauważył jej wcześniej.
-Co tu robisz?-spytał jak gdyby
nigdy nic
-To samo co ty.Szpieguję-odparła
podchodząc do niego
Parsknął krótkim śmiechem.
-Dlaczego akurat tutaj?
-Powiedzmy,że miałam deja
vu...
Otworzył usta,bo dotarło do
niego co chce przez to powiedzieć.
-Nie-szepnął-Ty
też...niemożliwe
Uniosła brwi w zdziwieniu i już
miała coś odpowiedzieć,gdy ktoś jej przerwał.
-Pan Davies i panna
Clarke-stwierdziła lodowatym tonem Mercer,jakby z goryczą
wypowiadając nazwisko Megan-O ile się orientuję,macie zakaz
opuszczania terenu szkoły.Stróżówka leży poza jej obrębem.
-Od kiedy?-spytała
Megan-Przecież to brama wjazdowa.A poza tym,nie jesteśmy tu
więźniami.
A więc to jest stróżówka...
-Panno Clarke,ja chyba wyraziłam
się jasno-Joy podeszła bliżej mierząc dziewczynę zimnym
spojrzeniem.W jej oczach było tyle goryczy,co w słowach-Idźcie
stąd,albo znajdę wam jakąś karę.To był pierwszy i ostatni
raz,jasne?
Megan i Nick popatrzyli po sobie
zdziwieni,ale odeszli.
-O co jej chodziło?-szepnęła
gdy odeszli kilka kroków w górę-Wkurzyła się na maksa
-Nie mam pojęcia,ale wyraźnie
się czegoś bała
-Bała?-Megan przystanęła-Niby
czego?
-Pomyśl,może ona tam coś
chowa.Coś,co niekoniecznie może chcieć ujrzeć światło
dzienne...
-Ale co?Trupa?-wybuchnęła
śmiechem-Może zamroziła kogoś tym swoim spojrzeniem bazyliszka i
teraz ma tego kogoś na sumieniu?
Wbrew sobie,również się
roześmiał.Zachowanie Mercer było co najmniej dziwne.Może Megan
miała trochę racji.
Jedno jest pewne:Muszą tu
wrócić.Bez względu na wszystko.
Hyhyhy od dziś oficjalnie nazywam się Fasoleczką ^^
Ale tak seriously,"Fasoleczka"?Spodziewałam się czegoś oryginalniejszego(w style Hershey na przykład :P)
Trudnych Spraw w HoA ciąg dalszy.Nie pytajcie z kim hajtnęłam K.T bo sama nie wiem xD
Łoooo,Joy się robi zła ^^ Obsesji ciąg dalszy.
Kluczyk rządzi światem!
See you <3
Fasoleczka :)
Syn K.T! Pozostaję tylko czekać na rudego potomka Willow xd Oł gad...
OdpowiedzUsuńJoy jest zazdrosna o zajebiaszcze nazwisko Megan. Kto wie, co naprawdę tam ukrywa (nieżywego Mick'a z pączkiem i golarką w dłoni?)
Rozdział świetny, jak zawsze c; Czekam na następny i zapraszam na nowe HoA Story ^ ^
Nie no dość szkód tym biednym dzieciom wyrządza Joy,oszczędźmy im rudowłosego hipisa z T-shirtem z napisem "Squeee!" :D
UsuńPojawienie się tu Willow to jeszcze kwestia sporna w mojej popapranej głowie ^^
Suuuper :*
OdpowiedzUsuńFantastyczny! Kiedy następny? Syn K.T zawsze spoko... Tylko błagam: nie katuj nas dzieckiem tego rudzielca. Please.
OdpowiedzUsuń