sobota, 18 maja 2013

Part 8

NICK


-Co wy tu robicie?-spytał gdy zauważył Dustina i Lily Rutterów wyłaniających się zza krzaka
-Gąsienica wlazła mi na rękę-poskarżyła się blondynka wzdrygając się z obrzydzeniem.
-Mówiłem ci już,że kiedyś cię zabiję?-mruknął Dustin
Przez twarz Nick'a przemknął cień uśmiechu.Nie spodziewał się,że kogoś tu zastanie.Budynek stał opuszczony od wielu lat i prawie wszyscy o nim zapomnieli.No,może oprócz Victora.
-A co ty robisz tutaj i to sam?-zauważyła Lily,kiedy dostatecznie już otrzepała rękę.
-Ja...zwiedzałem-skłamał chłopak-Nie wiedziałem co robić,więc...
-Dobra,nie ściemniaj-urwał Dustin-Gadaj.Co robiłeś przy tych drzwiach.Wiesz jak tam wejść?
Popatrzył na Dustina przenikliwie i zastanawiał się,czy powiedzieć mu całą prawdę.Nie było już sensu kłamać.Zwłaszcza,że Lily mówiła coś o jakimś śnie...
-Ok,powiem wam-skapitulował-Tylko...raczej nie tutaj
Wszyscy troje zgodnie wrócili do domu Anubisa i udali się do sypialni chłopaków.Tylko tam mieli gwarancję nietykalności i mogli swobodnie porozmawiać.A z tego,co się okazało,mieli o czym.
-Jeszcze raz:Poszliście do tej całej biblioteki,żeby się przekonać,co ukrywają wasi rodzice...
Pokiwali głowami.
-A ty udałeś się tam,żeby wypróbować tajemniczy klucz,który dostałeś od mamy...
Nick zademonstorwał im artefakt.Był trochę większy od zwykłego klucza do drzwi.Mógłby otwierać jakąś bramę,albo wrota.Na samym szczycie miał dziwny symbol księżyca,który wyglądał,jakby został „ugryziony”.Był dziwniejszy niż wisior Niny Rutter.
-Naprawdę nic nie wiesz na jego temat?-spytała ciekawska jak zawsze Lily biorąc do ręki przedmiot
-Nie-chłopak bezradnie wzruszył ramionami-Tylko tyle,że może być mi potrzebny i mam go wziąć.No i co miałem robić?Musiałem go zabrać.Mama miała strasznie poważną minę,gdy mi go dawała.
-Ok,coś tu jest nie tak-skwitował Dustin-Stuletni dom,opuszczona biblioteka,dziwny wisior,klucz od nie wiadomo czego...
-No,to chyba ta szkoła nie jest jednak taka najgorsza-Może poza mundurkami
-Racja,są okropne-skrzywił się Dustin-Takie sztywne jakieś...
-Ta cała dyrektor Mercer nie ma za grosz gustu-zachichotał Nick.
Po raz pierwszy od dnia przyjazdu był naprawdę rozluźniony.Cała ta sprawa z kluczem go przerastała.W dniu wyjazdu mama ni z tego ni z owego mu go dała:
-Nick,chodź tutaj-oznajmiła przed samym wyjazdem
Pierwszy raz widział ją w takim stanie.Zazwyczaj była pogodna i roześmiana.Od kiedy pamiętał.Przynajmniej zanim umarł jego ojciec.Po śmierci męża Kara Tatiana Rush stała się bardziej stateczna i spokojna.Teraz najważniejszy był dla niej syn i jego bezpieczeństwo.A to ostatnie mogło być mocno podważone,biorąc pod uwagę gdzie się wybierał
Stali przed domem,z bagażami w dłoniach i otwartym bagażnikiem taksówki.KT złapała syna z ręce i ścisnęła je mocno.
-Nick powinnam była wcześniej ci to powiedzieć,ale nie mogłam...
Patrzył na nią pytająco.Westchnęła i kontynuowała.
-Szkoła do której idziesz...nie jest zwyczajna.Ma wiele tajemnic,zwłaszcza twój dom
-Dom Anubisa?
-Dokładnie.Ale chciałam cię prosić byś trzymał się od nich z daleka.Są niebezpieczne.
Nick patrzył na matkę zdumiony i przerażony jednocześnie.Do czego właściwie zmierzała?
-Proszę,weź go-wyjęła z kieszeni spodni dziwny przedmiot-Na wszelki wypadek.Obiecaj mi tylko,że nie użyjesz go bez potrzeby.Obiecaj!
-Obiecuję-odparł Nick po chwili wahania biorąc klucz do ręki i obracając go w palcach
KT uśmiechnęła się i mocno przytuliła syna.Po jej policzku spłynęła samotna łza,którą otarła zanim zdążył ją zobaczyć.Tak bardzo się o niego bała...
-Taksówka czeka-oznajmiła gdy już wypuściła chłopaka z objęć-Musisz jechać
Nick skinął smutno głową i po raz ostatni ucałował matkę w policzek.
-Pa mamo-szepnął-Będę tęsknił
Wsiadł do taksówki,a gdy odjeżdżała,machał w stronę KT tak długo,dopóki nie zniknęli za rogiem.
-Nick,wszystko dobrze?-spytała z troską Lily nachylając się nad nim-Chyba za bardzo się zawiesiłeś
Mrugnął kilka razy starając się odsunąć od siebie wspomnienie sprzed tygodnia.
-Ach tak,racja-mruknął podnosząc się ze swojego łóżka-Wybaczcie,ale muszę się przejść.
Zignorował tęskne spojrzenie Lily i zmarszczone brwi Dustina i po prostu wyszedł z pokoju.Automatycznie udał się do drzwi wyjściowych,w których wpadł na tego okropnego woźnego,Victora.Wybąkał krótkie „przepraszam”,na co ten zmierzył go pogardliwym spojrzeniem..Blondyn przełknął ślinę.Czy o takim niebezpieczeństwie mówiła jego matka?
Nie zauważył nawet,kiedy oddalił się od domu.Nogi niosły go same,ufał im.Był jednak niemile zaskoczony,kiedy zaniosły go pod ten porośnięty bluszczem stary budynek z jego snu.Nerwowo pokręcił głową,ale skoro już tu był,postanowił mu się przyjrzeć.Ścisnął w kieszeni klucz i podszedł bliżej.Może to właśnie ten budynek otwierał?
Przypomniał sobie obietnicę złożoną matce i zacisnął usta w wąską kreskę.Nie powinien był na siłę szukać rozwiązania,ale ciekawość była silniejsza od niego.W końcu do czegoś ten klucz służył,prawda?
Zdawało mu się,że dostrzegł w oknie jakiś błysk.Rozszerzył oczy ze zdumienia i podszedł do drzwi.Już miał wyjąć klucz kiedy...
-Proszę,proszę,kogo my tu mamy?
Odsunął się od drzwi jak oparzony.Megan stała oparta o przeciwną ścianę uśmiechając się półgębkiem.Nie zauważył jej wcześniej.
-Co tu robisz?-spytał jak gdyby nigdy nic
-To samo co ty.Szpieguję-odparła podchodząc do niego
Parsknął krótkim śmiechem.
-Dlaczego akurat tutaj?
-Powiedzmy,że miałam deja vu...
Otworzył usta,bo dotarło do niego co chce przez to powiedzieć.
-Nie-szepnął-Ty też...niemożliwe
Uniosła brwi w zdziwieniu i już miała coś odpowiedzieć,gdy ktoś jej przerwał.
-Pan Davies i panna Clarke-stwierdziła lodowatym tonem Mercer,jakby z goryczą wypowiadając nazwisko Megan-O ile się orientuję,macie zakaz opuszczania terenu szkoły.Stróżówka leży poza jej obrębem.
-Od kiedy?-spytała Megan-Przecież to brama wjazdowa.A poza tym,nie jesteśmy tu więźniami.
A więc to jest stróżówka...
-Panno Clarke,ja chyba wyraziłam się jasno-Joy podeszła bliżej mierząc dziewczynę zimnym spojrzeniem.W jej oczach było tyle goryczy,co w słowach-Idźcie stąd,albo znajdę wam jakąś karę.To był pierwszy i ostatni raz,jasne?
Megan i Nick popatrzyli po sobie zdziwieni,ale odeszli.
-O co jej chodziło?-szepnęła gdy odeszli kilka kroków w górę-Wkurzyła się na maksa
-Nie mam pojęcia,ale wyraźnie się czegoś bała
-Bała?-Megan przystanęła-Niby czego?
-Pomyśl,może ona tam coś chowa.Coś,co niekoniecznie może chcieć ujrzeć światło dzienne...
-Ale co?Trupa?-wybuchnęła śmiechem-Może zamroziła kogoś tym swoim spojrzeniem bazyliszka i teraz ma tego kogoś na sumieniu?
Wbrew sobie,również się roześmiał.Zachowanie Mercer było co najmniej dziwne.Może Megan miała trochę racji.
Jedno jest pewne:Muszą tu wrócić.Bez względu na wszystko.

Hyhyhy od dziś oficjalnie nazywam się Fasoleczką ^^
Ale tak seriously,"Fasoleczka"?Spodziewałam się czegoś oryginalniejszego(w style Hershey na przykład :P)
Trudnych Spraw w HoA ciąg dalszy.Nie pytajcie z kim hajtnęłam K.T bo sama nie wiem xD
Łoooo,Joy się robi zła ^^ Obsesji ciąg dalszy.
Kluczyk rządzi światem!
See you <3
Fasoleczka :)

4 komentarze:

  1. Syn K.T! Pozostaję tylko czekać na rudego potomka Willow xd Oł gad...
    Joy jest zazdrosna o zajebiaszcze nazwisko Megan. Kto wie, co naprawdę tam ukrywa (nieżywego Mick'a z pączkiem i golarką w dłoni?)
    Rozdział świetny, jak zawsze c; Czekam na następny i zapraszam na nowe HoA Story ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no dość szkód tym biednym dzieciom wyrządza Joy,oszczędźmy im rudowłosego hipisa z T-shirtem z napisem "Squeee!" :D
      Pojawienie się tu Willow to jeszcze kwestia sporna w mojej popapranej głowie ^^

      Usuń
  2. Fantastyczny! Kiedy następny? Syn K.T zawsze spoko... Tylko błagam: nie katuj nas dzieckiem tego rudzielca. Please.

    OdpowiedzUsuń